VIII | Urodziny Maurycego |

52 5 11
                                    

              Miłość stanowiła enigmę, zagadkę, której nikt nie był w stanie odgadnąć. Z jednej strony budziła ciekawość, lecz z drugiej odrzucała – nie miałam siły na to wszystko – żeby móc kochać, trzeba było dużo się nacierpieć.

              Ciągle w głowie siedziała mi Patrycja. Z początku jeszcze chciałam z nią rywalizować, ale im więcej o tym myślałam, dochodziło do mnie, że właśnie weszłam z brudnymi butami w czyjąś relację.

              Nie mogłam poradzić sobie z coraz głębiej docierającym do mojego serca smutkiem, lecz byłam zmuszona wziąć się w garść. Postanowiłam zacząć go unikać, doszło do mnie poczucie winy, że mogłam jednak nie wysyłać mu screenów i nie pokazywać mu, że Patrycja była niemiła. Nie dość, że wpieprzyłam się im w życie, to jeszcze chciałam je popsuć. Byłam potworem, nie zdziwiłabym się, gdyby Patrycja zaczęła mnie nienawidzić.

              Czułam w głębi duszy, że musiałam się odciąć od nich i dać im święty spokój. Powinnam postąpić honorowo i nie pokazywać rogów, to nie było w moim stylu, tak naprawdę nie lubiłam się sprzeczać z innymi, a szczególnie mieć w szkole wrogów.

~~♡~~

              Bardzo szybko zastał mnie maj, świat nabrał barw, jakby muśnięty magicznym pędzlem. Liście połyskiwały w promieniach słońca, a do tego na podwórzu rozbrzmiewał nieziemski śpiew ptaków, które wróciły po zimie do Kasarkowa.

              Prawie całkowicie straciłam kontakt z Kubą, jedynie od czasu do czasu powiedział mi „cześć" w szkole, czy obdarzył ślicznym uśmiechem. Byłam świadoma porażki, powoli się z nią oswajałam i zajmowałam nauką, w końcu znajdowałam się u kresu roku szkolnego.

              Przez coraz piękniejszą pogodę poprawiał mi się humor, wszystko stawało się lepsze i łatwiejsze, już nie czułam się ciężka i ospała, chętniej wykonywałam codzienne czynności.

              Udało mi się poczuć odrobinę szczęścia, choć za mgłą, ale jednak na mojej twarzy malował się uśmiech. Poprawiły się moje relacje z Maurycym, Pamelą i Sylwią, więc cały czas miałam co robić w szkole i poza nią; stworzyliśmy paczkę przyjaciół, w której wreszcie czułam, że żyłam.

~~♡~~

              Wychodziłam właśnie ze szkoły, po bardzo ciężkim dniu, gdyż mieliśmy mnóstwo kartkówek i sprawdzian z polskiego. Byłam już bardzo zestresowana i trochę podenerwowana. Wychodząc, nadepnęłam jednemu koledze z klasy na słuchawki. Nie miałam pojęcia, co mną kierowało, ale zaraz zrobiło mi się przykro. Zmieszałam się, bo się popsuły, ale udałam, że to przypadek.

              – Przepraszam, nie chciałam – powiedziałam, podnosząc je z ziemi.

              – Nic się nie stało – odpowiedział zakłopotany Łukasz, przeczesując nerwowo kasztanowe loczki na swojej głowie i poprawiając co chwilę prostokątne okulary.

              Chodziliśmy razem do klasy i nigdy nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Nie przepadałam za nim, chociaż tamto zdarzenie sprawiło, że zaczęły dręczyć mnie poważne wyrzuty sumienia. Zrobiło mi się żal Łukasza, był cichy, miły, zamknięty w sobie, nie chciałam, żeby cierpiał, a przeze mnie nie mógł nawet posłuchać w szkole muzyki, a i tak siedział sam, czy rozmawiał z dziwnymi ludźmi z klasy.

~~♡~~

             Wróciłam do domu i opadłam na łóżko, włączając nowego tableta, którego dostałam od ojca na święta wielkanocne. Na wyświetlaczu pojawiło mi się coś, czego bym się nie spodziewała – wiadomość od kogoś, z kim udało mi się skończyć; powoli zapomnieć, a on znów przyprawił mnie o zawał serca i suchość w ustach.

Na PaluszekWhere stories live. Discover now