18. I'll stand by you

1.3K 113 17
                                    

Chyba nikt nie sądził, że Warden Perry Smith faktycznie zostanie skazany, prawda?  No może z wyjątkiem Chloe i Penelope Decker oraz Lucyfera, którzy do końca mieli nadzieję, że jednak wszystko skończy się dobrze. I może by się skończyło, gdyby nie nagłe zniknięcie Borisa tuż przed zeznaniami...

Kiedy Książę Ciemności zobaczył idącego dumnie korytarzem Smitha, który miał czelność się do nich uśmiechać, nie wytrzymał. Szybkim krokiem zaszedł mu drogę, po czym jedną ręką przygwoździł delikwenta do ściany, chwytając go za szyję.

- Lucyferze, co ty wyrabiasz? - spytała już nie tyle zrozpaczona, co i przerażona Chloe. Wciąż byli w sądzie. Naprawdę nie chciała, aby Lucyfer wpakował się w kłopoty. Szczególnie nie teraz.

- Wymierzam karę - stwierdził, po czym skierował wściekły wzrok w stronę mordercy i chwilę później, kiedy tylko Diabeł pokazał swoje prawdziwe oblicze, Smith zaczął krzyczeć z przerażenia.

- Puść go! - krzyknął ochroniarz, którego zza rogu zaalarmował dopiero krzyk mężczyzny. 

Lucyfer miał już zamiar spytać się, co ochroniarz mu zrobi, jeśli nie puści Perry'ego, ale przypomniał sobie, że nie jest już dłużej nieśmiertelny. Nie chciał ryzykować. Pasjonowała go jego śmiertelność i to, dlaczego się taki staje, ale na pewno nie pasjonował go ból towarzyszący postrzałowi. Raz już go doświadczył i ten raz zdecydowanie mu wystarczał.

Ostrożnie puścił więc mordercę i cofnął się o kilka kroków do tyłu. 

- Co ci odbiło?! - spytała zdenerwowana Chloe, widząc Perry'ego zwijającego się na podłodze.

- Każdy morderca zasługuje na karę, detektywie - powiedział, zdecydowanym tonem, Lucyfer. - Ten łajdak nie może chodzić niewinnie...

- To nie jest sposób! - powiedziała zdenerwowana.

Lucyfer skinął tylko głową i wtedy go olśniło. Warden Perry Smith należał do rosyjskiej mafii, a kiedy imprezował z Constantinem, egzorcysta wspominał coś o znajomym, który był zamierzany w działalność jednej z rosyjskich mafii. Jakże ten świat bywa mały...

Kiedy tylko Chloe oświadczyła, że chce być sama i pojechała do domu, Lucyfer odszukał wizytówkę Johna Constantine'a, którą ciągle miał przy sobie i wybrał numer przyjaciela. Zadał pytanie, gdy ten tylko odebrał telefon.

- Wiem, że zazwyczaj to ja załatwiam przysługi, ale... Ile zajmie ci skontaktowanie się z kolegą z rosyjskiej mafii?  - zapytał nieco radosnym, nieco przerażającym głosem, co nieco zaniepokoiło egzorcystę.

- Po co ci jego numer?

- Mam problem - przyznał Diabeł. - Nazywa się Warden Perry Smith...

- Słyszałem o tej sprawie w telewizji - przyznał John. - Nie został skazany?

- Nie - odparł Lucyfer. - Dasz mi ten numer, czy nie?

- Sam się tym zajmę - poinformował go John. 

- O, w porządku - stwierdził Lucyfer, po czym spostrzegł, że Constantine się rozłączył.

Lucyfer postanowił śledzić Smitha. Chciał widzieć, jak tajemniczy przyjaciel Johna Constantine'a rozprawi się z mordercą ojca Chloe. Kilka godzin później, siedząc w samochodzie, pod domem Smitha, zauważył jak  nagle, jakby znikąd, pojawił się sznur z harpunem, który wbił się w ścianę domu Wardena. Dosłownie sekundę później zobaczył, jak po linie zjeżdża postawny, zakapturzony mężczyzna z... łukiem?! Mściciel wybił szybę w oknie i w ten sposób dostał się do środka. Diabeł nie bardzo rozumiał, o co w tym wszystkim chodzi, ale nie ukrywał, że staroświeckie metody mogą być dobre. 

Lucyfer podbiegł do domu i wejrzał przez wybitą szybę.

- Nie zabijesz mnie - powiedział pewny siebie Smith, zbyt pewny. - Plotki mówią, że już tego nie robisz.

- W takim razie plotki się mylą - powiedział ostro napastnik, a chwilę później Perry leżał na podłodze ze strzałą wystająca z klatki piersiowej. 

Mściciel ruszył w stronę okna i, nim Lucyfer zdążył się zorientować, poczuł jak strzała odbija się od jego skóry. Zdezorientowany spojrzał na przedziurawiony garnitur.

- Masz pojęcie ile kosztowała ta marynarka? - spytał strzelca.

- Nie powinno cię tu być - powiedział ostro napastnik, celując w Diabła kolejną strzałą.

- Chciałem tylko podziękować - powiedział z naciskiem. - Wygląda na to, że mam teraz u ciebie dług.

- Ty jesteś znajomym Johna? - zapytał nieco speszony napastnik, a kiedy Diabeł przytaknął, opuścił łuk.

- Lucyfer Morningstar - przedstawił się.

- Green Arrow - odpowiedział mściciel.

- Spodziewałem się usłyszeć twoje prawdziwe nazwisko - powiedział Lucyfer, uśmiechając się przy tym lekko.

- Mogłeś zdradzić je pierwszy - odparł Green Arrow, po czym zawiesił łuk na linie i podciągnął się do góry.

Diabeł westchnął z lekkim podziwem, po czym poprawił garnitur i ruszył w stronę samochodu. Odjechał zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek zauważyć.

-------------------------------------------

Dzisiaj znowu ciut krócej, ale jestem zajęta paroma sprawami (niektórzy czytający, którzy bliżej mnie znają, wiedzą o co chodzi), także słabo stoję z czasem, aby napisać coś dłuższego.

Nie wiem jak będzie z dodawaniem rozdziałów przez najbliższe dni, ze względu na święta. Postaram się je wrzucać jak do tej pory, ale nic nie obiecuję. Korzystając jednak z dzisiejszej okazji...

Życzę Wam wszystkim ciepłych, radosnych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia. Dużo prezentów pod choinką i spełnienia marzeń. Życzę Wam także Szczęśliwego Nowego Roku, no i żeby do 17 stycznia szybko czas zleciał. Wesołych Świąt!

Hi, it's DevilWhere stories live. Discover now