Rozdział XXIII

867 58 23
                                    

Zapanowała cisza. Marzyłam o tym, że w tej ciszy coś nagle huknie, nastąpi koniec świata, wszystko zapadnie się pod ziemię, i ja, i Mustafa, cała ta komnata, która nagle wydała mi się ohydna i ta cała córka jakiegoś tam szacha. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.

- Chyba żartujesz- wydusiłam z siebie po dłuższej chwili. Objęłam się ramionami, nagle zrobiło mi się zimno- Powiedz  mi, że żartujesz.

- Myślisz, że żartowałbym z czegoś takiego?- odpowiedział poważnym tonem.

Parsknęłam. Odwróciłam się napięcie z zamiarem wyjścia, ale złapał mnie za łokieć i i odwrócił twarzą do siebie.

- Leyla, zrozum...

- Co Leyla?! Co mam zrozumieć?!- wrzasnęłam. Wyrwałam mu łokieć, popchnęłam go raz i chciałam drugi, ale złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął bliżej do siebie- Wiesz jak ja się teraz czuję?! Ożenisz się i co będzie ze mną?!

- Nic się nie zmieni! Słyszałaś, co mówiłem? To będzie ślub polityczny. Polityczny!

- Teraz tak mówisz! A co, jak z biegiem czasu coś do niej poczujesz, pokochasz ją? Zapomnisz o mnie!- czułam łzy w oczach.

- Nie pokocham jej, nigdy i nigdy nie zapomnę o tobie, skąd w ogóle takie głupie pomysły... W moim życiu będą inne kobiety, ale w moim  sercu nigdy!

- Nie chcę tego słuchać- wyrwałam mu się- Daj mi spokój!

Wściekła i zrozpaczona wybiegłam z komnaty. Tym razem mnie nie zatrzymał.

* Pałac w Tebrizie, Persja *

Szach Tahmasp uważał swoją ulubioną kobietę, Ahsen hatun, za ideał. Miała łagodny, bezkonfliktowy charakter, była delikatna, spokojna i kochająca, z ogromnym sercem dla potrzebujących. Gdy dwadzieścia lat temu urodziła dziewczynkę, władca Persji miał nadzieję, że jego córka będzie podobna do jego ukochanej. Jednak wygląd i ogromne serce dla potrzebujących były jedynym, co łączyło Haver z nieżyjącą matką.

- Nie- oznajmiła zimnym, stanowczym głosem wpatrując się w widok za oknem- Nawet mowy nie ma. Nie pojadę tam, nie ożenię się i już na pewno nie zrobię tego, co każesz.

Szach westchnął. Nie miał ochoty za dyskusje z jedyną córką, chociaż wiedział, że łatwo nie pójdzie.

- Pojedziesz, ożenisz się i zrobisz to. Nic nie kombinuj, ja już postanowiłem. Chyba mi nie powiesz, że się boisz.

Odwróciła się od okna.

- Oczywiście, że nie.

Skłamała. Nie bała się otruć człowieka, bo to zapewne zrobiłaby, gdyby ojciec kolejny raz wydał ją za jakiegoś urzędnika, ale bała się konsekwencji, które mogły z tego wyniknąć. Bez względu na to, ile czasu byłaby żoną sułtana, zawsze byłaby córką Tahmaspa, co na pewno uczyniłoby jedną z głównych podejrzanych. Może nawet nie miałaby jak wydostać się z pałacu, jak uciec. Czuła się, jakby ojciec chciał ją sprzedać i wykorzystać, jak jakąś niewolnicę.

- Czemu mi to robisz?- nie mogła powstrzymać się przed zadaniem tego pytania- Gdy tu jestem pomagam ci i cię wspieram, troszczę się o braci, a ty chcesz mnie wysłać do tych osmańskich diabłów, ryzykując moje życie.

Tahmasp zbliżył się do córki i dotknął jej policzka.

- Nie robiłbym tego, gdybym nie miał pewności, że zrobisz to i wyjdziesz z tego bez szwanku. Wierzę w ciebie. Zrobisz to dla braci i dla państwa. Gdy to zrobisz, wrócisz do nas. Nie dyskutuj już ze mną o tym, postanowiłem i nic tej decyzji nie zmieni.

WS:Światło Wśród Najciemniejszej NocyWhere stories live. Discover now