Rozdział 42 - Na zawsze ty i ja... Na zawsze...?

774 66 0
                                    

Głęboka rana na udzie. Złamane trzy żebra, jednak jakimś cudem uniknięcie przebicia płuca. Rozcięty tył głowy przez upadek. Małe pęknięcie czaszki. Śpiączka...

Tyle dowiedziałam się, rozmawiając z Aleks. Przerwa świąteczna się zaczęła, ale wcale nie miałam ochoty na świętowanie. Snułam się po domu, trochę pomagając rodzicom w przygotowaniach.

-Kiedy będę mogła go zobaczyć? - zapytałam Aleks przez telefon. Miałam ściśnięte gardło i nie potrafiłam wymówić jego imienia. Wszyscy i tak wiedzieli, o kogo mi chodzi.

-Pewnie dopiero po przerwie świątecznej... Dam znać, jeśli czegoś się dowiem.

-Dzięki...

Dni wolne wlokły się ślimaczym tempem. Czułam się jak duch, ledwo odróżniając rzeczywistość od snów. Rodzina, która przybyła do naszego domu z okazji Bożego Narodzenia, dziwnie patrzyła to na mnie, to na rodziców, kręcąc głowami. Dostałam zielone słuchawki, które cisnęłam w najdalszy kąt szuflady.

W Sylwestrową noc poszłam spać o tej godzinie, jak w każdy normalny dzień, z tą jedynie różnicą, że ze słuchawkami w uszach.

Tak minęła mi cała przerwa świąteczna. Ostatni wolny dzień, obudziłam się rano i postanowiłam wziąć kąpiel.

Nalałam prawie pełną wannę wody i wsunęłam się w gorące odmęty. Wyciągnęłam rękę po telefon, żeby spojrzeć na zdjęcie, które zrobiliśmy sobie ostatnio. Nasze pierwsze wspólne... Wyszłam okropnie, cała czerwona, bo kiedy robił zdjęcie, pocałował mnie w policzek. Jednak ta fotografia bardzo mu się spodobała, bo wyszłam po prostu "naturalnie", bez pozowania. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, ale posmutniałam. Co, jeśli on się nie obudzi...?

Gdzieś pośród sześciu miliardów głów
Dwie pary rąk, dwie pary nóg
Na zawsze ty i ja
Na zawsze ty i ja
Na zawsze ty i ja
Tysiące gwiazd krąży wokół nas
Nad nami słońce, między nami ściana deszczu
Ty i ja
Na zawsze ty i ja
Na zawsze ty i ja
("Taka historia" happysad)

Klara odwołała imprezę sylwestrową. I tak miała ją zrobić w gronie przyjaciół, a wszyscy byli przygnębieni wypadkiem Armina.

Wpatrując się w taflę wody, ledwo usłyszałam dzwonek telefonu. Wytarłam szybko jedną rękę ręcznikiem i sięgnęłam po urządzenie. To Aleks.

-Halo?

-Można odwiedzić Armina. Jest jeszcze w śpiączce, ale chyba chciałabyś, prawda?

Szybko się wytarłam, ubrałam i poprosiłam tatę o podwózkę.

-Sala dwieście dwa, na piętrze - dostałam instrukcję i pewnym krokiem poszłam we wskazanym kierunku. Zawahałam się dopiero pod drzwiami, kiedy już miałam nacisnąć klamkę. Nie wiedziałam sama, jak zareaguję na to, że na własne oczy zobaczę jego, praktycznie pół żywego...

Moje rozmyślania przerwały gwałtownie otwierane drzwi. Szybko wyszła z nich pielęgniarka. Weszłam do sali jeszcze przed tym, jak drzwi się zamknęły.

Biała sala. Białe prześcieradła. Okno wychodzące na wschód słońca, lekko prześwitujące przez białe firanki. I tylko jego czarna czupryna, kiedy siedział na łóżku, absolutnie żywy. Odwrócił głowę od okna i popatrzył w moją stronę. Serce mi podskoczyło. To dlatego pielęgniarka tak się spieszyła?

Podeszłam do jego łóżka i w pewnym momencie nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Upadłam na kolana, siadając na podłodze, wpatrując się w chłopaka przesłoniętym lekko przez łzy wzrokiem. Podniosłam się chwiejnie i delikatnie objęłam go.

-Kim jesteś? - usłyszałam głos całkiem inny, jednak należący do mojego chłopaka. Bardziej beztroski. Mniej zraniony przez bolesną rzeczywistość, pełną kłamstw i intrygi.

Ten Armin już nie jest tamtym, kogo znam i kocham, prawda...?

Mój Własny Książę z BajkiWhere stories live. Discover now