Rozdział 6: Energonowa gorączka cz.1

779 46 13
                                    


Udaliśmy się do kopalni. Bumblebee wraz z Jazzem zostali na zewnątrz. By pilnować bezpieczeństwa. A my weszliśmy do środka. Ostatnim razem miałam kłopoty, więc teraz postanowiłam trzymać się blisko mojego wybawcy. Odtwarzałam sobie po kolei momenty naszej pierwszej bitwy. To było coś niesamowitego mieszanego z przerażającym. Będę miała koszmary jak przypomnę sobie wieczorem twarz tego stwora z armii Megatrona. Wszystko działo się tak nagle. W dodatku zyskaliśmy bliźniaków w drużynie. Kto by się spodziewał. Jednak jedno mnie zastanowiło. I nie mogłam tego dusić w sobie. Szarpnęłam lidera za rękaw i wypowiedziałam jego imię. Zdziwiony Prime spojrzał w moją stronę.

- Megatron nazwał cię swoim bratem. On mówił prawdę, jesteście rodzeństwem?

- Niestety tak. Nie chciałem nigdy do tego wracać. – w jego głosie słychać było smutek, ale także złość. Widocznie nie miał zbyt dobrych wspomnień związanych z Megatronem. Nie dziwiłam się.

- Spokojnie, nie musisz. Temat skończony.

Palcami przejechałam po moim łuku. Mam sobie zrobić następny. Jakby nie można było kupić przez Internet. Ale skoro lider mówi, że ma być inaczej, no dobra. Nie podważam jego zdania. Westchnęłam głośno i wciągnęłam powietrze aż zabolał mnie mostek(nie powtarzajcie tego w domu. W zasadzie nigdzie) Szliśmy z zapaloną pochodnią, którą Ratchet miał przy sobie. Nie spodziewałam się tego. Co chwile spoglądałam na mojego opiekuna. Rozglądał się na różne strony szukając śladu energonu. Podobnie inni towarzysze. Szliśmy w milczeniu. Chodziliśmy różnymi alejkami, a z czasem miałam wrażenie, że jednak w kółko. To robiło się wykańczające. I nie tylko ja miałam takie zdanie. Bliźniaki także się skarżyli. Po dalszych minutach wędrówki nie wytrzymałam. Upadłam na kolana i jęknęłam wyrażając pogardę do wszystkiego co mnie otaczało.

- Kamień, kamień, kamień! Na okrągło skały, czy to nie wydaje się wam oczywiste, że skoro Ratchet nie wyszukał nic swoim super urządzeniem, to nie mamy czego szukać? Chodzimy w kółko i wciąż nic nie znaleźliśmy. Długo jeszcze? Nogi mnie bolą...

- Znalazłem –odezwał się nieoczekiwanie głos Mudflapa.

Przewróciłam oczami krzycząc, by nie robił sobie jaj. Ale on powtórzył tylko poprzednie słowo. Odwróciliśmy się w jego stronę i ujrzeliśmy jak jeden mały sześcian wystaje z ogromnej skały. Arsen spróbowała go wyciągnąć, ale on nadal siedział na miejscu. Lider wyjął pistolet i kazał się nam odsunąć. W momencie kiedy podniósł rękę z bronią, medyk położył swoją dłoń na jego ramieniu i zakazał strzału.

- Nie rób tego. Te ściany są kruche, jeden pocisk może spowodować uszkodzenie kopalni. Może się zawalić. Nie zdążymy wybiec – wyjaśnił.

- Tam może kryć się tego więcej – lider wahał się z wyborem.

- Może jest inny sposób – zaproponowała Arsen.

- Może jest, a może nie ma. Widzisz coś lepszego niż strzał? – zapytał podenerwowany Prime.

- Chcesz nas wszystkich pozabijać?! Czemu nie możemy zostawić chociaż trochę energonu dla Deceptów. Skoro oni byliby tacy głupi by strzelić, to by się wszystko zawaliło i byłby problem z głowy - westchnęła.

- Nie! Nie pozwolimy, by zabrali energonu!- wrzasnął i wymierzył broń z powrotem.

- Dlaczego? - upierała się – mamy go dużo u siebie, w dodatku, gdy skupią się na niewielkiej ilości wydobytej stąd, my będziemy mieli czas na powiększenie zbiorów.

- Dziewczyna dobrze mówi, Prime – podjął Ironhide.

- Nie dostaną nic! – Wycelował w skrawek ściany obok sześcianu. Był już bliski strzału. Zupełnie nie wiedział na co nas skazuje. Kieruje nim ogromna nienawiść do decepticonów, ale nie rozumie,że to nie jest tego warte. Póki nie strzelił jeszcze do celu, postanowiłam coś zrobić. Skoro i tak miałabym przez niego zginąć w kopalni... co mi tam? Stanęłam naprzeciw lidera. Zakryłam miejsce, w które miał strzelić tym samym stając się celem. Twarz lidera pełna złości zmieniła się po chwili w zdziwienie – co robisz? – zapytał.

Transformers 1: A clash of worldsWhere stories live. Discover now