Fifty One

1.8K 254 72
                                    

Sehun

— Co ty tutaj do cholery robisz, Soyeon? — warknąłem, nie chcąc jej gdziekolwiek blisko nas, a szczególnie Luhana.

— Co? — uniosła swoją idealnie wystylizowaną brew. — Chyba nie myślałeś, że ominie mnie przyjęcie?

— Cóż, nie jesteś tutaj mile widziana.

— Jakby obchodziło mnie to, co myślisz — syknęła, groźnie się we mnie wpatrując. — Jestem częścią tej grupy, Oh. Czy ci się to podoba, czy nie.

— Ale to nie znaczy, że mam cię lubić. Więc może wyświadczysz nam przysługę i stąd znikniesz? Nikt cię nie tu nie chce.

— Pieprz się, Oh.

— I mam złapać Aids? Nie wydaje mi się — parsknąłem.

— Uważaj na to, co mówisz, Oh. Najwyższy czas, żebyś zaczął traktować mnie z szacunkiem. Poza tym, Aids jakoś nie zatrzymało cię wcześniej.

— Z szacunkiem? — wybuchnąłem głośnym śmiechem i potrząsnąłem głową. — Jak mam cię traktować z szacunkiem, jeśli sama siebie nie szanujesz?

— Jesteś strasznie żałosnym człowiekiem, wiesz o tym?

— Wolę być żałosny niż być dziwką, tak jak ty — warknąłem. To było dla niej za wiele. Próbowała się na mnie rzucić, ale Chanyeol ją powstrzymał.

— Okej, przestańcie! — krzyknął, trzymając ją. Wypuściłem z rąk Luhana i stanąłem przed nim na wypadek, gdyby Soyeon się uwolniła.

— Chcę go zabić! — krzyknęła, próbując wbić we mnie paznokcie. Zachichotałem i cofnąłem się o kilka kroków.

— Powodzenia kochanie — mruknąłem. Wpatrywałem się w to, jak żałośnie próbowała wyrwać się Chanowi, chociaż wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że nie miała najmniejszych szans.

— Czy do jasnej cholery możemy chociaż raz spotkać się w spokoju, bez was rzucających się sobie do gardeł? — syknął Chanyeol, wyraźnie zirytowany.

— To jej wina — mruknąłem.

— Nie obchodzi mnie, czyja to wina, Oh! Chciałem, żeby to była zabawa, a nie mecz, kto pierwszy zabije drugiego.

— Nie chcę mieć z nią nic wspólnego.

Chanyeol wywrócił oczami, nie chcąc więcej kontynuować tej rozmowy. Kiedy się uspokoiła, wypuścił ją, przytrzymując tylko na wypadek, gdyby chciała mnie zaatakować.

— Robisz z siebie tylko idiotkę, wiesz o tym? — uśmiechnąłem się. Luhan pozostał cichy, nie chcąc się w to mieszać. Widać było, że nie leży mu ta cała sytuacja, a jego stosunek do Soyeon był oczywisty. Przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem.

— Wszystko w porządku? — mruknąłem mu do ucha.

— Tak, wszystko okej. — Popatrzył na mnie, lekko się uśmiechając.

— Aw — zagruchała Soyeon, z fałszywym uśmiechem na twarzy. — Jesteście po prostu uroczy.

— Przepraszam? — mruknął Luhan i spojrzał na nią. Soyeon ściągnęła usta.

— Chyba jeszcze oficjalnie się nie poznaliśmy. — Wyciągnęła przed siebie rękę. — Jestem Soyeon.

— Luhan — powiedział wolno.

— Hm. — Soyeon cofnęła rękę i wpatrywała się w niego, jakby był jakimś śmieciem na podłodze.

— Uważaj sobie, Soyeon — warknąłem.

I'll Protect You | HunhanWhere stories live. Discover now