XIV | Czar Młodości |

39 1 2
                                    

To wszystko, co było z Jeremiaszem, miałam z Fabianem – on pisał do mnie słodkie rzeczy, był niezwykle uroczy i w pewnym momencie zaczął ze mną konwersować jego przyjaciel – Szymon Barszcz – największy casanova w Kasarkowie. Podrywał już wiele dziewczyn, pysznił się, był strasznie sztuczny w tym co robił i co najlepsze – w podstawówce chodził z Pamelą.

Wypisywał mi brednie, że mu się spodobałam, opowiadał niestworzone historie, zachowywał się jak chory psychicznie człowiek i właściwie tak trochę wyglądał, więc nie traktowałam go poważnie. Na koniec razem z Fabianem wypięli się na mnie i później całe ich gimnazjum się ze mnie śmiało – a ja przecież nim im nie zrobiłam, jedynie chciałam trochę poflirtować z Fabianem.

Niestety – z Fabiana był równy babiarz. Poznałam go w wakacje, bo miałam z nim chodzić do klasy i wcześniej rozmawiałam z nim już w podstawówce, ale zupełnie o nim zapomniałam.

To była zima, wychodziłam z Justyną z zajęć teatralnych, a jego gimnazjum wyprawiało tego dnia dyskotekę karnawałową. Chciałyśmy się tam dostać, ale wyrzuciły nas nauczycielki. Nagle wpadłam na niego – ujrzałam niebieskie, hipnotyzujące oczy, w których durzyły się wszystkie dziewczyny i zauroczyłam się od pierwszego wejrzenia.

– Lila? – zapytał zdziwiony, patrząc się na mnie.

– Fabian? – Spojrzałam na niego równie osłupiała. Wyprzystojniał – to fakt.

Nic więcej się do siebie nie odezwaliśmy, bo nauczycielka nas wyrzuciła, ale Fabian zapadł mi w pamięć i nie mogłam przestać o nim myśleć.

Chciałam znów go spotkać i porozmawiać, strasznie poruszył moje serce i nie mogłam się temu uczuciu oprzeć.

Kilka dni później umówiłam się z nim i Justyną na łyżwy. Spotkałyśmy się w wyznaczonym miejscu, pod halą sportową. Był ranek – mało osób jeździło i nie było klimatu – lamp, opadających płatków śniegu jak w romansie – jedynie ja, Fabian i Justyna, która przyszła w roli przyzwoitki. Cały czas rozładowywała atmosferę, żartowała, przerywała niezręczną ciszę.

W pewnym momencie się na nią zdenerwowałam, gdyż za bardzo wpieprzyła się nam w rozmowę, a ja tylko jeździłam za nimi i słuchałam, jak rozmawiali o marihuanie – moim wrogu numer jeden. Traktowałam to jak narkotyk, nienawidziłam, bo tak wpoiła mi mama. Nie podobało mi się to, że palił i tym bardziej to, że Justyna z nim cały czas o tym rozmawiała, a ja nawet nie miałam pojęcia, co powiedzieć – przecież kompletnie się na tym nie znałam.

Po lodowisku poszliśmy do McDolana, gdzie siedzieliśmy i udało mi się przed nim otworzyć, mieliśmy wspólne tematy i było szalenie miło. Czasem żałowałam, że Justyna z nami siedziała, bo nie była to prawdziwa randka.

Nieco później przyszedł sylwester, który spędzałam z Kornelią Paprocką – moją bliską koleżanką z podstawówki. Byłyśmy jak różniące się od siebie o sto osiemdziesiąt stopni siostry, lecz bardzo dobrze się dogadywałyśmy. Od zakończenia podstawówki spotykałyśmy się bardzo rzadko, choć to nam w niczym nie przeszkadzało. Miałyśmy przez to więcej tematów i dużo do opowiadania. Kornelia przeżyła ze mną już wszystkie wcześniejsze zawody miłosne w podstawówce, bo zawsze miałyśmy w takich momentach nocki.

Kornelia chodziła z Fabianem do jednej klasy w gimnazjum, więc dobrze się znali. Postanowiłyśmy porozmawiać z nim przez Skypa, co było całkiem miłe. Rozmawialiśmy kilka godzin, zaczęłyśmy wariować, śmiać się i w pewnym momencie chyba się obraził, bo się rozłączył.

Było mi przykro, wpadłam w ogromną panikę. Nie chciałam go urazić, nawet nie wiedziałam, czym go zraniłam. Nie odpisywał, nie chciał z nami rozmawiać, było mi głupio i zaczęłam płakać. Zbiegłam po schodach z antresoli (Kornelia miała domek jednorodzinny na wsi) i schowałam się pod nimi. Płakałam, a Kornelia jak zwykle mnie pocieszała.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 16, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Na PaluszekWhere stories live. Discover now