Rozdział 15

3.4K 294 61
                                    

          Louis był w wielkim szoku. Nie wiedział co ma zrobić. Jego ciało trzęsło się z nadmiaru emocji. Nie wiedział, czy powinien się uśmiechać czy płakać. Z jednej strony cieszył się, że jego ojcu nie stało się nic poważnego, lecz sto razy mocniejszym uczuciem był strach o ukochanego. Stan krytyczny brzmiał dla Tomlinsona jednoznacznie, ale za wszelką cenę nie mógł do siebie dopuścić faktu, że może go stracić.

– Mamo, spróbuj skontaktować się z tatą, zapytaj co z Harrym, gdzie jest, proszę – błagał, z trudnością wypowiadając słowa. Czuł, jakby z jego płuc uszło całe powietrze, był na granicy płaczu.

– Oczywiście synku, daj mi chwilkę – powiedziała mama, po czym wyszła z pomieszczenia. Po dziesięciu minutach wróciła – Tato nie odbierał, ale zadzwoniłam do informatora. Wskazał nam szpital, w którym znajdują się najbardziej poszkodowani oraz król, aby mógł ewentualnie podjąć jakąś decyzję. To ponad godzinę drogi stąd. Co do Harolda, jest w śpiączce. Nie wiadomo, czy i kiedy się wybudzi oraz czy będzie wszystko pamiętał.

– Chcę tam jechać – wrzasnął natychmiast, sprawiając, że jego matka podskoczyła. – Teraz, w tym momencie.

– Dobrze, Louis, ale musimy zabrać parę rzeczy dla taty, mogą mu się przydać.

          

          Gdy tylko dojechali do szpitala, zobaczyli mnóstwo rannych. Korytarze były zapełnione, w powietrzu czuć było krew i inne, nieprzyjemne zapachy, których książę nie mógł zidentyfikować. Louisowi było wstyd, że nie zatrzymał się przy żadnym cierpiącym, lecz wtedy liczył się dla niego tylko Harold. Szybkim krokiem przemierzał cały szpital, chcąc znaleźć lekarza lub kogokolwiek, kto wskaże mu drogę. Prawie pobił jednego z pięlegniarzy, który w amoku nie poznał księcia Florem Aetatis i zaczął na niego krzyczeć, że zawraca mu dupę w tak krytycznej sytuacji oraz że nie udzieli mu potrzebnych informacji. Kiedy jednak ujrzał królową, prawie zemdlał. Z żarliwością przepraszał i  opisał im drogę na ostatnie, vipowskie piętro, które zostało przygotowane specjalnie dla Stylesa, kiedy dotarła do szpitala wiadomość, że jest ciężko ranny. 

           Na wskazanym piętrze faktycznie było stosunkowo mało pomieszczeń. Nikt, oprócz pracowników nie chodził po korytarzach, co ucieszyło Louisa, bo jego narzeczony miał dzięki temu choć trochę prywatności.

          Kiedy wraz z matką weszli na salę, zobaczyli Harolda, który mało przypominał siebie jeszcze sprzed paru godzin. Leżał blady, z mackami poprzyklejanymi na ciele. Miał mnóstwo siniaków. Obok niego siedział mężczyzna nieznajomy dla księcia oraz król Artur, który szybko wstał i przytulił swoją rodzinę.

– Jak dobrze was widzieć – wyszeptał cicho, wciąż trzymając syna i żonę w uścisku. – Bałem się, że już się nie zobaczymy.

– Co się stało? – zapytała Elisabeth, kiedy usiedli na krzesłach.

– Zmienili taktykę. Zamiast atakować nas od przodu, tam, gdzie mieliśmy najlepszych ludzi, zaatakowali z boków. Chcieli wykorzystać element zaskoczenia, jednak nie przemyśleli tego, że w ferworze walki, nie zauważą zbliżenia się do nich żołnierzy z przodu formacji, co skutkowało tym, że ci najdłużej walczący, zostali przez nas otoczeni. Najwięcej problemów sprawiły nam armaty, ale i w nich amunicja kiedyś się kończy. Musieli więc skapitulować. Nastawiałem się na dłuższą wojnę niż kilkugodzinna bitwa, ale tym lepiej, więcej nas przeżyło.

– A co z Haroldem? – zapytała królowa, zmartwionym wzrokiem patrząc to na księcia Stylesa, to na własnego syna.

– Nie mówiąc o poległych, on oberwał najbardziej. Jeden z żołnierzy rozpoznał w nim księcia i razem z paroma innymi znęcali się nad nim. Na szczęście byli to walczący z niższych warstw społecznych. nie profesjonalni żołnierze, więc ich broń także nie była najwyższych lotów. Tylko to uratowało mu życie. Jego rodzice już są w drodze. – Louis słuchał, ale nie mógł się ruszyć. Jedyne, co mógł zrobić, to patrzenie się na to wszystko jak na zły sen. – To moja wina, że tak ucierpiał. Z uwagi na jego uczucia do Ciebie, nie chciałem narażać go na śmierć, prowadząc wojsko razem ze mną, dlatego ustawiłem go z boku formacji.

          Tego Louis nie mógł zignorować. Spojrzał na ojca ostro i przyglądał mu się przez dłuższy moment. Po chwili odwrócił wzrok, milcząc,  wciąż wpatrywał się w narzeczonego.

– Paniczu Tomlinson – głos mężczyzny siedzącego obok ojca, który wciskał mu w rękę prowizoryczną kopertę zrobioną z kartki, wyrwał go z osłupienia. – Książę Harold dał mi to przed wyjściem na front.

List?

Od razu wyszedł z sali i zaczął czytać:

Drogi Lou,

Na początku chciałbym Cię przeprosić, że piszę to wszystko zamiast powiedzieć ci prosto w twarz. Nadeszła jednak taka chwila, że nie wiem czy przeżyję, a nie chcę odejść z tego świata bez powiedzenia ci kilku słów. Dodatkowo przepraszam też za moje niecenzuralne zwroty, ale szykujemy się wszyscy do wojny i jestem odrobinkę zdenerwowany. Zacznijmy od tego, że nigdy nie pałałem do Ciebie sympatią. Wydawałeś mi się takim lalusiowatym cipeuszem. Teraz wiem, że to były tylko pozory. Pewnie pamiętasz, jak zareagowałem na wieść o tym, że musimy się zaręczyć i wziąć ślub. Naprawdę byłem wkurwiony, że mogąc mieć tyle dziewczyn, los zesłał mi Ciebie. Teraz wiem, że jestem największym szczęściarzem. Gdy zaczęliśmy się dogadywać, wiedziałem, że wszystko między nami się ułoży. Nie pamiętam momentu, kiedy zdałem sobie sprawę, że Cię kocham. Na początku nie chciałem się do tego przyznać, ale na swoje szczęście szybko przestałem być takim chujem i zrozumiałem, że mogę zrobić dla Ciebie wszystko. Nie mam pojęcia dlaczego mimo tego traktowałem cię jak ostatni skurwysyn, zgaduję, że to było przyzwyczajenie. Przepraszam za to wszystko co spieprzyłem, za twoje łzy i cierpienie. Nie wiem czy będę miał okazję powiedzenia ci tego osobiście, więc zrobię to w liście.

Kocham Cię. I zawszę będę. Na ziemi lub w niebie, gdzie mam nadzieję trafię po śmierci.

Zawsze.

Twój Harry

P.S Zaopiekuj się tym, co wrzuciłem do koperty (mam nadzieję, że nadal jest cała). Należy do Ciebie, tak jak moje serce.

          Tomlinson włożył dłoń w kopertę i wyciągnął pierścionek, ten sam, który oddał mu bardzo niedawno. Uśmiechnął się delikatnie i włożył go na palec, po czym przeczytał list jeszcze dwa razy, a jego policzki pokrywały coraz to nowe łzy. Nie mógł, nie chciał uwierzyć w to, że ich związek może się zakończyć.

Nie tutaj.

Nie teraz.

Nie zdążył zebrać myśli, gdy usłyszał głośny dźwięk maszyny i ujrzał lekarzy biegnących do Harry'ego. Szybko wpadł za nimi, lecz panował tam wielki tłok, a jeden z doktorów kazał wszystkim natychmiast opuścić salę. Mimo to, Louis zdążył usłyszeć kilka słów lekarzy.

Harry miał zapaść. Kilka następnych chwil było decydujące.

Książęce Małżeństwo (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz