Rozdział 9

8.3K 605 180
                                    

- Więc lubisz wafle kajmakowe? - spytałem kładąc się wygodnie w poprzek dywanu. Tom siedział na kanapie nerwowo strzepując kurz, którego zresztą nie było, z peleryny. 

Stał się dość nieśmiały, chociaż równie dobrze mógł zawsze taki być. Jednak pewna doza wiary w swoją wyższość nie pozwalała mu na zagłębienie się w swoje prawdziwe, od lat skrywane "ja". Jednak to tylko domysły, równie dobrze może się obawiać dzisiejszej nocy. Mam tylko nadzieję, że nie żałuje swoich czynów. Po tym wszystkim nie byłbym w stanie się już wycofać.

- Myślę, że tak... - mruknął cicho i wymijająco, co zresztą od czasu Nocy Duchów coraz częściej mu się przytrafiało. - Lubie ich smak. Natomiast nie lubię wspomnień z nimi związanych. To były jedyne słodycze, które dawano w sierocińcu - dodał cicho.

Czekaj... Zaraz, co?

Czy on się odkrył, powiedział coś na temat swojej przeszłości? Zdradził mi tak ważną część swojego życia? 

Doskonale wiedziałem o co mu chodzi. Złe osoby, złe miejsca, złe wydarzenia. To wszystko może nam obrzydzić daną rzecz. To jak słuchanie danej playlisty podczas wykonywania danej czynności. Gdy tylko usłyszysz piosenkę od razu przypomnisz sobie co wtedy robiłeś. Miałem kilka takich wspomnień z dzieciństwa. Ciągną się one za tobą i dręczą w najmniej spodziewanych momentach. Jestem szczęśliwy, że zdołałem się ich pozbyć. 

- To dobrze. Bo chcę sprawić, że zdobędziesz nowe wspomnienia. I już nigdy jedząc wafle kajmakowe nie poczujesz smutku.

Usiadłem powoli krzyżując nogi i wpatrywałem się w niego. W tak intensywny, pełen zadziwienia i szczęścia sposób.

Postanowił zaufać mi.

A mi ten fakt sprawiał przeogromną radość.

Pieprzyć jakiekolwiek plany czy misje. Nie interesuje mnie już to.

Liczą się tylko te niepewne oczy wpatrujące się wszędzie tylko nie we mnie. Jakby czekając na moją reakcję. Jakby bojąc się, że odrzucę go z przez coś tak błahego. Czegoś na co nie miał najmniejszego wpływu.

- Tom - powiedziałem do niego by w końcu spojrzał na mnie. Zrobił to dość niechętnie, jakby czarny dywan pochłonął jego uwagę zupełnie  - Podejdź. Pamiętasz jak mówiłem, że rozumiem cię bardziej niż sądzisz?

Dołączył do mnie niepewnie, tak różnie od momentów, gdy z zachłannością mnie całował, z pełnym oddaniem oddawał się tej jedynej czynności. Wtedy była to czysta determinacja i pewność. Chęć zadania mi przyjemności. A w tym momencie wciąż strzepywał ten cholerny kurz. Przytrzymałem jego ręce by zaprzestał. 

Jak odgonić ten lęk? - pytałem sam siebie.

- Jestem do ciebie podobny - zacząłem śledząc uważnie jego wzrok, aż w końcu na stałe zakotwiczył się w moich oczach, by po chwili pozwolić mu się uwolnić. - Ja też wychowywałem się u ludzi, którzy z trudem mnie tolerowali. Byłem karany za byle co. Musiałem wykonywać każdą pracę. Traktowali mnie gorzej niż skrzata domowego. Może i urodziłem się w znanej i szanownej rodzinie. Co jednak z tego jeśli rodzice zostali zamordowani przez najgorszego czarnoksiężnika wszech czasów. Nawet ich nie pamiętam. Nie zaznałem nigdy czegoś tak fundamentalnego jak opieka, zaufanie. W razie przegranej czy choćby złego snu nie miałem do kogo się zwrócić Zawsze byłem sam. Nie wiedziałem nawet, że jestem czarodziejem dopóki nie otrzymałem listu. Wszystko ukrywane przede mną aż do końca. Nie wiedziałem nic o tym świecie. Nieśmiałym nawet pomyśleć, że mogę żyć inaczej, lepiej. Po prostu wierzyłem, że jestem winny wszystkiemu. W końcu pobyt w szkole stał się wybawieniem, a powrót na wakacje katastrofą - zerknąłem na Toma wciąż trzymając jego dłonie w swoich. Słuchał uważnie. - Więc nie martw się. Jestem świadom tej strony życia równie mocno jak ty. I musisz wiedzieć, że cokolwiek mi wyjawiasz, jakkolwiek miało by być to potworne, ja... - zawszę tu będę. Zawahałem się. Nie byłem pewien czy aby na pewno mogę mu to powiedzieć. Nie byłem pewien tego co się wydarzy. A gdybym nagle zniknął? - zaakceptuję to. Niezależnie od wszystkiego, niezależnie od tego, jak bardzo boisz się, że zmieni to moje uczucia do ciebie. Chcę... nie. Ja pragnę by to co jest między nami miało siłę by istnieć.

Prince?  (tomarry)Onde histórias criam vida. Descubra agora