Dzieci olbrzymy

302 41 9
                                    

Uwaga: pierwsza część rozdziału jest dokończeniem poprzedniego, którego nie chciałam już oddzielać na części (zbyt krótki), dlatego dopiero druga cześć tyczy się nazwy

Kiedy kolejna fala zdziwienia minęła, Kai spojrzała na Luffiego, jakby czekając na odpowiedź.

- Fajnie, nie? - powiedział wreszcie, nie patrząc na nią.
- Co?! - Krzyknął długonosy. - Nie możemy jej zaufać! Niby co o niej wiesz?! - krzyczał.

Zaczęli krzyczeć, kłócić się, podczas gdy Luffy cały czas się śmiał. Kai w tym samym czasie stała z tyłu, milcząc. Zastanawiała się, jak to wszystko się skończy.

Jesteście jedynymi piratami, których szanuję, a to przez waszego kapitana. Jesteście jedynymi piratami, których podziwiam. Jedynymi piratami, których nie odważyłabym się nigdy zaatakować, pomimo służby w marynarce. W myślach zaczęły pojawiać się jej wszystkie miejsca, w których działali Słomkowi i w których zdziałali - mogłoby się wydawać - cuda, jakich nikt inny nie dokonał. Kai chciała ich naśladować. Chociaż nienawidziła piratów, ci jedni sprawili, że z własnej woli wsiadła na statek i zawiesiła na nim czarną flagę z trupią czaszką na środku.

Podobnie było w marynarce. Chociaż nienawidziła ich za to, jacy byli, znalazło się w niej kilka osób, dzięki którym pozostawała tam, mimo niechęci. Później, kiedy zjadła szatański owoc i pojawiła się też Zamaskowana, Kai była potrzebna w marynarce, by znać jej poczynania i móc się przed nimi chronić. Dzięki temu mogła pomagać jako pirat - ratując ludzi, o których marynarka zapomniała i jako jedna z marines - łapiąc piratów, którzy dopuszczali się straszliwych czynów.

- Kai - odezwał się Law. - Wiesz, że jeśli ktoś odkryje twoją tożsamość, zginiesz, a wraz z tobą cała twoja załoga. Dlaczego tak mocno ryzykujesz? - Ton, jakim mówił był nad wyraz jednolity, przez co można było odnieść wrażenie, że nie rozmawia się z człowiekiem, a zwyczajną maszyną. Lecz maszyna nie spytałaby o to.

- A bo ja wiem - odpowiedziała wreszcie. Fakt, mogła podziwiać Słomkowych i działać tak, jak działała do tej pory. Coś jednak pchnęło ją do tego, by zdecydować się na więcej, i dołączyć do Słomianych Kapeluszy.

- Udźwigniesz tyle klonów na raz?

- Bez trudu - odpowiedziała. - Dopóki nie będę musiała walczyć wszystkimi trzema, a właściwie czterema licząc mnie, na raz, będzie dobrze.

- Czterema? - zdziwił się. - Ty, Kai z Marynarki, Zamaskowana i...?

- Mam swojego klona po za Grand Line. Tam bardzo często coś dzieje się nie tak... Dotarcie na North, East, West czy South Blue stąd zajęłoby mi masę czasu. W dodatku mając informacje o piratach nie tylko tych z Grand Line, jestem w stanie szybciej pomagać.

- Kiedyś nie byłaś w stanie stworzyć nawet dwóch klonów, a teraz możesz walczyć kilkoma naraz...

- Musiałam się tego nauczyć. W dodatku... trochę obawiałam się, że marynarka znajdzie powiązanie między mną a Zamaskowaną, więc przez długi czas uczyłam się tam walki bronią. Może ze dwie czy trzy osoby wiedzą, że zjadłam szatański owoc, lecz nikt nie wie jaki.

- Nikt nie zdziwił się, dlaczego nie używasz jego mocy?

- Dziwił - przytaknęła. - Ale nie każdy szatański owoc można wykorzystać od tak. W atlasie diabelskich owoców jest na przykład taki, dzięki któremu można powrócić do życia. Skoro nie umarłam, jak mógłby mi służyć, hm? - Uśmiechnęła się sprytnie.

------------------

- To te dzieci? - spytał wreszcie Law, podchodząc do związanych w większości ogromnych małolatów.
- Tak. Chcę im pomóc - odpowiedział Luffy, wskazując na nie. Na jego twarzy widniał szczery, wesoły uśmiech.
- Może to się okazać o wiele trudniejsze, niż ci się zdaje, więc lepiej sobie odpuść. Słyszałem, że szprycowano je narkotykami.
- Doskonale o tym wiem. Sam je przebadałem! - Odezwał się renifer, leżący na ziemi. Był cały w bandażach, lecz najwidoczniej o wiele bardziej martwił się stanem dzieci, niż swoim własnym. - I dlatego chcę je odstawić do domu - dodał bliski płaczu. - Jednak trzeba wiele czasu, by ich organizmy pozbyły się tej substancji. A co najgorsze... przekształcono te dzieci w takie potwory.

- Okropny eksperyment - odezwał się długonosy. Wyglądał poważnie i niewzruszenie, jednakże łatwo było dostrzec zmartwienie na jego twarzy.
- Przekształcanie ludzi w olbrzymy - mruknęła Kai. - Straszne. Jakim cudem ich organizmy to wytrzymały? - spytała, zerkając na lekarza.
- Możliwe, że to przez rozłożenie eksperymentu na dłuższy czas. Niemniej jednak przez to szybciej umrą...

- Światowy rząd już dawno wydał na to zlecenie - odezwał się Law.

- A oni mają najlepszych naukowców - westchnęła Kai z żalem. Wstydziła się tego, że nie mogła sprzeciwić się tej okropności, lecz niby jak mogła temu zapobiec? Nawet nie wiedziała o istnieniu tak paskudnego doświadczenia.
- Światowy rząd? - zdziwiła się Nico Robin. - Dlaczego to robią?
- Wyobraźcie sobie wielką armię olbrzymów - odpowiedziała Kai. - Postrach murowany...

- Na pewno chcesz im pomóc? - spytał Law. - To tylko banda dzieciaków, o których niczego nie wiesz.

- Tak! - odparła nawigatorka. - Może widzimy je pierwszy raz w życiu, ale te dzieci prosiły mnie o pomoc ze łzami w oczach.

Ze łzami w oczach - powtórzyła w myślach Kai, po czym katem oka spojrzała na Lawa. Kiedyś też tacy byliśmy. Tacy sami, jak one teraz.

- Mogę wam pomóc? - spytała Kai.
- Jasne! - Krzyknął Luffy, przymykając oczy.  - Przydasz się!

--------------------------------------------------------












Dziewczyna z kataną.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz