- Co ubierasz? - zapytałam Lilly. Właśnie szykowałam się na imprezę. Po chwili weszła do mojej garderoby.
- Własnie nie wiem, ale chyba założę tę czerwoną sukienkę. Wiesz, o którą mi chodzi? Tę obcisłą bez ramiączek.
- Yhym - pokiwałam głową - A co ja mam ubrać?
- Hmmm - zaczęła rozglądać się po mojej garderobie w poszukiwaniu idealnej kreacji. Po chwili jej wzrok zatrzymał się, a ona wyciągneła czarną matowa sukienkę do kolan. Góra była obcisła a dół lekko rozkloszowany- Tę!
- Dziękuję, co ja bym bez ciebie zrobiła - przytuliłam ją i poszłam do łazienki się ubrać.
Wzięłam szybki prysznic po czym wytarłam ciało puchowym ręcznikiem. Założyłam sukienkę i zabrałam się za suszenie włosów. Po skończonej czynności wyprostowałam je i ułożyłam. Zrobiłam jeszcze mocny makijaż i wyszłam z łazienki.
Ponownie weszłam do garderoby w poszukiwaniu idealnych butów.
Po chwili takowe znalazłam. Czarne matowe szpilki wysokości około 10 centymetrów. Szybko je założyłam i wróciłam do mojego pokoju.
Z szafki wyciągnełam czarną kopertówkę do której włożyłam pieniądze, telefon, chusteczki i jeszcze kilka potrzebniejszych rzeczy.
Wyszłam z pokoju i zeszłam do salonu. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakiś denny serial czekając na Lill. Po chwili usłyszałam kroki więc się obróciłam. To nie była moja przyjaciółka, tylko mój brat.
- A gdzie ty się wybierasz w takim stroju?
- Na podwieczorek do Królewny Śnieżki. Dostałam zaproszenie od niej i od siedmiu krasnolódków- powiedziałam sarkastycznie.
- A tak poważnie?
- Na imprezę do kumpla.
- Znam go? Kto to? Czym się zajmuję? Skąd go znasz?
- O Boże, wyluzuj. Znam go ze szkoły, jest w mojej klasie. Znasz, był u nas niedawno. Zajmuję się... Nauką?
- No dobra.
Usłyszałam następne kroki. Tym razem to była Lilly. Spojrzałam na zegarek. 19.30. Powinien już być.
Jak na zawołanie zadzwonił dzwonek. Pocałowałam brata w policzek na pożegnanie i ruszyłam do holu wraz z Lilly. Otworzyłam drzwi i ujrzałam za nimi Aidena. Podwoził nas bo my nie znałyśmy drogi.
- Pięknie wyglądacie - powiedział mierząc nas wzrokiem.
- Ty też niczego sobie - powiedziała Lilly. To prawda. Miał czarne spodnie, białą koszulkę, która idealnie opinala jego mięśnie i na koniec kurtkę. No i oczywiście czarne buty.
- Jedźmy już - powiedziałam oschle i skierowałam się do pojazdu. Usiadłam na miejscu pasażera i czekałam na tę dwójkę. Po chwili przyszli i ruszyliśmy.
~~~~~~~~
Zatrzymaliśmy się przed biała willą. Wysiadłam z samochodu i nie czekając na resztę ruszyłam do domu. Gdy weszłam od razu uderzył we mnie zapach alkoholu. Poczekałam na Lilly i gdy ta weszła zaciągnęłam ją do kuchni.
Na początek wypiłyśmy po cztery shoty i ruszyłyśmy na parkiet. Tańczyłyśmy razem przez kilka piosenek, ale w końcu postanowiła pójść poszukać Briana. Nie jestem ślepa, wiem, że wpadł jej w oko.
Tańczyłam sama dopóki nie poczułam dłoni na swoich biodrach. Obróciłam się w stronę partnera i spojrzałam na niego. Blond włosy ułożone w artystyczny nieład, zielone oczy, tunele w uszach i kilka tatuaży.
Był przystojny.
Ale nie tak jak Aiden.
Chwila! Ja tego nie pomyślałam!
Zaczął całować mnie po szyi. Oddałam się pieszczotą. Domyślałam się o co mu chodzi. Po chwili zaczął mnie ciągnąć na piętro jednak ja się wyrwałam.
- No chodź maleńka, wiem, że tego chcesz - wymruczał. Bez zawahania zamachnęłam się i uderzyłam go w nos, z którego zaczęła lecieć krew. Prawdopodobnie jest złamany.
- Masz rację, chciałam to zrobić - powiedziałam i kopnęlam go w krocze przez co zawył i upadł na podłogę. Po całej sytuacji poszłam do kuchni po drinka nie zwracając większej uwagi na tłum gapiów.
~~~~~~~~
Chyba wypiłam troszeczkę za dużo. Ale tylko troszeczkę!
Wpierw cztery shoty, następnie drinka, kolejne dwa, zawody kto wypije najwięcej shotów, ktore wygrałam, wypijając ich chyba około dziesięć w pół minuty, chyba ze trzy piwa i na koniec jeszcze jednego drinka.
Ale nie jestem pijana! Jestem w pełni trzeźwa!
Była już czwarta nad ranem i nie było już prawie wcale ludzi. Aiden zaoferował podwieźć mnie i Lilly, bo on dzisiaj wcale nie pił, robił za kierowcę. Zgodziłyśmy się.
Już po dziesięciu minutach byłyśmy w domu. Z trudem zdjęłam buty nie chcąc nikogo obudzić. Moje plany legły w gruzach gdy dostrzegłam palące się światło w salonie. Po chwili z pokoju wyszedł mój brat.
- O której to się wraca do domu?! - wydarł się.
- Nie marudź i daj mi spać - mruknęłam i ruszyłam w stronę schodów lekko się chwiejąc. I teraz najtrudniejszy moment.
Włożyłam jedną stopę na pierwszy schodek i podpierając się na poręczy zaczęłam wchodzić coraz wyżej. W końcu jednak straciłam równowagę i poleciałam do tyłu. Na szczęście Matt mnie złapał.
-Ja cię lepiej zaniosę- powiedział i wniósł mnie na górę i do mojego pokoju, po czym oświadczył, że idzie jeszcze po Lilly.
Zdjęłam sukienkę i rzuciłam się na łóżko. Po chwili poczułam jak ogarnia mnie błogi sen.
~~~~~~~~
Obudziłam się koło południa z okropnym bólem głowy. Kac morderca nie ma serca. Kto w ogóle wymyślił kaca? Jakiś ułom chyba. Zabić zanim złoży jaja.
Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Zaczęłam przeszukiwać szafki w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych i szklanki wody.
Po chwili znalazłam to czego szukałam. Wzięłam dwie tabletki i zostawiłam resztę dla Lilly.
Nie miałam ochoty na śniadanie więc wróciłam do pokoju i umyłam zęby, po czym rozczesałam włosy i ubrałam się w czarny top i krótkie spodenki. Założyłam buty na koturnie i zrobiłam mocny makijaż.
Wyszłam z łazienki i spakowałam kilka rzeczy do mojej czarnej torebki. Postanowiłam iść na śniadanie do Starbucksa.
Ponownie weszłam do kuchni i wzięłam tabletki przeciwbólowe i wodę po czym poszłam zanieść je Lilly.
Spała, więc zaczęłam ją budzić. Po chwili otworzyła oczy i spojrzała na mnie zaspana.
- Wstawaj śpiąca królewno. Tu masz tabletki i wodę - wskazałam na stolik nocny - I wstawaj bo idziemy do Starbucksa na śniadanie - nie ruszała się - No już, już, bo wrócę z wiadrem lodowatej wody - powoli wstała, jęcząc - Czekam na dole, widzę cię tam za dziesięć minut.
Zeszłam do salonu i czekałam na nią na kanapie. Zeszła po określonym czasie.
- No to idziemy - powiedzialam, po czym ruszyłyśmy do mojego samochodu i pojechałyśmy do Starbucksa.
~~~~~~~~
Dotarłyśmy tam po kilku minutach i od razu rozpoznałam twarze 'wspaniałej czwórki'. Pokiwałam im i razem z Lilly dosiadłyśmy się do nich.
![](https://img.wattpad.com/cover/84215626-288-k129442.jpg)
YOU ARE READING
Shadow Of Death
Teen FictionNastoletnia dziewczyna imieniem Rose zmienia się całkowicie przez kilka sytuacji z przeszłości. Dla tych, którzy jej nie znają, wydaję się bezuczuciową suką. Głęboko w środku jednak wciąż jest taka sama. Swoją prawdziwą twarz pokazuje tylko przy tyc...