Rozdział 2: "Niestniejąca" część miasta

1K 62 8
                                    

Nie pierwszy raz zdarzyło się, że Mikasa wychodziła w nocy i wracała nad ranem. Brunet niejednokrotnie to sprawdzał. Za każdym razem gdy pytał się dziewczyny brzmiało to tak samo "Miałam trening w lesie". Oczywiście on jej nie wierzył. Szczególnie gdy raz wróciła pijana, a zawsze unikała alkoholu jak ognia.
Jednak dzisiaj nie ten problem mękał naszych bohaterów, a kolejny wypad do miasta! Kapral zdążył wrócić dwa dni temu i od razu narzekał pod nosem na syf, choć cała ekipa pracowała jak woły by tylko wyjść na idealnych kadetów, których można częściej zostawiać samych. Oczywiście dostali pochwałę od niejakiego Erwina Smitha, ale to nie to samo co od naburmuszonej sprzą... znaczy wielkiego Kaprala.
Armin rozglądał się nerwowo po ulicach szukając niejakiej "Baker Street". Jednak ani jej nie widać, ani nikt nie chciał o niej mówić. Dosłownie! Blondynek podszedł do młodej kobiety o lisich w barwie włosach i pięknych - błękitnych oczach. Przeprosił najmocniej lekko zakłopotany pokazując mapę i pytając o ulicę. Dziewczyna jedynie zdezorientowana spojrzała na chłopaka i odpowiedziała krótkie "Nie wiem". Jednak widać było, że chodzi o coś więcej.
-Beznadziejna sytuacja... - westchnął cicho Arminek i poszedł przed siebie.
Po godzinie wciąż bez śladu, spotkał się przy promie z resztą drużyny, która dostała to zadanie od Kaprala. Nikt nie wiedział gdzie jest ta ulica, więc rozdzielili się, by zdobyć informacje od kogokolwiek. Mięli spotkać się przy promie gdzie czekała na nich Christa. Ani Reinner, ani Armin, ani Jean nie znaleźli informacji na temat tej całej "Baker Street". Jakby ona w ogóle nie istniała.
Armin jako ostatni doszedł do reszty ekipy. Wszyscy mięli markotne miny. Chłopak od razu zrozumiał, że nikt nie znalazł informacji.
-Ta ulica nie istnieje. Wracamy do domu! - ruszył Jean trzymając się za policzek.
-Ale musimy wykonać zadanie... - rzuciła niepewnie Christa.

Chłopak zatrzymał się i odwrócił w stronę dziewczyny układając fakty w myślach. Chwilę patrzył na nią lekko wściekły, bo od godziny stali tak naprawdę w tym samym punkcie. Nie była to jej wina. Jean szybko złagodniał widząć smutek w oczach dziewczyny gdy źle na nią patrzył.
-Niech wam będzie - poddał się po chwili.
-Em Jean? Co się stało, że trzymasz się za policzek? - zapytał Armin.
-Złapałem za tyłek dziewczynę... była piękna. Nie wiedziałem, że obok stoi jej dwumetrowy i napakowany chłopak...
Wszyscy wybuchli śmiechem. Długo to trwało zanim się uspokoili. Oczywiście Jean strzelił męskiego focha. Jednak pewnie o wszystkim w niedalekiej przyszłości zapomni.

Cała ekipa postanowiła zrobić sobie przerwę. Usiedli na chodniku, przy pomniku przedstawiającym ludzką formę muru Rose. Postać liczyła jakieś trzy metry, ale wykonana była z wielką starannością i dopracowaniem nawet najmniejszych szczegółów. Armin zza ucha wyciągnął ołówek i zaczął wykreślać z mapy ulice, które minęli w poszukiwaniu celu.
"Tu brakuje jakiegoś elementu..." -powtarzał w myślach. Nie wierzył, że Kapral zlecił im zadanie w miejscu, które nie istnieje. Właściwie uwierzył by w to gdyby nie ludzie... Zawsze gdy słyszeli nazwę ulicy to dziwnie się zachowywali. Coś kręcili i mruczeli pod nosem. W ich oczach było widać zakłopotanie, a czasem i przerażenie. To naprawdę dziwne, że pytając o zwykłą ulicę, ludzie się tak zachowują. Coś musi być na rzeczy i Armin to odkryje.
Chłopak cicho westchnął nie wiedząc co dalej robić. Myślami na chwilę odpłynął do zamku zwiadowców. Pewnie mają ostry trening, albo nieźle harują przy myciu okien i sprzątaniu innych rzeczy. Przynajmniej fakt, że ich to ominie wciąż trzymał go przy w miarę optymistycznym humorze.

Jego przemyślenia zatrzymała Christa, która podeszła do pierwszego lepszego mężczyzny. Był wysoki, a wyglądem przypominał trochę zbira. Uśmiechał się tak inaczej niż inni ludzie. Tak bardziej wrednie, jak gdyby miał coś na sumieniu, ale to by mu nie przeszkadzało. Blondynka stanęła przed chłopakiem. Chwilę mówiła do niego różne słowa. Wykorzystała swój urok i seksapil by wyciągnąć z niego informację. Armin znał ją dość dobrze i widział po niej, że jest przerażona. W końcu koleś mógł chcieć jej coś zrobić. Na szczęście on nie zauważył, że się trzęsie. Ewentualnie nie zareagował, jednak nie wyglądał na ogarniętego. Cała trójka dziwnie patrzyła na całą sytuację. Nikt z nich nie miał odwagi powiedzieć cokolwiek. Nie spodziewali się tego po niej. Jak widać facet coraz bardziej jej ulegał. W końcu zdradził wszystkie informacje o które go prosiła. Już miała sie żegnać i odchodzić, gdy ten nagle złapał ją za nadgarstek mówiąc "Nigdzie nie idziesz". Christę oblał zimny pot. Wiedziała, że nie wyszarpie się z jego wielkich łap. Armin i reszta jej przyjaciół musieli zareagować. Reinner jako pierwszy zareagował i podszedł do nich.
-Łapy precz! - odezwał się zły jak osa. W końcu ktoś dotykał jego ukochanej Christy w której się potajemnie podkochiwał. Taaa... Potajemnie... Wiedziało o tym pół drużyny.
Mężczyzna zaśmiał się na swój złowrogi sposób.
-Ona jest moja, kupiłem ją z informację i teraz żądam zapłaty w naturze!
Jean szybko podbiegł do niego od tyłu z zamiarem zaatakowania, ale oberwał w twarz zanim tak naprawdę zdążył wziąć zamach i z hukiem uderzył tyłkiem o podłogę.
-Jean! - krzyknęła do niego Christa, która nawet w momencie zagrożenia myślała o swoim przyjacielu.
Koniomordy szybko podniósł się z podłogi. Chłopcy bez broni zwiadowców czyli między innymi ostrzy, które zostały metry dalej w pobliskiej stajni wraz z ze sprzętem do trójwymiarowego manewru i rumakami na których przyjechali, nie mieli szans z napastnikiem.
Wten Armin przypomniał sobie słowa Mikasy. "Nigdy nie idź sam, bez jakiejkolwiek broni. Choć miejsce do którego zmierzasz może wydawać ci się bezpieczne, to w tym świecie żadne miejsce nie jest do końca bezpieczne. Dlatego noś go ze sobą...". Armin z kieszeni wyciągnął niewielki - składany nożyk. Nie był w stanie zaatakować. Bał się. Nie był w stanie skrzywdzić innej osoby. Musiał spróbować. Podbiegł do mężczyzny, ale choć miał przewagę broni to i tak został odepchnięty. Dostał pięścią w brzuch przez co zwijał się na chodniku. Z rąk wypadł mu nożyk, który trafił pod nogi Christy. Dziewczyna wykorzystała nieuwagę faceta, gdy ten zaśmiał się triumfalnie. Podrzuciła nogą nożyk, ten zgrabnie wylądował w jej wolnej ręce, nie trzymanej przez zbira. Niebieskooka nie pomyślała nawet raz, tylko wbiła nożyk w ramię napastnika. Szybkim ruchem go wyciągnęła. W momencie gdy facet klnął pod nosem i obluzował uścisk, udało jej się uciec od niego.
-Nasza szansa! Uciekamy! - zarządził Jean i cała drużyna poleciała w długą.

Czas kiedyś musiał nas złączyć [EreMika] [SnK]Where stories live. Discover now