- Wpatrywał się we mnie i stał. Po prostu stał. Nagi. Brudny. Podrapany, jakby sam się kaleczył. Wpatrywał się we mnie pustym spojrzeniem, jak rekin. Jak ślepy pies. Patrzył się na mnie, ale nie widział. Jego oczy były płytkie, bez żadnej głębi, bez świadomości. Nie mogłam się ruszyć, bałam się, nie rozumiałam, dlaczego mnie widzi...
- Ci... spokojnie, Hermiono, spokojnie...
Poczuła, jak silne ramię Jackwina ją obejmuje i po chwili już była przygarnięta do jego szerokiej i twardej klatki piersiowej. Westchnęła cicho, wdychając jego zapach, drżąc na całym ciele i próbując wyrzucić z swojej głowy przerażające ślepia wpatrujące się w nią z bezdenną pustką. Zacisnęła mocno powieki, wciąż słysząc przerażający wrzask. Jej krzyk. Jej długi, głośny krzyk, gdy cofała się, chcąc uciec od jego wzroku. Widział ją. Zobaczył ją.
- Nie myśl o tym, Hermiono - wyszeptał Jackwin, gdy zatelepała się, uczepiając bezradnie jego koszuli. - Nie myśl o tym, zajmij czymś głowę.
Poczuła jego palce na swojej brodzie. Podniósł jej głowę, a ona zrobiła to, co jej kazał. Zajęła czymś głowę. Całując go.
Wielokrotnie zastanawiała się, jak to jest dotknąć jego ust. Teraz już wiedziała. Smakował drogim trunkiem, miał twarde wargi, a jego język zręcznie przedostał się do jej ust. Dłoń Jackwina spokojnie powędrowała do jej pośladków, uciskając je, gdy niezgrabnie wdrapała się na jego kolana. W udo wbijała jej się jego rosnąca erekcja, gdy wplotła palce w ciemne włosy, nachylając się do niego. Jednym ruchem poprawił ich pozycję, aż zamarła, gdy jego nabrzmiała męskość dotknęła tego, co Hermiona kryła za bielizną. Szczupłe palce leniwie powędrowały w górę do pomarańczowej bluzki, rozpinając jej górne guziki. Hermiona czuła, jak coś nachalnie na nią napiera, jakaś żądza, siła chcąca porwać ją głęboko w wir nieznanych uczuć. Poruszyła się powoli, pozwalając rozkosznym iskierkom zagnieździć się w jej podbrzuszu.
- Bierze prysznic? - zapytała, wpakowując się do jego mieszkania, ignorując jego zaskoczoną minę i to, że był w samych bokserkach, uwypuklonych bokserkach, a włosy miał potargane, jakby szastał się w łóżku z gorylem. Z holu przeszła do salonu i omiotła bałagan, unosząc brew, gdy jej wzrok padł na damską bluzeczkę zwisającą ze stojącej lampy. - Serio, jak się zrywa ubrania, to wszystko tak leci Merlin wie gdzie?
- Jak namiętność bucha, to co się dziwisz - odparł, sięgając po spodnie i rzucając jej spojrzenie. - Co ty tu w ogóle robisz?
- Byliśmy umówieni - odpowiedziała sucho, biorąc w dwa palce coś, co wyglądało jak koronkowe figi i zrzucając je z fotela, by na nim usiąść. - Miałam być u ciebie o pierwszej. Jest pierwsza trzy.
Malfoy wyglądał, jakby dostał obuchem w głowę. Wytrzeszczył oczy, a potem skrzywił się mocno.
- O rany, Granger, zapomniałem...
- Nie ma sprawy.
- Naprawdę bardzo cię przepraszam, kompletnie wyleciało mi z głowy - kontynuował, chodząc po pokoju i zbierając swoje ciuchy. Hermiona założyła nogę na nogę, lekko machając stopą i obserwując poczynania chłopaka, który mamrotał coś do siebie, szukając drugiej skarpetki. W końcu wyciągnął ją spod kanapy i wyprostował się, patrząc na dziewczynę. Jego czoło zmarszczyło się, a on sam wyglądał, jakby czuł się wyjątkowo nie na miejscu. Posłał jej długie spojrzenie.
- No co?
- Granger... czy mogłabyś przyjść innym razem?
Chwila konsternacji, potem szok. Rozchyliła usta, wpatrując się w szare oczy, a na jej policzki powoli wpływały czerwone plamy wstydu, zażenowania, zazdrości i przykrości. Kiwnęła głową, podnosząc się, a wtedy drzwi od łazienki się otworzyły i weszła przez nie dziewczyna owinięta kusym ręcznikiem. Granger poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy, gdy przesunęła spojrzeniem po niebotycznie długich i zgrabnych nogach i zatrzymała na pięknych, rudych falach spływających na drobne ramiona. Dziewczyna podniosła głowę i zamarła, wpatrując się w Hermionę, która zamarła, wpatrując się w nią. Zapadła cisza nieprzerwana nawet tykaniem zegara.

KAMU SEDANG MEMBACA
Dramione: Więzień
Fiksi PenggemarJak to jest zabić dwadzieścia siedem osób i przez cztery lata nie powiedzieć ani słowa?