1. Lucky One 1

174 17 11
                                    

Exact /ˈɛɡˈzækt/ - ścisły

Dzień Pierwszy. Wyruszamy ku wiecznemu szczęściu.

Z głośników mini wieży zaczynały dobiegać pierwsze melodie "Sinfonietty" Leosa Janacka, gdy zapaliły się wszystkie światła w przestronnym, ascetycznie urządzonym laboratorium. Do środka wszedł nie do końca rozbudzony, przecierający oczy jasnowłosy chłopak, odkładając malutkiego pilota na półkę koło wejścia. Z głośnym ziewnięciem odłożył skórzaną torbę przy jednym ze stanowisk i ruszył w stronę niewielkiego aneksu kuchennego, gdzie włączył ekspres do kawy, w równym rzędzie układając 6 różnokolorowych kubków. Wyjrzał z kuchenki, gdy drzwi ponownie trzasnęły, a do środka weszła zawzięcie dyskutująca dwójka chłopaków, z których niższy kręcił przecząco głową, zawzięcie gestykulując.

- Nie, Genius Loci nie da się odróżnić od krajobrazu, ile razy jeszcze będziemy wałkować ten temat? - Zapytał, wieszając kurtkę na oparciu krzesła stojącego przy najbardziej uporządkowanym stanowisku. - Przecież gdyby to było możliwe, zjawisko byłoby łatwiejsze do namierzenia, a to jest naprawdę niedorzeczne, że...o, cześć Suho. Nikogo jeszcze nie ma? - Zapytał, zerkając na duży zegar wiszący nad drzwiami, którego wskazówki zbliżały się do godziny ósmej.

- Nie, Kai tylko napisał, że się spóźni i będzie po 9 - odpowiedział jasnowłosy, podając im kubki z kawą. Pozostała dwójka wymieniła znaczące spojrzenia i pokręciła głowami z lekkim niedowierzaniem. - Tak, wiem, spóźni się już chyba 7 raz w tym miesiącu, ale zawsze siedzi najdłużej z nas wszystkich i pracuje.

- A potem przychodzisz rano i przeważnie jest tu taki burdel, że zastanawiasz się co on takiego właściwie robił - odpowiedział sarkastycznym głosem wyższy, ogarniając przydługawą czarną grzywkę z oczu.

- Sehun widzę jak zawsze w formie - powiedział wchodzący do środka ciemnowłosy chłopak, posyłając im szeroki uśmiech. Wyciągnął z uszu słuchawki, z których dobiegały dźwięki "Starways To Heaven". - Suho, zrobiłeś może kawę? I kto znowu puszcza tu od rana Janacka, mówiłem już, że jest za mroczny, od razu wszystkiego się odechciewa.

- Kawa się robi - odkrzyknął Suho, ignorując dalszą część o wyborze muzyki. Dzisiaj była jego kolej. - D.O, chodź, pomożesz mi się zabrać. - Niższy chłopak odstawił na biurko swoją kawę i ruszył w stronę niewielkiego aneksu kuchennego. D.O przez chwilę przyglądał się Suho, który odliczał według wywieszonej na ścianie listy kolejne łyżeczki cukru.

- Co jest? - Zapytał D.O, zaplatając dłonie na piersi. - Dziwnie się zachowujesz. Nawet nie skomentowałeś Chena i jego nienawiści do muzyki klasycznej.

- Dostałem rano telefon - powiedział cicho, zerkając w stronę kolejnych wchodzących do laboratorium osób. - Dzwonił asystent pana Milforda. Prosił o spotkanie dzisiaj po południu w ich siedzibie.

 - Tak nagle? - Zaskoczony D.O zmarszczył brwi, pogrążając się w zadumie. - Nie kontaktowali się z nami od...od ponad roku, o ile dobrze liczę. Myślałem, że jednak się wycofali.

- Najwidoczniej nie. Nie wiem jak, ale chyba dowiedzieli się o tym, co udało nam się w końcu znaleźć.

- Ale jak...

- Nie wiem - Suho pokręcił głową, wahając się na moment przed ostatnim, ostatnim kubkiem ze swoim imieniem. Ile ja właściwie słodzę? - Ale trzeba się dowiedzieć. Wiadomość nie powinna była się rozejść, tym bardziej, że Xiumin i Chanyeol jeszcze nie wrócili.

- I co zrobisz? - D.O wsypał do niebieskiego kubka półtorej łyżeczki i podał kubek jasnowłosemu, który przyjął go z lekką ulgą. - Pójdziesz na spotkanie?

Ex'ActOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz