Jedenaście

3.2K 183 6
                                    

Bez słowa weszłam do celi. Strażnik zamknął drzwi, a ja rozejrzałam się po malutkim pomieszczeniu. Słabe światło z korytarza pozwoliło mi zobaczyć, że są tu jeszcze cztery osoby. Jedna kobieta siedziała niedaleko kraty i patrzyła przed siebie. Inna rozmawiała przyciszonym głosem z mężczyzną. W przeciwnym kącie siedział chłopak trochę ode mnie młodszy.
Zajęłam wolny kąt. Położyłam się na zimnej podłodze, a wyprostowane nogi oparłam o ścianę.
W drodze do więzienia strażnik powiedział mi, że rano zostanę przesłuchana. Zaczęłam się więc zastanawiać, co mogę powiedzieć. Prawda przecież nie wchodziła w grę, a milcząc mogłam tylko pogorszyć swoją sytuację. Do rana jednak nie udało mi się nic wymyślić.
Zostałam zaprowadzona do sali, która nie różniła się za bardzo od celi.
- Gabrielle Evans. - Mężczyzna przede mną przesuwał palcem wskazującym po biurku, zapewne przeglądając moje dane na urządzeniu wbudowanym z mebel. Kiedyś też miałam takie. Dziadkowie opowiadali mi, że to odpowiednik komputera stacjonarnego, choć, gdy patrzyłam na to urządzenie nie potrafiłam dojrzeć podobieństw. - Córka Lucy i Franka Evans. - Kiwnęłam głową. - Zatrzymana za naruszenie godziny policyjnej. - Spojrzał na mnie. - Co robiłaś tak daleko od domu?
- Potrzebowałam trochę świeżego powietrza.
- W twoim ogrodzie nie ma powietrza?
- Jest.
- Zatem kłamiesz.
- Nie kłamię.
- Posłuchaj. - Przybliżył się do mnie. - Nie chcesz wiedzieć, co tu robimy z osobami, które próbują nas oszukać. Możesz mi wierzyć.
Zaczęłam się zastanawiać, czy wiedzą już skąd wyszłam. Miałam nadzieję, że nie.
- Zastanów się dobrze.
Patrzyłam na zegar tuż nad głową mężczyzny. Przez godzinę próbował coś ze mnie wyciągnąć, ale nie powiedziałam już ani słowa.
- Właśnie zagwarantowałaś sobie dzień z jednym posiłkiem. W międzyczasie zajmiesz się sprzątaniem toalet w całym budynku.
Po tych słowach wyszedł. Do pokoju wszedł strażnik, który pilnował mnie już do końca dnia.
Byłam bardzo głodna. Mój jedyny posiłek, który składał się z kawałka suchego chleba i dwóch szklanek wody, miałam już za sobą. Do celi wróciłam bardzo wyczerpana.
Następny dzień również rozpoczęłam od przesłuchania.
- Może dziś będziesz bardziej rozmowna. Myślę, że wczorajszy dzień dał ci do myślenia.
W tym momencie do środka weszła kobieta. Podała przesłuchującemu list. On szybko przeczytał. Spojrzał na mnie i znów na kartkę. Westchnął i wstał.
- Jesteś wolna - powiedział wychodząc.
- Jedziesz ze mną - odezwała się kobieta i zaprowadziła mnie na parking. Gestem kazała mi wsiąść do samochodu, co zrobiłam. Dobrze wiedziałam dokąd jedziemy, dlatego nie protestowałam.
Zastanawiałam się jak będzie wyglądała nasza rozmowa. Byłam wdzięczna Alexowi, że mi pomógł, ale z drugiej strony, gdyby nie jego wczorajszy głupi pomysł nigdy by do tego nie doszło. Gdybym nie była rozkojarzona, zdenerwowana i upokorzona nie dałabym się złapać. Postanowiłam więc zaczekać na reakcję Księcia.
Kobieta bez słowa zaprowadziła mnie do pokoju Alexandra. Przyniosła mi również śniadanie. Pewnie słyszała w samochodzie, jak mój żołądek domaga się jedzenia. Gdy skończyłam pojawił się Książę.
- Gabi - uścisnął mnie. - Nie powinnaś tak uciekać. Co gdybym cię nie szukał?
- Siedziałabym w celi zastanawiając się, co mnie czeka - odpowiedziałam.
- Na szczęście masz mnie - powiedział ciągnąc mnie na kanapę.
- Tak właściwie, to gdyby nie twój głupi pomysł, nigdy by mnie nie złapali.
- Sugerujesz, że to moja wina? - Nie wydawał się zadowolony, ale ja nie miałam zamiaru odpuścić. Jeśli chciał zakończyć naszą znajomość, to niech zrobi to teraz.
- Tak, Książę.
Patrzył na mnie nic nie mówiąc. Zaczęłam się denerwować. Ta chwila ciągnęła się w nieskończoność. W końcu wstał i zaczął się przechadzać po pokoju. Podszedł do mnie i zatrzymał się.
- Gabrielle. - Czekałam, aż to powie. Czekałam, aż każe mi o sobie zapomnieć. - Wiem, że zawaliłem. Nie powinienem stawiać cię w takiej sytuacji. - Zaśmiał się.
- Co w tym jest śmiesznego?
- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny.
- Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Świetnie ukrywałeś swoje emocje - powiedziałam już rozluźniona. Alex znów usiadł obok mnie.
- Nie było łatwo.
Teraz śmialiśmy się już oboje.
- Ale wracając do tematu. Nie chciałbyś mi jeszcze czegoś powiedzieć? - zapytałam.
Alexander patrzył na mnie, jakby nie wiedział o co chodzi.
- Nie uważasz, że należą mi się przeprosiny?
- A... No tak. To może w ramach przeprosin zaszczycisz mnie obecnością na dzisiejszym balu?
- Balu?
- Ostatnio moi rodzice nie mieli okazji świętować moich urodzin, dlatego wpadli na pomysł zorganizowania balu maskowego. Jestem przekonany, że matka zaprosiła te wszystkie dziewczyny z jeszcze jednego powodu.
- Będziesz więc miał wiele dziewczyn, które umilą ci dzień urodzin.
- Ale chciałbym, żebyś ty była ze mną.
- Sama nie wiem.
- W takim razie pozwól, że zaprowadzę cię w jedno miejsce - powiedział otwierając drzwi. Szliśmy w ciszy, aż zatrzymaliśmy się. Książę rozejrzał się, po czym gestem kazał mi wejść. Byliśmy w niewielkiej komnacie. Znajdowały się tu głównie regały z książkami. Przy oknie stało biurko, a na krześle zobaczyłam ciemnofioletowy materiał. Podeszłam bliżej i przyjrzałam się sukni. Na pierwszy rzut oka była bardzo długa, podejrzewam, że prawie do ziemi. Cienkie ramiączka, niewielki dekolt, wyszywana małymi kamyczkami, które lśniły. Na blacie leżała czarna pozłacana maska, a pod krzesłem zobaczyłam czarne szpilki.
- Chcesz mnie przekupić? - zapytałam.
- Nie - szepnął tuż przy moim uchu. - Ale bardzo chciałbym cię zobaczyć w tej sukni.
- Jak bardzo?
Uśmiechnął się tylko i wyszedł zostawiając mnie sam na sam z moimi myślami. Po chwili do środka weszła kobieta. Stałam wystraszona, ale ona nie wydawała się zdziwiona moim widokiem.
- Książę Alexander prosił, abym zapytała, czy panienka zdecydowała się przyjąć jego propozycję. - Kiwnęłam głową. - Zatem mam pomóc panience się przygotować.
Następną godzinę spędziłam na krześle. Amanda zrobiła mi makijaż oraz ułożyła włosy. Następnie pomogła mi ubrać suknię. Już wiedziałam, dlaczego Alex tak bardzo chciał zobaczyć mnie w tej sukni - odsłaniała niemal całe plecy. Była piękna, temu nie mogłam zaprzeczyć. Jednak, gdy patrzyłam na siebie w lustrze, wiedziałam, że sama nigdy bym takiej nie wybrała.
Gdy wyszłam z pokoju goście już się zbierali, zatem poszłam do wielkiej sali. Nigdy nie wyobrażałam sobie, jak wyglądają urodziny Księcia, ale cieszyłam się, że ja nie jestem na jego miejscu. Jego matka sprowadziła wiele dziewczyn. Patrzyłam na nie i zastanawiałam się, czy któraś z nich zostanie wybranką Alexandra. Dokładnie w tym momencie w sali zjawił się chłopak. Nawet mimo maski byłam pewna, że to on. Wszędzie poznałabym te oczy i uśmiech. Brunet rozejrzał się po sali. Dostrzegł mnie w momencie, gdy podeszli do niego rodzice. Królowa uścisnęła syna, a Król powiedział kilka słów, po których razem z żoną usiedli na tronach w drugim końcu sali.
- Dziękuję wszystkim za przybycie. Myślę, że możemy rozpocząć świętowanie.
W tym momencie przy Księciu znalazła się grupa dziewcząt. Jednak on wyminął wszystkie i podszedł do mnie.
- Jest taka tradycja, że gospodarz musi rozpocząć tańce - powiedział, gdy zatrzymał się przede mną.
- Teraz rozumiem zachowanie tych dziewczyn.
- Teraz rozumiem twoje zachowanie.
Zaśmiałam się.
- Nawet, gdybym to wiedziała, nie przepychałabym się między nimi wszystkimi.
- Tak właściwie, to dobrze. W przeciwnym razie mógłbym cię nie znaleźć. A teraz, zechce Pani ze mną zatańczyć?
Wyciągnął rękę w moim kierunku.
- Z przyjemnością.

Mój książęWhere stories live. Discover now