Hoł, hoł, hoł. Z okazji świąt, życzę Wam wszystkiego, co najlepsze, dużo zdrowia, szczęścia, radości i dobrych skinów ze skrzynek (oraz McHanzo w kanonie). Mam nadzieję, iż ten dodatek będzie dla Was miłym zwieńczeniem tegorocznych świąt. Ponieważ pan Blizzard dał swoim dzieciom świąteczny komiks związany ze Smugą postanowiłam, że napiszę swoje hc dotyczące pozostałych herosów na podstawie obrazków, które dostaliśmy.
Kanada, Ottawa
Spóźniał się.
Fara z trudem powstrzymywała się od uderzania nerwowo widelcem o brzeg talerza. Co chwila spoglądała na zegarek w swoim telefonie, jakby w ten sposób mogła przyspieszyć czas. Co jeżeli on tu był, a ona go nie zauważyła? Czy zdążył już wyjść, równie zniecierpliwiony oczekiwaniem na nią? Przecież nie miał pojęcia, kogo ma się spodziewać.
Odwróciła głowę, aby móc zobaczyć śnieg, sypiący nieprzerwanie od momentu, w którym weszła do restauracji. Oglądała prognozę pogody, w której Mei ostrzegała Anglię przed zamieciami. Jej zdaniem, Kanadyjczyków również powinno to dotyczyć. Większość ulic była nieprzejezdna, a chodniki zamieniały się w lodowiska. Przyjechała do Ottawy tydzień przed Wigilią, lecz śnieg zaczął sypać dopiero dwa dni temu, najbardziej zaskakując firmy, zajmujące się odśnieżaniem.
W Egipcie, zimą, również padał śnieg, nawet w temperaturze ponad trzydziestu stopni. Był to efekt zrujnowanego klimatu, dziury ozonowej i innych szkód, które wyrządził naturze człowiek. W dzieciństwie jednak nie przejmowała się takimi sprawami, wyciągając ręce ku niebu, marząc o tym, by wzbić się w powietrze. Chciała wirować pośród płatków śniegu, pozwolić, aby zamieniły ją w małego bałwanka. Na lodówce, w jej rodzinnym domu, nadal wisiał obrazek, który namalowała w wieku siedmiu lat. Ukazywał Farę w stroju baletnicy, otoczonej błyszczącymi naklejkami w kształtach śnieżynek, lampek na choinkę oraz bombek. Ana zawsze pokazywała go gościom, a jej córka prężyła się dumnie. Dziś miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Nie przyjdzie - powiedziała kelnerka, przechodząca obok jej stolika. Tlenione włosy upięła bandaną, a makijaż wręcz odchodził od jej twarzy. Położyła na swojej okrągłej tacy jej pustą filiżankę po kawie, głośno przeżuwając gumę. Fara zamrugała gwałtownie, wyrwana ze świata dziecięcych marzeń.
− Co?
− Nie przyjdzie − powtórzyła kobieta, niezrażona ostrym tonem młodej Amari. Wręcz przeciwnie, patrzyła na nią ze współczuciem, mrugając sztucznymi, posklejanymi rzęsami. Wytarła dłonie w firmowy fartuch, wskazując na jej niedojedzoną szarlotkę. − Mogę już ją zabrać?
− Nie. Poproszę... jeszcze jedną kawę. I sernik.
− Dobrze − kelnerka wpisała jej zamówienie w swoim notesie. − Wystawił cię. I to w święta. Pewnie nawet nie zadzwonił z wymówką, co? Nie marnuj czasu na takiego frajera, złotko. Najlepiej w ogóle nie marnuj czasu.
Odeszła, kołysząc biodrami w rytm melodii w jej głowie. Fara chciała zaprotestować, ale czuła, że ta baba mogła mieć rację. Rzuciła okiem na swoje ciasto, a przygnębienie pozbawiło ją apetytu. Powinna zostać z mamą. W końcu było Boże Narodzenie. Czas dla bliskich, a nie dla mężczyzn, którzy nie potrafili wykorzystać kolejnej szansy.
Wrzuciła telefon do torebki, gdy do jej stolika podszedł wysoki facet ze szpakowatymi włosami. Od razu rzuciła jej się w oczy jego dobrze zarysowana szczęka oraz wąski nos. W jego ubiorze dominowała czerń i khaki, czyli kolory, dzięki którym mieli siebie rozpoznać. Twarz kobiety rozświetlił uśmiech.
− Fareeha Amari? − zapytał niepewnie z francuskim akcentem. Kiwnęła głową, więc zaczął ściągać swoją kurtkę, przyprószoną śniegiem. − Są straszliwe korki. Wyjechałem wcześniej, ale nawet to nie uchroniło mnie przed czekaniem. Okropna pogoda.
CZYTASZ
Overwatch: Smok w Południe
FanfictionFanfiction o McHanzo (McCree i Hanzo) mojego autorstwa. Link do okładki : https://fr.fanpop.com/clubs/our-club/images/39753233/title/mchanzo-photo Overwatch rozpadło się drugi raz, mimo że zło nadal czaiło się na świecie. W obliczu nadciągające...