Rozdział XXXI

508 47 10
                                    

Zaklęłam pod nosem.

Trzęsącymi się dłońmi odłożyłam sztylet i spanikowana zaczęłam rozglądać się za drogą ucieczki lub kryjówką. Zauważyłam uchylone okno, jednak nie zdążyłabym dobiec, więc zanurkowałam pod łóżko. W ostatniej chwili.

- Co z moją suknią ślubną?

- Krawcowa kończy nad nią pracę, księżniczko. Dzisiaj wieczorem będziesz mogła przymierzyć i ocenić.

- Przygotuj mi hammam, chcę...- urwała w połowie zdania. Pewnie zobaczyła moje dzieło- Co do cholery stało się z suknią ślubną mojej matki? Kazałam ci na nią uważać.

Czyli nie zniszczyłam sukni ślubnej Haver, tylko jej matki, najpewniej pamiątkę. Ups.

Rozpoczęła się nerwowa rozmowa. Zlękniona służąca próbowała coś tłumaczyć, Safawidka warczała na nią z coraz większą złością. Gdy zbliżyła się do sukni i pewnie jej dotknęła, zerwał się jeden ze sznurów pereł. Kamienie rozsypały się po podłodze, kilka doturlało się do mnie.

Haver jak burza wyleciała z pokoju, jej służąca potruchtała za nią. Odczekałam chwilę, po czym pospiesznie wyczołgałam się spod łóżka i podbiegłam do okna. Szarpnięciem otworzyłam je na oścież. Na szczęście sypialnia nie znajdowała się na piętrze. Uniosłam suknię do góry i złapałam się okiennic. Podciągłam się do góry i przerzuciłam nogi na zewnątrz. Jęknęłam, gdy wylądowałam w kałuży. Powinnam wcześniej spojrzeć. Trzymany materiał sukni przełożyłam w jedną dłoń, a drugą próbowałam zamknąć okno. Szło oporniej, niż jego otwarcie. Walcząc z oknem, straciłam równowagę i poleciałam do tyłu. Wylądowałam plecami na mokrej trawie. Lekko zabolało. Czemu po prostu nie opuściłam Tophane po dogadaniu się z Kadirem? Niezgrabnie podniosłam się z ziemi. Poprawiłam nisko uplecioną fryzurę i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie, energicznie otrzepując suknię ze wszystkich stron, mimo że nie powinna być poważnie ubrudzona.

Będąc o krok od ogrodów Topkapi zauważyłam idącą z przeciwnej strony Rumeysę. Oglądała się za ramię, jakby patrząc, czy nikt za nią nie idzie. Chciałam odejść, zanim ona zauważy mnie, jednak ona akurat odwróciła głowę i spojrzała prosto na mnie. Przyspieszyłam kroku i skręciłam.

- Francja.- usłyszałam za sobą, ale nie zatrzymałam się.

- Czyżbyś uciekała?- po chwili Rumeysa znalazła się przy mnie.

- Nie mam przed czym.- mruknęłam, nie zwalniając kroku.

- Co tam robiłaś?

- Mogę spytać o to samo. Kawka z Królową śniegu?

- Ona niedawno wróciła, wcześniej była poza pałacem.

- Szpiegujesz ją?

- Ależ skąd. Można tylko powiedzieć, że jestem ciekawa tego, co robi.

- To może wykorzystaj to w jakiś pożyteczny sposób?  Chyba, że nie wiesz jak.

Prychnęła i na tym rozmowa się skończyła.

Z wrażenia zakrztusiłam się szerbetem, wywołując śmiech Raziye

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z wrażenia zakrztusiłam się szerbetem, wywołując śmiech Raziye.

- Niewiarygodne, prawda?

- Czy ja wszystko dobrze rozumiem: Haver zobaczyła ciebie z Yahyą w ogrodach i zaciągła go do sułtana, aby wszystko opowiedzieć? A straże wzięli Yahyę, bo ta dwójka dostała rozkaz wszytko, co ona  powie, bez mrugnięcia okiem?

Moja przyjaciółka odgarnęła z twarzy rozwiane przez wiatr włosy i z jej twarzy zszedł uśmiech.

- Nawet nie wyobrażasz sobie, jaka byłam zła. To chyba mój pałac i moje zdanie coś tu znaczy, tak?  Haver miałam ochotę rozerwać na strzępy. Cała sympatia, jaką do niej miałam, zniknęła w jednym momencie.

Mimo że sympatia sułtanki do Safawidki nie denerwowała mnie tak, jak sympatia jej brata i nie czułam zagrożenie, ucieszyłam się, gdy to powiedziała.

Nagle złapała poduszkę i rzuciła nią we mnie. Akurat miałam zajęte ręce poprawianiem rozpuszczonych loków i oberwałam w twarz.

- Na ciebie też jestem zła!- oznajmiła.

W pierwszym momencie szczerze się zdziwiłam.

- Na mnie? Za co niby?

- Wiedziałaś o tym, że Mustafa wie! I nic mi nie powiedziałaś, pozwoliłaś się przejmować!

Uniosłam ręce do góry.

- Raziye, ile razy ja ci... a nie, przepraszam, ile razy ja wam tłumaczyłam, żebyście skończyli zachowywać się w ten sposób i wszystko mu powiedzieli, bo na pewno to zrozumie i zaakceptuje? No ile? Poza tym, obiecałam mu, że będę milczeć.

Wywróciłam oczami. A może było to zrobić, kiedy tak polubił Haver? On mi obiecywał, że w jego sercu nie będzie innej, moja obietnica o trzymaniu języka za zębami w porównaniu z jego była niczym.

- Wy dalej nie rozmawiacie?- zapytała Raziye po chwili milczenia.

Dobiegło do nas gaworzenie z kołyski. Ibrahim wymachiwał rączkami i usiłował usiąść. Ostatnio był znacznie bardziej ruchliwy, mniej sypiał i próbował już raczkować lub siadać.

- Nie.- mruknęłam, wyjmując synka z kołyski i sadzając sobie na kolanach. Zaczął bawić się moimi dłońmi- Nie chcę go widzieć, dopóki nie przyzna się do błędu.

- No to macie problem, bo on nie widzi w sobie żadnej winy i uparcie twierdzi, że ni rozumie, z czym masz problem.

- No to mamy problem.- zgodziłam się.

Bolała mnie obecna sytuacja między nami, ale on musi pierwszy zwrócić się z powrotem do mnie. To nie ja brałam ślub i zaczynałam żywić cieplejsze uczucia do kogoś innego.

WS:Światło Wśród Najciemniejszej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz