Część 4

424 23 2
                                    


                    Słońce które wzeszło nad górzystymi terenami Zerrikani, obudziło Iorwetha przyjemnym łaskotaniem po twarzy. Elf otworzył oko i odgarniając dłonią włosy, usiadł na łóżku z cichym westchnieniem. Promienie wpadające przez uchylone okno, zaczęły błądzić po nagim ciele śpiącej Rheny, jeszcze bardziej podkreślając bladość i gładkość jej skóry.
Ze spokojem spojrzał w kierunku leżącej na plecach elfki i przeleciał wzrokiem po jej smukłej sylwetce. Do tej pory nie dochodziło do niego, że leżała tuż obok i spała zupełnie bezbronna jak małe dziecko. Spędziła całą noc w jego ramionach, wciąż spragniona dotyku dłoni i ust, którymi wprost nie mogła się nasycić.
Gorące pocałunki, śmiałe pieszczoty, przyjemny dreszcz rozkoszy i ciche westchnienia przeplatane zapachem jej skóry. Wystarczyło, że zamknął oko, a od razu czuł przyspieszony oddech Rheny łaskoczący go po karku i jej delikatnie dłonie na swoim ciele. Takiej nocy nie przeżył nigdy wcześniej.
Uśmiechnął się pod nosem, po czym spuścił nogi na parkiet, kiedy nagle poczuł ciepłą dłoń swej kochanki na swoim przedramieniu.
                  - Dokąd mi uciekasz..? – zapytała ściszonym, lekko zachrypniętym głosem.
Zamruczała jak kocica i zdecydowanym szarpnięciem przyciągnęła Iorwetha do siebie. Kiedy wylądował na materacu, podniosła się gwałtownie i usiadła na nim okrakiem, przygryzając wargę.
                  - Jutro wyruszamy elaine i przydałoby się zaopatrzyć w dodatkową broń – odparł spokojnie, przyglądając się jak ciało elfki lekko pochyla się do przodu, a jej dłonie zapierają się na jego torsie. Westchnął przeciągle, zatrzymując wzrok na krągłych piersiach, które unosiły się i opadały wraz z każdym jej oddechem.
                  - Wiem, pamiętam. Ale chyba nie pali się aż tak, że musisz iść już w tej sekundzie... prawda? – Oderwała dłonie od klatki piersiowej elfa sprawiając, że długie, gęste pukle w jednej chwili przykryły jej biust. Uśmiechnęła się zadziornie.
                 - Prawda – przytaknął, przejeżdżając palcami po udach Rheny.
                 - Mężczyźni... Widok cycków od razu zaćmiewa wasze umysły – zachichotała, czując przyjemne dreszcze spowodowane jego dotykiem.
Przyglądał się jak ciało elfki pokrywa się gęsią skórką, lecz po chwili przeniósł wzrok na jej okrągłą buzię.
                 - Jesteś ucztą dla mego oka i balsamem na serce – mruknął, nie przestając na nią patrzeć. – Cała, bez wyjątku. Chciałbym, żebyś o tym pamiętała.
                 - Będę pamiętać – przytaknęła, czując jak przyjemne ciepło rozlewa się wokół jej serca. Przylgnęła piersiami do jego torsu i pocałowała go w czubek nosa. – Ta noc... wiele dla mnie znaczyła. Nie tylko fizycznie, choć nie ukrywam, że...
Lekko uniósł głowę i pocałował ją ogniście. Znów zamruczała.
                 - Cieszy mnie, że się nie zawiodłaś... nie tylko fizycznie. – Uśmiechnął się zawadiacko, lecz ten uśmiech szybko zniknął z jego twarzy. Słowa Sarima nie dawały mu spokoju, potwornie męcząc jego głowę, zanim udało mu się zdrzemnąć tej nocy.
                 - Coś nie tak..? – Spojrzała na niego niepewnie widząc, że coś go trapi.
                 - Słyszałaś kiedyś o stwierdzeniu, że słowa pijanego to...
                 - To myśli trzeźwego. Słyszałam i chyba wiem o czym myślisz...
                 - Żeby było jasne. – Przysłonił jej usta palcem, by mu nie przerywała. – Obydwoje znajdujemy się w zupełnie nowej dla nas sytuacji i zrozumiem jeśli nie zechcesz powiedzieć mi od razu, ale to kiedyś musi się skończyć. Wczoraj słyszałem pełno podszeptów, a wśród nich przewijało się jedno pytanie: „Czy możemy przy nim rozmawiać o wszystkim?". Nie chcę na tobie niczego wymuszać, ale jeśli tego nie zrobię to to, co skrzętnie przede mną ukrywasz wyjdzie w najmniej oczekiwanym momencie, a tego chyba byś nie chciała, prawda? Bo, że wyjdzie, to osobiście nie mam żadnych wątpliwości.
Patrzyła na niego przez dłuższą chwilę zupełnie się nie odzywając, a serce waliło jak szalone na samą myśl o tym, że długo skrywana tajemnica ma się w końcu się wydać.
                  - Nie chciałabym... – potwierdziła, lekko drżącym głosem.
                  - Rhena... Jeśli potrzebujesz czasu, to nie ma sprawy. Ale chciałbym, żebyś obiecała mi, że zanim wrócimy pod Vattweir, wszystko mi wyjaśnisz. Dobrze wiesz, że potem...
                  - Wiem. Potem ruszymy do walki o swoje i nie będzie czasu na takie rzeczy. Dobrze Iorweth. Obiecuję ci, że wszystkiego się dowiesz zanim dotrzemy pod Vattweir. – Uśmiechnęła się lekko.
Gestem ręki, założył pukiel opadających włosów za ucho elfki i westchnął cicho. Martwił się mimo wszystko, chociaż już trochę mniej.
                 - W takim razie – zaczął, nie chcąc dać po sobie poznać, że wciąż coś go dręczy – muszę teraz przeprowadzić małą dywersję.
                 - Dywersję? - Spojrzała na niego z uniesioną brwią.
Delikatnie przejechał dłońmi po ciele Rheny, ponownie przyprawiając ją o dreszcze, jednak nie minęła chwila, a to elfka leżała na materacu. Zaskoczona i uśmiechnięta zarazem, patrzyła jak Iorweth przejmuje całkowitą władzę nad jej ciałem.
                 - Takim dywersjom, to ja mogę ulegać codziennie... – mruknęła z zadowoleniem, czując jego rozgrzane wargi na swoim karku.
Niespiesznie lecz zdecydowanie przesuwał się coraz niżej, wsłuchując się w jej oddech, który z każdą chwilą stawał się coraz szybszy. Kiedy poczuła usta elfa między swymi udami, pisnęła cicho.
Jedną z dłoni zjechał z jej pupy wprost na brzuch i gładząc go leniwymi ruchami przesunął usta w kierunku pachwiny. Przygryzła wargę rozluźniając się na chwilę.
                - Kiedy chcesz iść... na spotkanie z... havekarami..? – Zaparła się na łokciach, spoglądając dokąd na powrót zmierzają usta elfa. – Muszę się... przygotować...
               - Pójdę sam – mruknął, na chwilę odrywając się od pieszczot. – Zabiorę kilka twoich elfów, a ty sobie odpoczniesz.
               - Ale... – chciała jeszcze coś dodać, jednak Iorweth z zadowoleniem zanurzył głowę między jej udami. Jęknęła głośniej, zaciskając palce na pościeli. – Szantażysta...
Uśmiechnął się pod nosem, z powrotem kierując się w stronę pachwin.
               - Wynagrodzę ci to wieczorem... – Spojrzał przelotnie na jej twarz, nie przestając muskać skóry po wewnętrznej stronie jej ud.
              - Jak..? – zapytała. Jej głos zadrżał lekko.
              - Jak tylko zechcesz, elaine... – Przejechał dłonią po jej brzuchu, doskonale wiedząc czego będzie chciała od niego wieczorem. – Ostrzegam, że nie przyjmuję odmowy i to moje ostatnie słowo.
Na myśl o wieczorze, poczuła jak zalewa się ognistym rumieńcem. Wsunęła palce we włosy elfa i skupiając się na tym co robił, poddała się jego rozkosznym pieszczotom.

                                                                                                                                                                                                      

Aen SeidheWhere stories live. Discover now