Cz. 2 || XIII.

1.2K 113 23
                                    

Daniell

Wchodzę po schodach, myślami krążąc wokół Harry'ego. Nie mogę przestać myśleć o jego zielonych oczach, dołeczkach w policzkach, kręconych włosach, różowych, wąskich ustach, czy nawet o jego dotyku. Chciałabym czuć go blisko. Chciałabym, że mnie całował. Chciałabym, żeby mnie kochał. Właśnie dlatego tak szybko wysiadłam z samochodu. Myślałam, że nie wytrzymam i zaraz po prostu go pocałuję. I tak cholernie bym tego chciała, ale... Nie mogę zrobić tego Colinowi. On tam siedzi sam i na mnie czeka. Kocha mnie.
Odpędzam wszystkie myśli na bok, kiedy staję przed pokojem mojego brata. Wypuszczam głośno powietrze i pukam trzy razy.

- Wejść! - krzyczy.

Naciskam na klamkę i otwieram drzwi. Wchodzę do pomieszczenia i od razu dostrzegam nieporządek panujący w jego królestwie. Wszędzie leżą skarpetki, bokserki i sterty ubrań. W kącie zauważam talerz z obiadem, który zrobiła mama... trzy dni temu. Później zauważam jego. Siedzi na łóżku z telefonem w ręku i podnosi wzrok, kiedy przekraczam próg pokoju.

- Hej, siostro - uśmiecha się.

Okej, jest dziwnie miły. To już zły znak.

- Cześć - mruczę pod nosem. - Możemy pogadać?

- Zawsze i wszędzie - klepie miejsce obok siebie.

Niepewnie podchodzę bliżej i siadam na pościeli.

- O czym chcesz ze mną porozmawiać? - unosi brwi. - O twoim biednym koledze, który lekko się obił? - śmieje się lekko.

Jego to śmieszy?

- Ty go obiłeś - poprawiam. - I nie do końca o tym.

- Będzie ciekawie.

Ignoruję jego słowa i kontynuuję.

- Zauważyłam, że ostatnio stałeś się bardziej agresywny i...

- I co?

- I wiem, że bierzesz sterydy, Marcus.

- Nic nie biorę - zaprzecza.

- Widziałam.

- Nic, kurwa, nie widziałaś, rozumiesz? - podnosi lekko głos.

- Chcę ci pomóc - mówię szczerze.

- Nie potrzebuję niczyjej pomocy.

- Marcus.

- Wypierdalaj z mojego pokoju.

Kładę dłoń na jego ramieniu, a on od razu reaguje i za nią łapie, po czym wykręca. Ból rozchodzi się po całym moim przedramieniu, a on ściska je jeszcze bardziej. Zaciskam zęby i wydaję z siebie jęk.

- Nic nie brałem i nic nie widziałaś - mówi przez zęby. - Wyjdź.

Odsuwam się od niego i szybko wychodzę. Po moich policzkach spływają łzy. Trzymam się za bolące miejsce i staram się równo oddychać. Wybiegam z domu i siadam na krawężniku przed posesją. Łapię za telefon i wybieram numer do Harry'ego.

Harry

Zatrzymuję samochód pod jej domem. Siedzi skulona na krawężniku. Ma spuszczoną głowę i cała się trzęsie. Unosi głowę dopiero wtedy, kiedy słyszy moje kroki. Na jej twarzy widnieje rozmyty makijaż, a oczy są koloru czerwonego. Przykucam i przyciągam ją do siebie. Od razu ląduje w moich ramionach i pociąga nosem, ponownie zanosząc się płaczem. Ściska moją koszulkę i chowa twarz w mojej szyi.

- Zabierz mnie stąd - szepcze do mojego ucha.

Podnoszę ją i sadzam na przednim siedzeniu. Obchodzę samochód i zajmuję miejsce kierowcy.
Jestem wściekły. Kto doprowadził ją do tego stanu? Britney? Colin? Jeżeli to on, to go zabiję. A może to Marcus?
Odpalam silnik i włączam się do ruchu drogowego. Staram się jechać dosyć szybko, ale nie za wolno.
W końcu zatrzymuję pojazd pod budynkiem. Wysiadam i otwieram drzwi po jej stronie. Tym razem wstaje o własnych siłach, pustym wzrokiem błądząc po betonie. Sama kieruje się do wejścia, kiedy ja zamykam drzwi kluczykiem. Doganiam ją, a po chwili oboje przekraczamy próg mojego mieszkania. Zdejmuję buty i kieruję się do kuchni, by przygotować dla nas gorącą herbatę.
Opieram się o blat, czekając na charakterystyczny dźwięk gwizdka informujący o wysokiej temperaturze wody.
Po pewnym czasie wchodzę do salonu, gdzie widzę brunetkę siedzącą na końcu kanapy. Stawiam przed nią kubek, a ona kieruje swoje czerwone oczy prosto na mnie. Jej dolna warga zwczyna drgać, ale od razu przygryza ją zębami.

Her hands. ||Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz