#1

4.2K 205 56
                                    

29 lipca 1976

Obudzona przez krzyki z dolnej części domu, podniosłam się z łóżka. Starałam się jak najdelikatniej zejść po kilku schodach, żeby widzieć dokładnie co się dzieje. Po kilku sekundach ponownie usłyszałam wrzaski, tym razem bliżej, najprawdopodobniej z salonu. Wychyliłam się delikatnie przez ramę schodów, żeby widzieć całą sytuację. Uniosłam brwi, zdziwiona, że moja mama oraz tata krzyczą na siebie. W porę uniknęłam lecącego małego obrazu, który rzuciła moja rodzicielka.

Nigdy nie widziałam, żeby się kłócili. Moi rodzice byli oaza spokoju, bynajmniej wtedy kiedy jeszcze mieszkałam tutaj codziennie, a później w święta oraz w wakacje, kiedy wracałam do rodziny. Zawsze patrzyłam na nich i myślałam sobie, że to cudowne jaką mam rodzinę. Pomijając moja siostrę, wszyscy akceptowali to, że jestem czarownicą oraz uczę się w Hogwarcie. Mama zawsze pisała do mnie listy, przynajmniej dwa razy w tygodniu, a tata wysyłał paczki ze słodyczami z Londynu, których tam brakuje. Nastała chwila ciszy, żebym znów mogła usłyszeć krzyki, tym razem wyraźniejsze.

- Ona nie może jechać! Nie widziałeś co jest w tych ich ruchomych gazetach?

- Chyba nie myślisz, że zostanie tutaj z nami? Przecież jeszcze sprowadzi na nas jakieś niebezpieczeństwo! - krzyknął mój ojciec, a mi się zrobiło wręcz źle. Nigdy bym nie pomyślała, żeby wstąpić do Voldemorta i jego pupilków.

- Ale tam będzie jeszcze gorzej! Co zrobisz jeśli zabiją nam córkę? - warknęła moja matka, a ja w duchu przyznałam jej rację. Dla własnego oraz ich bezpieczeństwa powinnam wyjechać do Hogwartu.

- Zamknij się, kobieto! Chociaż raz bądź cicho!

Nie mogłam dłużej słuchać tej bezsensownej kłótni, więc zeszłam po schodach i podeszłam do salonu.

- Uspokójcie się. - Przewróciłam oczami. - Nie wiem po co się kłócicie, skoro ja i tak wyjadę do Hogwartu. Mam szesnaście lat. Do osiągnięcia pełnoletności i tak muszę tam chodzić. Nie macie na to wpływu.

- Jak to nie mamy? Jak to nie mamy!? Jesteś nasza córką, nie możesz o sobie sama decydować!

- To nie ja decyduje, tylko minister magii. Mówiłam to miliardy razy. Idę do góry, a wy macie przestać się kłócić. Głowa mi od tego pęka. - I od wczorajszej imprezy z Dorcas.

Chwilę później byłam już w swoim pokoju. Cicho westchnęłam, a następnie usiadłam na szerokim parapecie, rozglądając się wolno po pokoju. W rogu pokoju stała już do połowy zapakowana walizka, która była wypełniona w większości nowymi ubraniami. Dorcas i Ann stwierdziły, że powinnam wymienić zawartość swojej szafy, ponieważ ubieram się jak babcia. Co poradzę, że większość moich ubrań była po starszej siostrze? Ta za dobrze się nie ubierała. Przez cały lipiec pracowałam w małej kawiarence niedaleko dworca w Londynie. Zarobiłam całkiem sporo pieniędzy, głównie z napiwków jakie dostawałam. Większość z nich już postanowiłam wymienić na galeony, w banku Gringotta, a resztę wydałam na kilka imprez z dziewczynami oraz kupienie nowych ubrań.

Po mojej prawej stała duża, stara, drewniana szafa. Była to chyba pamiątka rodzinna, ale nie jestem pewna. Po drugiej stronie pokoju stało małe, jednoosobowe łóżko oraz mała komoda. Zaraz obok znajdowało się  biurko, które zawalone było moimi pracami na eliksiry, obronę przed czarną magią oraz transmutację.

Za trzy dni zaczyna się szkoła, ale jak dla mnie - mogłaby się zacząć nawet dzisiaj. Tęsknię za swoimi współlokatorkami, możliwością czarowania oraz innymi moimi przyjaciółmi, których było niestety stosunkowo nie wiele. To będzie mój szósty rok w Hogwarcie. Przed ostatni. Ciężko w to uwierzyć.

Break The Rules | Jily |Donde viven las historias. Descúbrelo ahora