Bella
-Jeff rusz dupę!-Krzyknęłam lekko poirytowana tym gdzie siedzi mój logicznie (Wyczuj sarkazm) myślący przyjaciel, który przyjaźni się ze mną tylko dla tego że mam czekoladę w kieszeni.
-Oj oj.. daj się jeszcze raz przejechać!-Siedział na motorze i zrobił minę ,,I tak nie obchodzi mnie twoje zdanie, ale się pytam".
-JEFFREY'U PAWLE MARIOLO ADAMIE TURNER! CZY MAM CI PRZYPOMNIEĆ, ŻE SIEDZISZ NA KARUZELI DLA 4-LATKÓW I WYDAJESZ ODGŁOSY JAKBYŚ SIĘ DUSIŁ KOTEM POD WODĄ?!-Wrzasnęłam na niego. Już mam go dość.
~2 GODZINY PÓŹNIEJ~
-Jeff.. co my robimy na imprezie jakiegoś dzieciaka? I czemu ty jesteś w stroju klauna?-Strzeliłam FacePlama.
-Cichaj.. dostaje za to kasę-Mruknął zadowolony.
-Dobra.. too działał!-Przewróciłam oczami.
-Dzieci! Chcecie usłyszeć kawał?-Powiedział tym swoim ,,ćpunskim" głosem. To się źle skończy..
-No więc.. Jedzie mała Ania na rowerku..ii... przejechał ją autobus-Wiedziałam-Czemu Ania nie płacze? Bo kierownica przebiła jej płuca.
-Jeff!-Krzyknęłam. Złapałam jego rękę i pociągnęłam za sobą do naszego domu.
-Co?-Spytał jakby nigdy nic.
-Co?..Ty się pytasz ,,Co?"-Opadłam na kanapę-Nie mam do ciebie już sił.
-Ammm.. A masz czeko-czeko-czekoladę?-A on tylko by o jednym.
-Ehh.. mam-Wyciągnęłam z kieszeni mały czekoladowy baton i wręczyłam mu. Ten wydał cichy pisk i zajął się zajadaniem, cały był od czekolady.. na co ja zachichotałam.
-Z czego się śmiejesz?-Popatrzył na mnie czerwonymi oczami.
-Popatrz w lustro..-Zaczęłam się głośno śmiać. Ten podszedł do lustra wiszącego koło nas na ścianie.
-No co.. widzę tylko przystojnego i mądrego demona-Nie zapomniałam wspomnieć, że jest demonem, a ja Aniołem-I do tego skromnego... taak jestem najskromniejszą osobą na tym marnym, bez-jednorożcownym świecie.
-Taa.. ty jesteś skromny, a ja to Święty Mikołaj-Burknęłam.
-Hmm.. prawda.. trochę przytyłaś i jesteś podobna do niego.
-Coś ty powiedział?!
-Nie słyszałaś? Powinnaś iść do logopedy z oczami, bo nic nie słyszysz-Próbował zabłysnąć.
~NAZAJUTRZ RANO~
-Aaaaa!!! Zabijgozabijgozabijgozabijgo!-Oo! Super.. narkoman wrzeszczy. Stanęłam w progu do kuchni, gdzie Jeff stał na blacie z miotłą w ręku.
-Co znowu?-Spytałam rozbawiona.
-P-p-p-p--p-p-p-p-p-pająk!-Język mu się plątał. Jak wrzasnęłam i już po chwili znalazłam się koło niego z gitarą.
-Gdzie?!?!-Piszczałam. Ten pokazał na małego, ohydnego i przerażającego pająka na środku kuchni.
-Co myślisz o przeprowadzce?-Zapytał przestraszony.
-To nie pomoże! Trzeba spalić ten dom!-Krzyknęłam.
-Ty idziesz po zapałki, ja po benzynę.
-Nie! Nie zejdę z tego dopóki on nie zniknie!-Zaprotestowałam.
-Uff.. miałem nadzieję że to powi...chwila.. gdzie ten pająk?-Popatrzyliśmy na siebie.
~15 minut później~
-No.. dom spalony.. tylko, gdzie my się teraz wprosimy?-Zapytałam.
-Hmm.. Marek? (Kanato)..
-Możliwe..
UWAGA UWAGA!
POMYŚLAŁEM ŻE ZAWSZE NA KONIEC BĘDĘ PISAŁ JAKIŚ KAWAŁ, ŻEBYŚCIE SIĘ CHOĆ TROCHĘ ZAŚMIALI :D
- Przychodzi baba do lekarza. Panie doktorze jestem chora na skleroze.
- Od kiedy?
- Co od kiedy?
Taak wiem to było suche jak woda ;-;
Lub Bella stojąca w płonieniach
Taak.. Bella w płonieniach...
![](https://img.wattpad.com/cover/91302041-288-k163008.jpg)
YOU ARE READING
Zjarane Przygodny Jeffa i Belli
HumorPrzed przeczytaniem tej zajebistości skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą gdyż każda sarkastyczna uwaga i żart Jeff'a za poważnie zrozumiana może zaszkodzić twojemu życiu lub zdrowiu.