-2-

9.6K 553 55
                                    

Coraz bliżej święta! Coraz bliżej święta! Jednak powiem wam tylko, że życzę miłej, radosnej wigilii klasowej, pracowniczej (?)!

-Nieznana-

No POV

Siwowłosy mężczyzna wpadł do pokoju jak burza. Musiał szybko się stąd zwijać. Słyszał, że wilkołaki, te okropne stwory, chcą go mieć.

Stare oczy przeszukiwały wzrokiem każdą kartkę.

-Musi gdzieś tu być!-Krzyknął rozłoszczony.

-Co znowu zrobiłeś?

W pokoju rozległ się lekki jak piórko kobiecy głos. Mężczyzna obejrzał się przerażony.

Na blacie stolika siedziała wysoka brunetka o bladych oczach, jakby nie miały one koloru.  Kobieta była smukła i szybka, a do tego umięśniona. Miała niezły tyłek i cycki. Każdy mógł powiedzieć, że jest bardzo atrakcyjna.

-Cóż się stało?-Powtórzyła i założyła nogę na nogę.

Miała na sobie czarną koszulkę i czerwoną krótką spódniczkę, a na to nałożony fartuch laboratoryjny.

Mężczyzna przełknął ślinę i poczuł, że jego serce przyśpiesza. Pomimo faktu, że ona była tylko kobietą bardzo się jej bał. Wytarł dłonie w swój biały fartuch, pozostawiając na nim żółte plamy.

-Nie mam czasu! Wilkołaki depczą mi po piętach!

Mężczyzna odwrócił się do biurka i znów przetrząsnął jego szuflady. W powietrze leciały papierzyska.

Kobieta zniesmaczona zatkała nos, kiedy z półki spadła jakaś probówka. Unoszący się zapach palił zatoki. Naukowiec nawet nie zauważył dziwnej cieczy, kapiącej niedaleko.

Z zaciętością przewracał papiery, wyrywał szuflady, a w złości kopał biurko.

Kiedy nic nie znalazł odsunął się wściekły od mebla.

-Gdzie jest to cholerstwo?!

Kobieta pokręciła głową i wyjęła z kieszeni paczkę papierosów. Musiała zapalić, ten zapach był niczym opary piekielne.

Podpaliła końcówkę zapalniczką z obrazkiem lisa.

Mężczyzna odwrócił się i już miał ją skrytykować-jak zawsze- ale zrezygnował. Przeszedł przez pokój do okna i przejrzał kolejne półki, a ona wodziła za nim wzrokiem.

-Czego szukasz, Henry?

Mężczyzna z westchnieniem rzucił papiery z wykresami na biurko.

-Muszę mieć dane o tych wilkach.

Czarne włosy opadły na mgliste oczy, to spojrzenie wydawało się należeć do niewidomej.

-Jakich wilkach, kochany?

Kobieta była wyraźnie niezadowolona. Czyżby Henry coś przed nią ukrywał? Przecież nie powinien prawda? Henry wiedział, że ona szybko się denerwuje.

-Czego mi nie mówisz? -Wypuściła dymek z ust, zauważając, jak mało zostało jej papierosów.

Miała swoją ulubioną markę, którą nielegalnie sprowadzano z Hominium [Europa]. Musiała mieć nową paczkę. I to już niedługo.

-J-ja? -Henry zająkał się.-J-ja mó-wię pr-r-awdę.

Dziewczyna zgasiła papierosa o blat. Miała gdzieś, że zostawiła na drewnie ślad.

Kobieta wstała, znacznie górowała nad mężczyzną. Henry przeraził się. Poczuł pot, który płynął jak morze po jego skórze. Przez plecy za to przeszedł mu dreszcz.

Zaczął się cofać, aż uderzył plecami w ścianę. Kobieta podeszła do niego,  kiedy stała kilka centymetrów od niego, zapaliła papierosa.

-Henry. Mój kochany Henry- Obłokiem dymu, chuchnęła mu w twarz. -Powiedz, co się dzieje, ptaszyno?

Henry zadrżał, a słowa wyleciały z jego ust jak z armaty.

-Jestem ścigany. Ponoć Cassandra Sarascu znalazła swoją córkę Camille. Ta dziewczyna chcę odnaleźć siostry, a że jej mężem jest alfa to...

Plask! Trzask!

Głowa mężczyzny uderzyła w ścianę. Kobieta patrzyła na niego z furią, od której jej oczy zaczynały się świecić.

-Kolejna suka Loumiere ma Alfę! Niech je piekło pochłonie! Toż to zwykłe dziwki!

Kobieta była rozwścieczona.

Niemożliwe, żeby Cassandra Loumiere mogła znów zniszczyć mój plan!  -Pomyślała.

Mężczyzna odwrócił głowę w jej stronę. Jego policzek był czerwony i podrapany, a z przeciętego łuku brwiowego ciekła krew.

-O kim ty mówisz?-Zapytał cichym głosikiem.

Kobieta uśmiechnęła się, a w uśmiechu mężczyzna dostrzegł kły.

Krzyknął.

-Jesteś potworem! Takim samym jak oni! My was...

Złapała go za szyję i podniosła do góry.

-Zamilcz nędzna kreaturo. To kim jestem przewyższa poziom twojego rozumowania- Ścisnęła dłoń i wbiła pazury w jego skórę, pociekła krew. -Już mi się do niczego nie przydasz.

Pociągnęła go do siebie i pchnęła. Jego ciało poleciało do przodu w stronę blatu stołu. Twarz zderzyła się z drewnianą powierzchnią i po chwili ciało upadło na podłogę.
Kobieta usiadła Henry'emu na plecach i złapała w dłonie jego głowę.

-Żegnaj, ptaszyno- Rzekła skręcając mu kark.

Kiedy ciało przestało się ruszać, kobieta wyjęła papierosa z paczki i zapaliła.

-Przez Ciebie skończyły mi się fajki- Warknęła i wychodząc kopnęła zwłoki.

Pożądana przez złotoWhere stories live. Discover now