1

18.3K 569 93
                                    

  I po raz kolejny przeprowadzka. To zaczyna się już robić uciążliwe, ale trzeba to robić, kiedy jakiś psychopata wybrał sobie ciebie za nastepną ofiarę. I do tego masz być jego największym trofeum. Mogliby go już w końcu dopaść i miałabym w końcu święty spokój. I tak dobrze, że w każdym kraju mamy przynajmniej jedną bazę. Przynajmniej jestem na bieżąco.
 
  Tym razem padło na jakże piękne miasto - Madryt, z którego przed trzema laty uciekłam w poszukiwaniu wolności. Bez upierdliwych rodziców i ich perfekcyjnego syna. Tak, mój brat Nico był dla nich ideałem, dobre zachowanie, najlepsze oceny. A ja? Zwykła dziewczyna. Cichutka, nie wychylająca się poza przeciętność. Ale zawsze w głębi siebie czułam, że to życie jest moim więzieniem. A ja dążyłam do wolności. I oto wracam tu, ale już nie jako Alejandra Rufesé. Teraz jestem...

  - Ariel... - usłyszałam westchnięcie po drugiej stronie.

  Tak, teraz jestem Ariel. Oczywiście to tylko mój pseudonim, ale wszyscy tak mnie nazywają. Nikt nie zna mojego prawdziwego nazwiska, oprócz mojego szefa. I niech tak lepiej zostanie.

  - Leo.. - tym razem ja westchnęłam. - Czemu nie możesz do mnie wpaść chociaż na kilka dni?

  - Bo mam dużo ważnych spraw do załatwienia, takich jak Frankie i w ogóle nie mam czasu na nic innego, jeśli nie chcę, żeby pewna gangsterka pożyła sobie jeszcze kilka lat. - powiedział z pretensją.

  - Cholera by wzięła Frankiego. - syknęłam. Przez tego jebanego psychopatę mój najlepszy przyjaciel nawet nie może mnie odwiedzić. - Przecież tu też możesz pracować..

  - Dobrze wiesz, że to zbyt niebezpieczne. - przerwał mi. - Jeżeli by mnie wtedy znaleźli, to ty byłabyś w niebezpieczeństwie. A moja najlepsza gangsterka nie może być w żadnym niebezpieczeństwie!

  Zaśmiałam się lekko. Lubiłam jak mnie nazywał gangsterką. Każdy by chciał, żeby jego szef uważał go za najlepszego. Czułam się wtedy naprawdę potężna.

  - Nie znasz powiedzenia, że najciemniej jest pod latarnią? - zapytałam. - To że przyjedziesz nie oznacza, że od razu znajdą też mnie. Wręcz przeciwnie: już tyle czasu mieszkamy w osobnych miastach, że napewno nie spodziewają się, że nagle  zamieszkany w jednym.

  - Ariel, proszę. Nie naciskaj. - poprosił, ale ja nie miałam najmniejszego zamiaru odpuszczać.

  - Będę naciskać, Leo. - warknęłam.

  - A ja nie dam się złamać. - powiedział stanowczo.

  - Fuck, Leo! - wrzasnęłam. - Jesteś uparty, jak nie wiem co. Nie mam siły się z tobą kłócić. Ale czy tak trudno zrozumieć, że chce od czasu do czasu porozmawiać z mi amigo twarzą w twarz? Usted me molesta más! Eres un idiota puta estúpida.

  - Ariel. - zaśmiał się. - Przecież wiesz, że nie znam hiszpańskiego...

  - A więc ci przetłumaczę! - jestem już na maksa wkurzona. - Powiedziałam, że jesteś głupim debilem! I się nie pomyliłam.

  - No już dobra. - westchnął. Chyba jednak się złamał. Ale nie ma się co dziwić, rzadko kiedy tak na niego krzyczałam, a jeszcze rzadziej wyzywałam go od debili. - Zobaczę co i jak. Jeżeli będzie to możliwe, to przyjadę do Madrytu.

  - Tak! - uśmiechnęłam się zwycięsko.

  - A, i mam dla ciebie super niespodziankę. - powiedział złośliwym tonem. A to oznacza, że powinnam się bać.

  - Jaką? - jęknęłam i przygryzłam wargę z niepokoju.

  - Alejandro Rufesé. - użył mojego prawdziwego nazwiska. No to już po mnie. - Wracasz do szkoły.

GangsterkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz