Rozdział 5

354 42 2
                                    

Zauważyłam że w ciemności,  oczy Sebastiana błyszczały o wiele mocniej niż w dzień. Natomiast Robert zmienił się bardzo.  Jego piękne brązowe oczy zmieniły barwę na czerwoną. Właściwie co do jego wyglądu to tylko tyle widziałam. Sebastian miał rację on jest wampirem.  Nie wiem dla czego ale ten fakt mnie zasmucił. No dobra, nie każdemu się zdarza być wampirem czy wilkiem. To jednak przesada ,ja przesadzam. Nie umiem o tym zapomnieć. Miałam wrażenie że las zmienia się w labirynt.  Nagle zatrzymaliśmy się. Stanęliśmy za jakimś drzewem i wyjrzeliśmy. Nie uwierzyłam własnym oczom i obróciłam się do Sebastiana, on zrobił to samo. Chyba też nie wierzył w to co zobaczył. Wyjrzeliśmy jeszcze raz.  Wszędzie było pełno krwi.  Wyglądało to okropnie. Wychodziło na to że jeśli nie jesteś ani szybki ani silny to giniesz. 

-Nie myślałem, że są tak blisko... - Mówił szeptem.

-A w ogóle wiedziałeś, że są gdzieś tu?

-Nie...

Usłyszeliśmy krzyk zza namiotu, znajomy głos... Bardzo znajomy. Chciałam żeby to jednak był ktoś kogo nie znam.

-Co to? - Wystraszyłam się. Coś w krzakach zaczęło się ruszać.

-Lepiej uciekajmy stąd. - Powiedział Sebastian. Obróciłam się jeszcze raz i zobaczyłam wychodząc z namiotu Miriam.

Co ona tu robi? - Myślałam.

Uciekając wpadliśmy na wystraszoną Belle. Była cała zapłakana. Nie wiem co zobaczyła ale widać było, że to strasznie nią wstrząsnęło.

-Co się stało?! - Sebastian próbował dowiedzieć co się stało i uspokoić ją. Jednak wątpiłam, że krzykiem coś zdziała.

-Porwali go, zabrali go! - Wyglądała strasznie w tym stanie. Położyłam rękę na ramieniu Sebastiana dając mu znak,  że teraz ja spróbuję. Odsunął się.

-Kogo zabrali? - Spytałam.

-Jacka. - Cały czas płakała. Spojrzałam na Sebastiana. Oboje już wiedzieliśmy czyj krzyk słyszeliśmy.

Odprowadziliśmy Belle do...można to nazwać obozem. Położone jest blisko szkoły ale nie ma tam domków. Są namioty. Potem z Sebastianem chcieliśmy jeszcze troszkę pochodzić ale w pewnym momencie wezwały go ważne sprawy...w związku z tym chodziłam sama. Gdy miałam już zawrócić dobiegły mnie głosy rozmowy. Podeszłam bliżej. Tyłem do mnie stał Robert i Dymitr. Byli przed drzewem które pełniło funkcję tablicy. Na tablicy były poumieszczane różne fotografie i notatki. Niestety mój słuch nie był jeszcze tak dobrze wyczulony i nie słyszałam o czym mówili. Za to kiedy odeszli podeszłam bliżej. Na samej górze widniał nagłówek ,,WYELIMINOWANI".  Nie poznałam twarzy ale na ostatniej fotografii był Jacek. Niżej było ,,Ofiary". Tam było moje zdjęcie. Belli,Sebastiana i jeszcze kilku osób, które znam. Na ostatnim punkcie było napisane ,,Kolejny Cel". Wystraszyłam się. Tam było zdjęcie Alex! Mojej najlepszej przyjaciółki. I napis: W parku o północy.

Północ? - Pomyślałam. - Hmmm... Północ ma być za kilka dni.

-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Dziwne, że o tym nie wiesz. - Wystraszyłam się.  Spojrzałam przez ramię.  Zobaczyłam Roberta. Obróciłam się do niego.

-Ciekawość to nie grzech... - Poprawiłam go.

-Jesteś pewna? - Nie spuszczał ze mnie wzroku nawet na chwilę. To mnie najbardziej chyba przerażało.

-Chyba tak. - Przewróciłam oczami i spojrzałam w bok.

-Chyba? - Zrobił krok w moją stronę. - Co cię tu sprowadza o tej porze? - Powoli zrobiłam mały krok do tyłu, bardzo przy tym niepewnie.

-Randka.

-Z kim? - Zrobił kolejny krok w moją stronę.

-A co? Zazdrosny jesteś? - Odsunęłam się.

-Nie uciekaj... 

-Nie uciekam... Tylko...trochę późno się zrobiło... Chyba już pójdę... - Znowu się cofnęłam.

-Nie ma pośpiechu. - Rzucił się w moją stronę. 

-----------------

Kochane wilczki ♥

Jak wam się podoba ta cała sytuacja? (Jeśli rozdział cię chodź trochę zaciekawił to zostaw gwiazdkę ♥♥♥).


Wataha [zawieszone]Where stories live. Discover now