Rozdział 8

1K 73 8
                                    

Rozpieszczam was jeszcze raz! A jutro będzie kolejny rozdział! Nie za dobrze wam?

Czkawka

Obudziłem się o piątej rano, no wiecie jak to Dzieci Smoków mają w zwyczaju, tylko (wyjątkowo) nie po to, żeby wysadzić coś z bliźniakami albo polatać ze Szczerbatym, czy chociaż poprzekomarzać się z Heather. Gdy tylko otworzyłem oczy chciałem krzyknąć "Szczerbaty szykuj się! Wracamy za dwa dni lecimy za krawędź świata!" tak bardzo mi brakowało latania już po jednym dniu. A jak ja mam przetrwać bez tego miesiąc? Albo dwa? Latanie to najlepsza rzecz w życiu! Chciałbym kiedyś zabrać Astrid na taki lot... Jako przyjaciółkę oczywiście! No, ale gdy tylko się obudziłem zwinnie i cicho jak polujący kot wyszedłem z pokoju i wszedłem do pomieszczenia po drugiej stronie korytarza. Myślałem, że to łazienka,  bo chciałem wziąć prysznic, ale to był pokój Astrid. Naprzeciwko drzwi było wielkie okno, z charakterystycznymi rzeźbionymi drzwiczkami-okiennicami szeroko otworzonymi, tak że bez problemów mógłbym wyciągnąć ręce i się w nich zakręcić. Ściany były pełne rysunków, a na suficie był mapa nieba. Po prawej stronie było łóżko a po lewej biurko z Księgą Smoków, świecami i rysunkami. Obok niego stało krzesło, a na łóżku leżała przykryta skórą Zębiroga Zamkogłowego Astrid. Podkradłem się do niej i usiadłem na łóżku. Heather dała mi wyraźne instrukcje jak postępować w takich sytuacjach. Albo mam ją zabić, albo zająć się długotrwałym procesem odmrażania jej serca, czyli muszę sprawić by Astrid się we mnie zakochała i w lesie ją zabijemy. Proste? Proste. Położyłem jej dłoń na policzku i skroni. Astrid momentalnie  otworzyła oczy i się uśmiechnęła.
- Wstawaj śpiochu. - powiedziałem. Widziałem, że Astrid jest... trochę "zaniepokojona" moim wyglądem. Jako Dziecko Smoków moje oczy świecą w ciemności, ponieważ w niej widzę. Mam lepszy węch, słuch, wzrok i refleks prawie o sto razy. Mogę władać żywiołem
ognia i porozumiewać się ze smokami oraz zamieniać się w wilka albo geparda, bo do zamiany w smoka jeszcze daleko.
- Widzę, że mam do czynienia  z rannym ptaszkiem? - zapytała blondynka. Skinąłem głową i uśmiechnąłem się. Wstałem i rozejrzałem się po pokoju.
- Kto to jest? - zapytałem patrząc na rysunki na ścianach. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że przedstawiają tą samą dziewczynę z krótkimi włosami i grzywką, w innych profilach, inne fragmenty ciała - Czy to...? - zacząłem, ale ona już skinęła głową. To Lajla. A raczej setki tysięcy jej rysunków. Wszędzie.

Astrid

Czkawka mnie wystraszył i to już z samego rana. Nie wiedziałam wtedy, która godzina ale ZA WCZEŚNIE. Jego oczy świeciły dziwnym neonowo zielonym blaskiem jak u kota. Gdy położył rękę na mojej twarzy zamarłam. Spojrzałam w jego jasnozielone oczy, oczy w których można utonąć. Odsunął się i rozejrzał po szkicach przedstawiających Lajlę. Popatrzył na mnie z uznaniem i powiedział:
- Masz talent.
- Dzięki. - odburknęłam zmieszana i zapewne czerwona na twarzy, modląc się w duchu, aby to co rodzice postanowili trzy lata temu nadal było aktualne. Ale nie oczywiście, że nie było. Stoik ciesząc się z powrotu syna i martwiąc czy nie ucieknie znowu nie zrobi nic wbrew jego woli. A on kocha Heather. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Rozejrzałam się po Berk. Wszyscy jeszcze spali - która godzina? - zapytałam Czkawkę.
- Piąta pięć. - uśmiechnął się złośliwie chłopak. Podeszłam do łóżka i wzięłam poduszkę ze skóry Koszmara Ponocnika i rzuciłam w niego. Chłopak w mgnieniu oka ją pochwycił i rzucił ją w moją stronę. Oberwałam w twarz, a siła uderzenia sprawiła, że przewróciłam się do tylu i wylądowałam w silnych rękach Czkawki, który w ułamku sekundy znalazł się za mną i mnie podtrzymał. Uśmiechnęłam się głupio. Czkawka odpowiedział uśmiechem. Postawił mnie, ale złapał za rękę. Zdziwiona popatrzyłam na niego, a on zakręcił się ze mną kilka razy i wypchnął przez okno. Spodziewałam się bolesnego upadku, ale Czkawka trzymał mnie za rękę. Wisiałem piętnaście metrów nad ziemią  (-nie przeżyłabym upadku). Spojrzałam w górę. Czkawka trzymał mnie jedną ręką. Spojrzał mi w oczy.
- Ufasz mi?- zapytał. Uśmiechnęłam się.
-  Bardziej niż komukolwiek innemu. - zapewniłam.

Czkawka i Szczerbatek - Jeźdźcy PółnocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz