8. "Co ty tu robisz?"

17.3K 975 29
                                    

Wróciłam do domu w znakomitym humorze. Dostałam kolejną dobrą ocenę z matematyki. Dobrze, że w ogóle nauczycielka sprawdziła, bo czasami czeka się na wyniki miesiąc, a nam powiedziała po dwóch tygodniach. Ona jako jedyna w szkole nie potrafi sprawdzać tak szybko prac ani chodzić do pracy. Często lubi chodzić do lekarza po zwolnienie i czasami nie ma jej dwa miesiące.

Westchnęłam głęboko i weszłam do salonu. Na kanapie siedzi już Mike ze swoją dziewczyną - Katherine. Jest piękna, ale najbardziej przykuwają uwagę jej włosy. Ma długie, brązowe dredy. Czasami ludzie mówią, że na pewno ma w nich wszy lub ich nie myje. To jest właśnie ich największy błąd, bo ona je bardziej pielęgnuje niż ja swoje włosy. Każdego wieczoru siada z czymś co wygląda jak wałek i "czesze" każdy dred osobno. Z racji tego, że ona ma ich całą głowę to zajmuje jej to kilka godzin.

- Czasami zastanawiam się jak wytrzymujecie bez kłótni? Jesteście już razem z rok, a nigdy nie widziałam, żebyście się kłócili - to co powiedziałam to była prawda. Czasami, kiedy zaczęli coś mówić to po paru chwilach odchodziłam od nich, bo nawet nie wiedziałam jak mam z nim rozmawiać. Może Mike nie wygląda na mądrą osobę, ale taki jest - Przecież to jest sprzeczne z naturą człowieka - wzięłam na ręce swojego psa i położyłam go na swoich kolanach, żeby głaskać go po główce.

- Ponieważ Kath wie, że jeśli powie coś co mi się nie spodoba to dostanie w twarz.

W tej samej chwili podniósł swoją rękę i uformował ją w pięść. Zaczął udawać, że niby uderza ją w twarz, ale za każdym razem zatrzymywał się przed jej nosem. Natomiast Katherine patrzyła na niego jakby mówił coś niedorzecznego. Nie dziwię się jej, bo mój brat lubi żartować. Dwa lata temu, kiedy przyszła Madeline to powiedział jej, że ma fundację. Otóż mój brat zbiera pieniądze na chore walenie. Wcale nie ma tam podtekstu seksualnego. Nie. To przecież jest Mike. On, przed Kath, nie miał w swoich wypowiedziach podtekstu seksualnego.

- Przestań, Mike - Katherine zawsze miała duży wpływ na mojego brata i wcale nie zdziwiło mnie to, że Mike przestał i pocałował ją w szyję - Harley, jedziemy za pół godziny na walkę Mike'a, więc się zbieraj jeśli chcesz jechać.

Nic nie powiedziałam, ale pokiwałam tylko głową i pobiegłam szybko do pokoju. Trzasnęłam drzwiami i od razu podeszłam do swojej szafki, gdzie powinny się znajdować jakiejś rybaczki. Nie lubię spodenek, bo odsłaniają moje grube uda. To jest właśnie mój problem (?). Nigdy nie miałam kompleksów. W moim wieku, dziewczyny, przeszły już przez masę kompleksów na punkcie swojego ciała. Nawet Madeline, która ma ciało modelki. Nawet nie wiem czy kiedykolwiek poznam coś takiego jak kompleksy.

Wyciągnęłam z innej szafki swoją ulubioną bluzkę, która ma tył dłuższy od przodu. To właśnie mi się najbardziej w niej podobało. Zakrywała mój tyłek. Nie raz mi mówiono, że mam świetny zadek, ale nie lubię jak się na niego patrzą, więc go często zakrywam. Jednak posiadać brata kick boksera dużo w tym pomaga. Nie raz słyszałam, że jakiś chłopak ma mi nie mówić cześć, bo jestem siostrą Mike'a. Raz się pomylili i powiedzieli, że jestem jego córką. Dlatego to mnie często bawi.

- Harley!

- Już idę.

Wzięłam swój telefon do ręki i wyszłam z pokoju. Mike i Kath stali już ubrani w korytarzu i czekali aż ubiorę buty. Nie zajęło mi to długo, bo od razu wiedziałam którą parę mam włożyć. Uwielbiam swoje niskie trampki, więc wybór był prosty. Dlatego wyszliśmy z domu minutę później. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na walkę mojego brata, który przygotowywany był do niej od tygodnia. Nie dużo czasu, ale dla niego wystarczająco. On lubi mieć napięty grafik. Dlatego szuka sobie kolejnego zajęcia. Ma już pracę i kick boxing. Dlatego szuka teraz klubu piłkarskiego.

Dojechaliśmy na miejsce bardzo szybko, bo Mike pędził jak szalony, czyli jak zawsze. Dlatego nie lubię z nim jeździć. Siłownia jest duża i chyba pierwszy raz tutaj jestem. Zazwyczaj byłam na Rosenstreet, a tutaj jest chyba Neunstreet. Jednak to nie oznacza, że Mike może od nas swobodnie odejść i nie zostawić nam żadnej wskazówki, gdzie mamy iść. Na szczęście Kath znalazła szybko ring na którym ma rozegrać się walka. Usiadłyśmy najbliżej ringu, żeby wszystko widzieć. Jestem tak bardzo podekscytowana, że nie zauważyłam nawet, że ktoś usiadł obok mnie. Odwróciłam głowę w stronę tej osoby, a moim oczom ukazały się czarne tęczówki Matta.

- Co ty tu robisz? - nie odwracałam od niego wzroku tak samo jak on ode mnie, więc widziałam jego uśmiech - Mało już uprzykrzyłeś mi życia? Co ty tu chcesz?

- Przyszedłem popatrzeć na swojego zawodnika - uśmiech nie znikał mu z twarzy, ale moja złość na pewno się powiększała - Nie zastanowiły cię te papiery, które przyniosłaś? Mike jest moim zawodnikiem i walczy dla mnie. Ustawiam mu każdą walkę i patrzę jak wygrywa, bo w końcu to mój obowiązek. Najwyraźniej teraz będziemy mogli spędzać więcej czasu razem - puścił mi oczko, a później odwrócił się w stronę ringu, gdzie Mike właśnie wchodził - Przegra to.

Spojrzałam na niego, a później w stronę w którą się patrzył. Zobaczyłam przeciwnika Mike'a. Jest o wiele większy od mojego brata. Jego ramiona mają chyba nawet obwód mojej całej głowy. Przez biodra ma przepasiony czerwony pas, a nogi ma dwa razy większe od moich. Jest przeciwieństwem Mike'a, który też jest wysportowany, ale nie aż tak bardzo. Jego mięśnie są tylko na nogach i ramionach. Natomiast jego brzuch wygląda jakby obżerał się tylko i wyłącznie chipsami. Co po części jest prawdą.

- Wygra - odwróciłam wzrok na Matta, który tylko na mnie prychnął - Mike jest dobry, bo prawdziwa siła nie siedzi w mięśniach, ale w głowie. Dopalacze może brać każdy, ale naukę nie każdy posiądzie. Dlatego właśnie Mike to wygra.

- Mówisz tak tylko dlatego, że jesteś jego siostrą. Spójrz na to obiektywnie - przekręciłam głowę w bok widząc jak Mike daje w twarz przeciwnikowi z prawego sierpowego.

- Masz rację, jestem jego siostrą. Dlatego właśnie znam go najlepiej i wiem, że to wygra. Jest w tym lepszy niż ci się wydaje - w tym samym czasie mężczyzna udzielił kolejnego ciosu w stronę Mike'a, który nie zdołał się przed nim uchronić. Będzie miał sińca pod okiem - Nie zawsze mu się wszystko udaje, ale nigdy nie przestaje walczyć.

- Próbujesz tylko bronić swojej racji, bo nigdy jej nie miałaś - poczułam jego ciepłe powietrze na uchu i moją pierwszą rzeczą była myśl co by zrobił gdybym wstała i go uderzyła - Mylę się?

- Jeśli powiem, że się nie mylisz to podniosę twoje ego? - odwróciłam się w jego stronę, a on w tym czasie spojrzał na ring, a po chwili się uśmiechnął.

- Nie, ale możesz podnieść coś innego. Na przykład swojego brata z parteru.

Szybko popatrzyłam znowu na ring, żeby ujrzeć uśmiech wymalowany na twarzy Mike'a. Wygrał. Jednak ja nie potrafiłam się cieszyć, bo to nie jest żadna niespodzianka dla mnie. Dobrze wiedziałam o tym, że tak się stanie, więc nawet nie trzymałam kciuków tak jak Katherine, która zamknęła w tym czasie oczy. Nie widziała nic, a ja tylko połowę.

- Chodźmy już do auta. Nie mam zamiaru już tu siedzieć - Kath pociągnęła mnie w stronę wyjścia z budynku - Skąd on ma tyle siły? - powiedziała, kiedy stałyśmy już obok samochodu.

- Czasami złość kumulujemy w sobie przez lata, a później dostajemy w prezencie coś, żeby ją z siebie wyrzucić. Mike nie chce krzywdzić rodziny ani przyjaciół, więc poszedł na ring. Błahostki związane z bijatyką w jakimś klubie też go już nie interesują.

- Skąd u niego nazbierało się tyle złości? - podniosłam tylko ramiona do góry mając cichą nadzieję, że nie zapyta o to samo Mike'a.

Fucking mazeWhere stories live. Discover now