Rozdział 3: This is how we roll

1.4K 63 119
                                    


*Hollywood Undead - How we roll

________________________


To wszystko, co się wydarzyło w ostatnich parunastu minutach, było bardzo dziwną sytuacją. Uratował mnie jakiś mężczyzna, tamci sobie poszli. W dodatku przybyło paru innych, poranionych mężczyzn. Obejrzałam ich z bliska. Każdy z nich miał niebieskie oczy. Westchnęłam patrząc na swoje ciało. Było lekko draśnięte i wysmolone. Dobra tam. Jakoś się tego pozbędę. Gorszy problem był z pokaleczonymi osobnikami stojącymi obok. Jeden miał pokrwawioną kurtkę. Widocznie od strzału z pistoletu. Moja przyjaciółka przytuliła mnie. Bohater podniósł swoją bluzę z podłogi i założył ją na swoją czarną koszulkę. -Wszystko w porządku? Wiesz co to za jedni? - zapytałam, szepcząc. Wolałam, by reszta nie słyszała. Niestety, Arsen pokręciła głową.

- Ten w pelerynie dziwnie uśmiechnął się na to, kiedy wykrzyczałam twoje imię... To było chore. Pedofil czy co? -bąknęła.

- Mówicie o Megatronie? - odezwał się facet za mną z grubym męskim głos. Odwróciłam się. Głos należał do starszego mężczyzny w stroju lekarskim.

- O kim? Jakim tronie? - powtórzyłam.

- Megatronie! - ubrany na czarno, umięśniony mężczyzna zirytował się. Widocznie nie był towarzyski.

- Nie wiem. Był dziwny. A wy ich znacie ? - moja przyjaciółka, mówiąc, nie odstępowała wzrokiem draśniętego w policzek dzieciaka stojącego za lekarzem. Przyglądał się nam z uwagą. Wyglądał na bardzo młodziutkiego. Wiekiem w granicy Jadena.

- Można powiedzieć, że to nasi odwieczni wrogowie. Szukają energonu - wyjaśnił mój wybawca.

- Energonu? Megatron? Zaraz... co tu jest grane? - nie byłam w stanie tego wszystkiego zrozumieć. Taki mindblow, czy coś.

- Wyjaśnimy wam, ale tylko dlatego, że potrzebni nam przewodnicy. Najpierw jednak wydobędziemy te kostki z kopalni - odpowiedział bohater.

- A jak zamierzacie to zrobić? - odezwała się moja przyjaciółka.

- Dynamitem.

- Oni już próbowali...

- Ale my nie wysadzimy środka kopalni jak kretyni - rzekł mięśniak z ironią w głosie. Przytaknęłam. Mój wybawca złapał mnie za rękę i zaciągnął dużo dalej. Arsen poszła za nami wraz z młodzikiem i ubranym w hipisowskie ciuchy kolesiem. Lekarz i mięśniak podłożyli dynamit pod centrum kopalni, a po chwili podrzucili jeszcze kilka granatów, które po chwili wybuchły, pozostawiając za sobą okropny, czarny dym. Mój bohater zakrył nasze twarze swoją klatką piersiową i sam położył twarz na nasze głowy. Mały przytulił się do mojej nogi. Lekarz i mięśniak za chwilę wyłonili się z dymu, który pomału ustawał. Mężczyzna w końcu puścił nas z objęcia. Spojrzałam przed siebie. Kopalnia była zrujnowana. Miała dziury z wielu stron i nie przypominała już tunelu. Ale można było się do niej prosto dostać. Podeszliśmy do ruin. Bohater wraz z lekarzem weszli do środka i zaczęli wydobywać duże sześciany. Pomogłyśmy od czasu do czasu przenieść je na trawę. Gdy wszystkie zostały już wydobyte, nagle wszyscy zniknęli. Rozejrzałyśmy się po okolicy. To było nienormalne. W końcu zostawili to, po co przyszli...

- Selen, mam dosyć wrażeń jak na dzisiaj.

- Nie martw się, nie tylko ty.

Przełknęłam ślinę. Usłyszałam gwałtowny ryk silnika, który dochodził z lasu zza kopalni. Nie minęło kilka minut, a obok nas znalazło się pięć samochodów. Z ciężarowego auta odezwał się głos mojego wybawcy. Był cały niebieski, pokryty czerwonymi płomieniami. Kazał załadować sześciany do czarnego jeepa i wsiąść do jednego z aut. Posłusznie wykonałyśmy polecenie.

Transformers 1: A clash of worldsWhere stories live. Discover now