Rozdział 13

4K 323 49
                                    

          Kiedy Louis wyszedł przed pałac, faktycznie zobaczył limuzynę czekającą na niego. Uśmiechnął się delikatnie do kierowcy i podał mu swoją walizkę. Wsiadł do samochodu, ledwo powstrzymując łzy. Spojrzał ostatni raz na pałac w Hortus Argenti mając świadomość, że widzi go ostatni raz. Nareszcie został sam i mógł w spokoju popłakać. Wyłączył telefon, który non stop wibrował i zanurzył się w myślach.

          Bardzo chciał wrócić i wtulić się w Harolda, ale wiedział, że to już się nie stanie. Nie mógł uwierzyć, jak Styles mógł go tak potraktować i to dwa tygodnie przed ślubem?

          Przez większość drogi, twarz Louisa pokrywały coraz to nowe łzy. Nie myślał o niczym innym. Jedna myśl wręcz nie dawała mu spokoju.

Co jeśli tak miało być?

Co jeśli ta Mischel musiała pojawić się akurat w tym czasie, przed ślubem, aby uzmysłowić Tomlinsonowi, jakim człowiekiem jest Harry?

Co jeśli tak by wyglądała ich przyszłość? Ciągłe łzy, kłótnie, walki i zdrady?

          Wskazywałoby to na to, że ich związek tak naprawdę nigdy nie miał racji bytu. Louis, który pragnął po prostu bezwarunkowej i szczerej miłości po grób i Harold, któremu w głowie tylko zabawa i korzystanie z życia, nie przejmując się konsekwencjami, to za duży kontrast. W fundamentalnych podstawach związku za bardzo się różnili. Dla swojego szczęścia i spełnienia, powinni poszukać sobie kogoś odpowiedniego dla siebie. Pozostało jedno pytanie. Co z królestwami?

          Nie mógł dłużej udawać, że go to nie obchodzi albo, że problem nie istnieje. To właśnie z powodu zagrożenia zgodził się na ten cały teatrzyk. Louis nigdy nie chciał być w małżeństwie z rozsądku. Mimo, że zaczął żywić do Harolda jakieś głębsze uczucia, to nie zmieniało faktu, że został przymuszony do związku z nim. Z drugiej strony, jeśli nie dojdzie do ślubu, Portugalia może to wykorzystać i napaść na ich kraj. Co powinien zrobić? Zmarnować swoje życie na bycie z nieodpowiedzialnym, zdradzającym Haroldem, który nie ma serca czy poddać się i zdać na łaskę lub niełaskę Portugalczyków? Co w takiej sytuacji zrobiłby Matt?

Nie, nie mógł o tym myśleć, to zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień.

          Gdy Tomlinson dojechał do Florem Aetatis ujrzał przerażający widok. Mnóstwo ludzi, głównie kobiet i dzieci, tłoczyło się po ulicach z walizkami, gdzieniegdzie dochodziło do bójek. Louis nie wiedział co się dzieje, był tym przerażony. Raptem parę godzin był odcięty od informacji, a tutaj działy się takie rzeczy.  Gdy podjechał pod pałac, od razu wyskoczył z limuzyny i biegiem skierował się do gabinetu ojca.

– Co się dzieje, ojcze? – zapytał, gdy bez pukania wtargnął do pomieszczenia. Oprócz króla w znajdował się tam Gilderoy McVann, minister spraw zagranicznych oraz Rupert, dowódca gwardii narodowej.

– Witaj synu, matka powiedziała mi, że postanowiłeś wrócić. To bardzo dobrze. Lepiej, żebyś jako władca, przynajmniej na razie był w swoim królestwie.

– Co się dzieje? Widziałem wielu ludzi na ulicach z bagażami.

– Godzinę temu Portugalia się odezwała. Za późno na ślub, czekaliśmy zbyt długo. Szykują atak, możemy się go spodziewać w każdej chwili. Lud ewakuujemy do Hortus Argenti. Julian już o wszystkim wie.

– A co jeśli Portugalczycy przeniosą się tam? – zapytał Lou, oszołomiony. Jeszcze przed chwilą był w rozsypce z powodu zdrady narzeczonego, a teraz musiał stawić czoła wojnie, która zagrażała bezpieczeństwu jego najbliższych i całemu ludowi.

– Armia Hortus Argenti solidarnie przyłączyła się do nas, lecz część posiłków została rozmieszczona na całej powierzchni Hortus Argenti, więc nic się nie stanie.

Książęce Małżeństwo (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz