Rozdział 32

1.5K 101 3
                                    

- Wysuwaj pazurki?!- powiedziałam z niemałym zdziwieniem w głosie. W jednej chwili Chatti rozpłynęła się w powietrzu. Ja uniosłam się lekko do góry. Jakbym lewitowała.
- Chatti, co jest grane?!- krzyczałam ale nie dostałam odpowiedzi.
Mój pokój rozświetlił się ostrym światłem o barwie lekko turkusowej. Spojrzałam na swoje ręce i nogi, pokrywały się powoli szarym, skórzanym materiałem. Wszystko działo się w przeciągu kilku sekund, ale zdawało mi się że trwało bardzo długo. W końcu stanęłam na ziemi. Już nie lewitowałam. Obejrzałam swoje dłonie. Były pokryte  szarą skórą, zakończenie stanowiło coś w rodzaju kocich pazurów.
- Wooow- powiedziałam sama do siebie.
Stanęłam przed lustrem. Teraz mogłam zobaczyć się w pełnej okazałości. Moje tęczówki zmieniły kolor na intensywnie miętowy, taki jak moje włosy. Oczy zakrywała szara maska. Moja fryzura też się zmieniła, włosy były splecione w długi warkocz francuski, na twarz jedynie spadało kilka luźnych, niesfornych kosmyków. Na środku głowy mieściły się kocie uszka w kolorze kostiumu. Zachwyciły mnie. Były takie urocze. Przy mojej szyji wisiał złoty dzwoneczek. Na ręce wisiała moja bransoletka z kocią zawieszką. Kostium był przylegający, w pasie znajdował się również szary pasek. Nad paskiem po bokach znajdowały się dwie kieszonki na zamek. Buty były w tym samym kolorze co reszta, przypominały mi coś w rodzaju glanów- wysokie, do połowy łydki, wiązane szarymi sznurówkami. Z tyłu dostrzegłam koci ogon, który był resztą paska. O dziwo mogłam nim poruszać. Uszami także. Odwróciłam się tyłem by lepiej zbadać mój magiczny ogon. Na lędzwiach dojrzałam jakiś przedmiot. Dotknęłam go. Nic się nie stało. Niepewnie wzięłam go do ręki. Był to metalowy kijek z znakiem miętowej kociej łapki. Obejrzałam go z każdej strony.
"Po co mi to?! Jak to się obsługuje?!-myślałam". Po chwili obawy czy nie zepsuje, kliknęłam największą część kociego znaku. Myślałam że dostanę zawału. Kij się rozciągnął. Z około 30 centymetrowego kijaszka powstał 1,5 metrowy pręt. Zaczęłam nim kręcić. Co chwilę spadał mi na ziemię. Dobrze wiedziałam że ja się nie nadaje. Usiadłam na ziemi przed lustrem z smutkiem wypisanym na twarzy. Wszystko było genialne i niesamowite. Ale nie dla mnie. Mam tylko talent do niszczenia wszystkiego. Jeśli coś pójdzie nie tak cały Paryż mnie wyśmieje. Na próżno wzywałam Kwami. Nie odpowiadała. Pomyślałam o tacie. Chociaż nawet go nie znam. On pewnie też miał wątpliwości, ale dał radę. Ja też nie mogę się poddać. Każdy jest kowalem swojego losu. Jak nie spróbuję to będę żałować. Wstałam na równe nogi. Spojrzałam ostatni raz w lustro.
- Przed wami Chattie Noir, Szara Kocica, która musi wreszcie w siebie uwierzyć- mówiłam do swojego odbicia w lustrze. Uśmiechnęłam się szeroko i wyskoczyłam przez okno na dach, przy okazji nie robiąc sobie krzywdy.  Rozejrzałam się wokół. Paryż z tej perspektywy był piękny. Już wiem jak codziennie czyją się Biedronka i Czarny Kot. Właśnie...nie mogę wchodzić między nich. Czy mnie zaakceptują? A może odrzucą? Nie wiem. Dopiero się przekonam. Chciałam skoczyć na sąsiedni dach. Ale nie wiedziałam jak. Latać przecież nie potrafię. Ujęłam w rękę kicikij i wcisnęłam guzik. Po chwili wylądowałam na innym dachu. Twarzą wbitą w dachówki. Westchnęłam tylko. Trochę bolało. Powoli wstałam i ponownie użyłam kijaszka. Tym razem już bardziej to kontrolowałam, ale mimo to moja twarz przytuliła się do ceglanej ściany. Zeszłam na chodnik. Próbowałam wejść na pobliski budynek. Udało mi się. Bez problemu tam wskoczyłam. Teraz próbowałam skakać po kilku dachach w te i z powrotem, żeby wyćwiczyć umiejętność używania mojego kijka. Czułam delikatny wiatr we włosach. Unosiłam się w powietrzu, jakbym latała. To było takie cudowne. Skakałam i skakałam. W końcu znalazłam się niedaleko Wierzy Eiffla. W jednej chwili cały Paryż stał się pochmurny, słońce nie miało się jak przedrzeć przez gęste chmurzyska. W powietrzu unosiła się gęsta mgła. Niebo przecinały ogromne błyskawice. Ślad po pięknej, słonecznej pogodzie sprzed kilku minut zaginął. Kucnęłam niczym kot na jednym z dachów. Otworzyłam tylko usta i nie wiedziałam co robić. To musiała być sprawka kolejnej ofiary Władcy Ciem.

Zwycięstwo! Udało mi się wstawić rozdział w weekend. Jej! Jest 23:51. Brawa dla mnie. Mam nadzieję że się podoba 😆 Wiem że mam spóźniony zapłon, ale uświadomiłam sobie, że rozwaliłam  nasz miraculosowy miłosny kwadrat. A co tam. Będą moje szipy 😂😂😂
Ostatnio moja młodsza siostra poprosiła mnie żebym napisała jej powieść, zgodziłam się.  Ale oczywiście zaczęłam się śmiać, bo ani ona ani moi rodzice i brat nie wiedzą o wattpadzie i o tym że pisze książkę. Chyba bym się ze wstydu spaliła jakby się dowiedzieli że oglądam Miraculum 😂
Już nie nudzę. Pewnie nie obchodzi was moje nudne życie.

Do napisania

Chattie

Miraculum: Trochę inna historia ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz