Część 3

385 28 0
                                    


                 Vattweir od Vergen dzieliło niecałe dwa dni drogi. Cedric i Tharlen zabrali konie i ruszyli z samego rana, by jak najszybciej dowiedzieć się czegokolwiek na temat Saskii. Jedni gadali, że wyzionęła ducha drudzy, że jest zupełnie odwrotnie, a elfom cała ta sprawa wydawała się nieprawdopodobna. Szczególnie Cedric miał mieszane uczucia, co do tego wszystkiego. Czuł, że dziewczyna żyje, ale nie był przekonany co do swoich przeczuć nawet mimo wizji, które miewał. Tharlen natomiast wolałby, gdyby doniesienia krasnoludów były prawdziwe, gdyż porywanie się na Dol Blathanna było ostatnią rzeczą, o której teraz marzył. Odbicie Vergen z rąk kaedweńskiego króla i zrobienie z miasta azylu dla wszystkich ras, wydawało mu się znacznie łatwiejsze niż walka z samą Francescą Findabair. Po cichu liczył również na to, że Iorweth dałby spokój jego siostrze, gdyby dostał w końcu to, co chciał. Były to jednak złudne nadzieje. Młodzian doskonale zdawał sobie sprawę, że Rhena patrzyła na jednookiego elfa z żarliwością w oczach i czuł, że może wyniknąć z tego coś więcej...
                 - Co ci chodzi po głowie? – Z zamyślenia wyrwał go głos Cedrica.
                 - Nic wartego uwagi... – odburknął Tharlen.
Szatyn uśmiechnął się pod nosem i spojrzał przed siebie.
                 - Nie martw się, twoja siostra da sobie radę – odparł spokojnie.
Elf nie odpowiedział. Wsłuchując się w stukot kopyt na kamienistej ścieżce i szum drzew potrząsanych przez wiatr, zastanawiał się czy nadmienić swemu kompanowi o tym, co go trapiło.
                  - Mów co się dzieje – odezwał się Cedric. – Bo wyraźnie widzę, że coś siedzi ci w głowie.
                  - Iorweth.
                  - Więc nie coś, lecz ktoś. Rhena mówiła, że wciąż macie między sobą jakąś niedokończoną sprawę.
                  - Gdybym przeorał mu brzuch mieczem jeszcze pod Hagge, ta sprawa byłaby zakończona dawno temu.
                   - Tharlen... – Szatyn westchnął głośno. – Nie sądzę, żeby Iorweth zasłużył sobie na wypatroszenie, choć nie mam pojęcia co zrobił.
                   - Ach tak? – Młody elf spojrzał na swojego towarzysza z nerwami. – Więc co powiesz na to, że podglądał moją siostrę podczas kiedy ona najzwyczajniej w świecie się kąpała? Stał sobie ukryty między drzewami i gapił się jak ciele w malowane wrota.
Oczy Cedrica rozszerzyły się ze zdziwienia. Takiej odpowiedzi kompletnie się nie spodziewał.
                  - No dobra... Rozumiem, że się wściekłeś, ale nie uważasz, że to troszkę zbyt błahy powód, żeby zabić Iorwetha?
                 - Moja siostra to nie zabawka, a oglądanie jej bez ubrań to nie rozrywka. Nie pozwolę nikomu na traktowanie jej, jak urozmaicenia sobie czasu – warknął Tharlen.
                 - Wątpię by Iorweth w taki sposób traktował Rhenę. Wydaje mi się również, że nie podglądał jej bo wiedział, że się rozbierze, tylko zwyczajnie trafił na... taki widok – powiedział Cedric, przypominając sobie o tym, że sam widział czarnowłosą zupełnie nagą.
                 - Więc mógł odejść, zamiast się gapić.
                 - Nie zrozum mnie źle, młody... ale na jego miejscu również byłoby mi ciężko się powstrzymać. Twoja siostra jest bardzo piękną elfką o niebywałej urodzie, trzeba być kompletnym ignorantem, by tego nie zauważyć.
                 - Fakt, ale jest również bardzo stara i schorowana, a młody wygląd zawdzięcza jedynie czystej krwi naszych rodziców, niezmieszanej z żadną inną. – Młodzian odpowiedział nieco spokojniej. – Iorweth przy niej to jeszcze gówniarz, jest tylko sto lat starszy ode mnie. Widzę jak patrzy na moją siostrę i widzę, jak ona patrzy na niego, ale mylisz się jeśli sądzisz, że w czasach wiecznej walki o przetrwanie, taki ktoś jak on chciałby mieć na głowie sędziwą elfkę nękaną przez wszystkie choroby tego świata. W końcu to dodatkowy problem.
                  - Sam się mylisz – odparł stanowczo Cedric. – Iorweth może i zachowuje się jakby nie obchodziło go nic prócz walki o wolność, jest chłodny, stanowczy i despotyczny, ale to wciąż elf. I nie myl go z tymi młodziutkimi elfami, on jest prawdziwym Aen Seidhe i nie twierdzę, że ty nie jesteś czystej krwi. Takich elfów jak on, została już tylko garstka. Jego charakter wykształciły inne czasy, Tharlen. Czasy w których wszyscy się szanowaliśmy bez względu na wiek, czy rasę i jeśli wciąż myślisz, że Iorweth mógłby zwyczajnie zabawić się twoją siostrą i ją zostawić, to lepiej zacznij myśleć inaczej. To nie jest w jego naturze.
Młodzian westchnął głośno, przewracając oczami.
                  - Sugerujesz więc, że kiedy dowie się o jej wieku, to się ucieszy czy jak? Bo zupełnie nie rozumiem ostatniej części twojej wypowiedzi, Cedric. Jak ty sobie to wyobrażasz? – Spojrzał na szatyna pytającym wzrokiem. – „Och, nie szkodzi, że jesteś już u kresu swego życia, stwórzmy więc razem wspólną przyszłość" – mówił, próbując naśladować głos Iorwetha. – Nie będzie żadnej przyszłości...
                  - Nadal nie rozumiesz...
                  - Właśnie, że rozumiem. Mówisz, że Iorweth nie zabawi się moją siostrą, tymczasem on już się bawi, przecież nie jestem ślepy i widzę, że z czasem zaczął traktować Rhenę zupełnie inaczej. Nie jest wobec niej chłodny, stanowczy i despotyczny, a ona dawno przestała go traktować jedynie, jak partnera we wspólnym celu. Może okaże szacunek wobec jej wieku, może będzie tak jak mówisz, ale nie możesz tego potwierdzić na sto procent. Ona umiera Cedric i nie zostało jej zbyt wiele czasu. Zakochała się w tym twoim cholernym watażce i jeśli on ją zostawi, pęknie jej serce i to dosłownie. Nie będzie miała już sił, by walczyć o cokolwiek, a wiem co mówię bo już raz to przechodziła. Tamtym razem była jednak o siedemdziesiąt lat młodsza, fizycznie i psychicznie silniejsza i ostatecznie znalazł się jakiś bodziec, który pchnął ją do dalszego działania. Teraz? Teraz dobrze wie, jak wygląda jej sytuacja i jeśli Iorweth odejdzie, odechce jej się żyć, bo więcej cierpienia w swoim życiu nie zniesie. Dlatego chciałem go od niej odsunąć póki nie było jeszcze za późno... a teraz już jest za późno. Prawie dwa miesiące minie, zanim wróci do Vattweir spod Zerrikani i, o ile wróci, bo w tym czasie może zdarzyć się wszystko, a jednego jestem pewien, jak tego, że tu jestem. Iorweth na pewno dowie się o wszystkim. Więc Rhena albo przyjedzie szczęśliwa z Iorwethem, albo Iorweth wróci sam. Bo jeśli ją zostawi, to już więcej jej nie zobaczę...
Cedric milczał przez dłuższą chwilę. Doskonale zdawał sobie sprawę, że z elfką nie jest najlepiej, a zioła dadzą jej jedynie trochę czasu na przetrzymanie. Potem zacznie się najgorsze. Sam obawiał się, że może jej już więcej nie zobaczyć.
                  - Wierzę, że sprawdzi się moja teoria – powiedział. – Ona tu wróci, musimy być dobrej myśli.
                 - Obyś się nie mylił. Bo jeśli będzie inaczej, sławny dowódca Scoia'tael straci głowę i wierz mi, że nie będę miał skrupułów by mu ją odciąć – warknął Tharlen. – A teraz pogońmy konie, przed nami jeszcze sporo drogi.

                                                                                                                                                                                                 

Aen SeidheWhere stories live. Discover now