Rozdział 24

7.8K 219 26
                                    

Z perspektywy Any

Byłam pod wrażeniem postawy Alana w stosunku do tego, że nie chce na razie się z nim kochać. Zaimponował mi. Powiedział mi, że mnie kocha... Ja jego też. Cholernie go kocham. Od tego dnia minął tydzień przez który troszkę się działo. Po szkole standardowo chodziliśmy do mnie. Alan zostal kilka razy noc. Niestety pod koniec tygodnia się rozchorował i nie może do mnie przyjść. Postanowiłam go odwiedzić. Chociaż mówił, żebym tego nie robiła, bo jeszcze mnie zarazi, ale i tak to zrobię. Właśnie do niego idę. Boję się reakcji jego rodziny. Staję przed drzwiami i pukam. Otwiera mi kobieta. Nie jest stara. Jest na prawdę młoda, ale wiem, że to jego mama. Mają podobne rysy twarzy.

-Dzień dobry. Jest Alan?

-Cześć. Tak jest. Wejdź-powiedziała i się uśmiechnęła.-Ty jesteś pewnie Ana. Dużo o tobie słyszłam. Miło mi ciebie poznać-powiedziała, a ja weszłam do domu i usłyszałam głos Alana.

-Mamooooooo, zrobisz mi herbatkę?-zaśmiałam się. Duże dziecko.

-Idź tam do niego. Się zdziwi-powiedziała do mnie i się uśmiechnęła. Odwzajemniłam uśmiech i poszłam na górę. Nie wiem gdzie jest jego pokój, ale znowu usłyszałam jego głos.

-No mamuś...-weszłam do jego pokoju.

-Co mamuś? Bozia rączek nie dała? Oj zaraz oberwiesz ode mnie-powiedziałam na wstępie. A on się gapił jakby ducha zobaczył. Leżał w łóżku, przykryty. Znając życie tylko w bokserkach.

-Ana kochanie ty moje. Wiesz jak ja się stęskniłem? Ale wiesz, że jestem chory. Nie chcę cię zarazić.

-Spokojnie. Poradzę sobie. Mam dobrą odporność.

-No dobrze to jak już jesteś... Pójdziesz mi po tą herbatkę?-zapytał, a ja rzuciłam w niego poduszką.

-No co?-zaśmiał się. Kocham ten śmiech.-Żartowałem. Chodziło mi o to czy mnie przytulisz-podeszłam do jego łóżka i pochyliłam się nad nim składając buziaka na jego ustach. On w tym momencie pociągnął mnie i wylądowałam na nim. Oderwałam się od niego.

-Nie wariuj ok?Odpoczywaj, a nie tylko byś mnie całował.

-Oj kochanie uwierz, że nie chcę cię tylko całować-powiedział i uśmiechnął się tajemniczo. Ja już wiem o co mu chodzi.

-Spać idź lepiej-pokazałam mu język i zeszłam z niego. Znowu mnie pociągnął.

-Połóż się ze mną skarbie.

-No dobrze. Posuń się-powiedziałam i położyłam się obok niego.

-Chodz bliżej to cię przykryję.

-Nie. Jestem ubrana i jest mi ciepło.

-No właśnieeee. Nie sądzisz, że masz za dużo ubrań w stosunku do mnie-powiedział i uniósł kołdrę, żebym zobaczyła,że ma na sobie tylko bokserki. A nie mówiłam?

-Nawet o tym nie myśl-powiedziałam kiedy poczułam jego dłonie przy mojej bluzce.

-Za późno. Już pomyślałem-uśmiechnął się i zaczął swoją reką jeździć po moim ciele.

-Alan skończ. Nie dzisiaj.

-No dobrze skarbie-powiedział lekko zawiedziony.

-Jak się czujesz?

-Teraz już dobrze, bo jesteś ty ze mną-powiedział i objął mnie. Leżeliśmy tak i rozmawialiśmy na różne tematy. Po jakiejś godzinie ktoś zapukał do drzwi, a Alan odpowiedział 'proszę'.

-Synku mam nadzieję, że lepiej się czujesz i zejdziesz na kolację na dół. Razem z Aną.-powiedziała jego mama.

-Nie nie. Ja nie będe przeszkadzać. Zaraz będę się zbierać do domu-powiedziałam, a zaraz wkroczył Alan.

Dotrę do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz