Rozdział VI

1.8K 133 26
                                    

— Dora! — Usłyszała wołanie młoda czarownica.
   Od razu po przebudzeniu próbowała przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Siadając na skraju łóżka przetarła oczy.
— Dora! — Rozległo się pukanie do drzwi.
   Tonks wzięła swoją różdżkę do rąk i przejechała nią wzdłuż włosów, pozbywając się nieładu.
— Tak? — Zapytała cicho.
— Mogę wejść?
— Jasne — machnęła różdżką w zamek od drzwi i wstała.
— Dzień dobry — uśmiechnął się. — Moody wysłał mi sowę, że za godzinę odbędzie się spotkanie Zakonu — dodał.
— Czemu tak nagle? — Zapytała zaskoczona.
— Też tego nie wiem. Ale wydaje mi się, że nie zdążymy zjeść śniadania, więc może zjemy w Kwaterze Głównej?
— Pewnie — odwzajemniła uśmiech.
— To przygotuj się. Za chwilę się teleportujemy — powiedział, po czym wyszedł z pokoju.
   Nimfadora przeklnęła wczorajszy dzień przez, który teraz czuje straszny ból głowy i wyszła chwilę po Remusie, kierując się do kuchni.
— Jesteś gotowa? — Zapytał, siedząc przy stole.
— Tak. Możemy ruszać.
   Remus odszedł od stołu. TRZASK. Teleportował się, a Dora zaraz po nim. Poczuła nieprzyjemne szarpnięcie i chwilę później stała naprzeciw domu na Grimmauld Place. Dzisiejszy poranek był chłodny, czego oboje się nie spodziewali, a na co Nimfadora zareagowała lekkim drżeniem ciała.
— Chodźmy — Remus zauważył, że czarownicy jest zimno, więc chciał ją lekko pospieszyć.
   Dora szła tuż za mężczyzną. Remus stuknął różdżką w klamkę, a ta odskoczyła. Weszli do środka i standardowo tuż po wejściu Nimfadora potknęła się, robiąc hałas w całym domu.
— Przyszła Tonks! — Dźwięk dobiegał z głównego pokoju.
— Nic ci nie jest? — Remus podał jej rękę.
— Nie, wszystko w porządku — zmusiła się do uśmiechu, po czym podniosła stojak na parasole i razem z Lupinem wspięli się po schodach do pokoju głównego.
   Przywitali się z wszystkimi i Dora usiadła przy Kingsleyu. Remus natomiast usiadł po drugiej stronie stołu między Syriuszem, a panem Weasleyem. Przy stole również siedzieli Szalonooki, Molly, Bill, Fleur, Mundungus i Snape. Było jeszcze kilka wolnych miejsc.
— Niestety nie wszyscy mogli dotrzeć tu na czas — odezwał się nagle Moody. —  A my tego czasu nie mamy! Musimy się zabrać do pracy — dodał. — Snape — wskazał na czarnowłosego mężczyznę, zachęcając go do mówienia.
— Dumbledore chce, żeby kilku członków Zakonu Feniksa patrolowało wieczornymi godzinami korytarze Hogwartu, natomiast za dnia Hogsmeade — przemówił Severus.
— Dobrze — powiedział Alastor. — Więc kto, kiedy będzie patrolował?
— Mi pasują tylko wieczory — rozpoczęła Tonks. — Za dnia mam pracę w Ministerstwie.
— Ja się zajmę Hogsmeade — odezwał się Kingsley.
— Hogwart — odezwali się w tym samym momencie Bill i Fleur.
— Tonks, Delacour, Weasley i Lupin zajmiecie się patrolem w Hogwarcie. Uzgodnijcie między sobą, kto jakiego dnia będzie patrolował. Wystarczą po dwie osoby, biorąc pod uwagę nauczycieli, mogłoby być zbyt tłoczno — wskazywał Moody. — Ja, Kingsley, Artur i Molly zajmiemy się Hogsmeade. A ty Mundungus nie rób problemów w tym czasie — dokończył Szalonooki.
— Jeszcze coś — odezwał się Artur i wyciągnął Proroka Codziennego. — Ministerstwo zażądało ponownego umieszczenia zdjęcia Syriusza. Twierdzą, że od dłuższego czasu jest za cicho i może w najmniej oczekiwanym momencie zaatakować — dodał.
— Black, będziesz siedział w Kwaterze — powiedział Moody. — Dumbledore twierdzi, że to najlepsza opcja — Syriusz tak samo jak Remus nie odezwał się słowem od rozpoczęcia spotkania.
— Musicie być czujni. Każdą dziwną sytuację macie sprawdzić. I nie opuszczać posterunku przed końcem waszej zmiany. Jest coraz niebezpieczniej, więc bądźcie zawsze gotowi na niespodziewany atak wroga — dodał po chwili ciszy mężczyzna posiadający w magiczne oko.
   Nimfadora przytaknęła. Również uważa, że coraz bardziej się roi od Śmierciożerców. Nie jest bezpiecznie, więc ich zadaniem jest zapewnić te bezpieczeństwo innym.
— Muszę wracać do pracy — odezwał się Kingsley.
— Tak, to już koniec spotkania. Od jutra macie rozpocząć patrole — powiedział Szalonooki.
   Kingsley i reszta Zakonu oprócz Syriusza i Remusa wstali. Rozległ się szum.
— Tonks! — Zawołał czarnoskóry mężczyzna. — Przez te zamieszanie z Prorokiem — dodał powoli, nie chcąc powiedzieć, że chodzi o Syriusza. — Jesteś potrzebna w Ministerstwie.
— I tak za niedługo zaczynam zmianę — powiedziała i ruszyła w kierunku drzwi.
— Do zobaczenia! — Rzuciła i wyszła przed budynek, a za nią Artur, Kingsley i Snape.
   Bez żadnego słowa na zewnątrz mężczyzna uczący w Hogwarcie teleportował się, a za nim reszta osób co wyszła.
— Do zobaczenia! — Zawołała Dora za Kingsleyem, wchodząc do windy wraz z Arturem.
   Wychodząc z windy od razu skierowała się w stronę Biura Aurorów. Weszła do swojej kabiny i zobaczyła leżący na biurku papierowy samolocik.

"10:15 SPOTKANIE BIURA AURORÓW W GŁÓWNEJ SALI NA PIERWSZYM PIĘTRZE!"

   Nimfadora spojrzała na zegar i zrozumiała, że ma dziesięć minut spóźnienia! Wybiegła z biura i ruszyła w kierunku windy. Weszła do środka i pojechała na pierwsze piętro, gdzie odbywało się spotkanie. Gdy winda się zatrzymała, wybiegła z niej i przy wejściu do Głównej Sali zastała Kingsleya.
— Tonks! — Zawołał.
— Dopiero się dowiedziałam o spotkaniu! Mogłeś coś wspomnieć — podbiegła do niego.
— Wejdźmy — powiedział, po czym otworzył drzwi i weszli do środka.
   Wszyscy się odwrócili. Była to wielka sala. Naprzeciw drzwi był podest, na którym stał Dyrektor Biura Aurorów, Rufus Scrimgeour.
— Spóźnienie, Panno Tonks — odezwał się dyrektor. — Kingsley masz to?
— Tak i to moja wina, że Tonks się spóźniła, bo poprosiłem ją o pomoc — wytłumaczył Kingsley.
— Doprawdy — Rufus spojrzał na Nimfadore.
— Tak — odezwała się pewnie czarwonica i razem z Kingsleyem podeszli do tłumu.
   Dora dobrze wiedziała, że gdyby nie czarnoskóry mężczyzna to miałaby po spotkaniu rozmowę z Rufusem na temat swojej niekompetencji.
— Dobrze — zaczął głośno, dyrektor. — Ministerstwo żąda od nas byśmy zaczęli sprawdzać nawet te najmniej prawdopodobne zgłoszenia. Uważają, że każdy, nawet najmniejszy ślad ułatwi nam schwytanie popleczników Sami Wiecie Kogo. Wymagają, żebyśmy przesłuchali każdego podejrzanego i nie wypuścili go dopóki nie będziemy na sto procent pewni, że nie jest powiązany z Tym Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Liczę na to, że nie zbagatelizujecie niczego, co wydaje wam się być podejrzane. W końcu to do nas należy łapanie czarnoksiężników. I jeszcze jedna sprawa — zrobił sobie krótką przerwę od mówienia. — Chodzi o Syriusza Blacka — Tonks niewiadomo czemu przeszły dreszcze. — Ci na górze obawiają się go. Twierdzą, że ostatnio było zbyt cicho, co jest bardzo niebezpieczne, jeśli chodzi o niego. Każą nam postawić tę sprawę na pierwszym miejscu. Uważają, że Black jest najwierniejszym sługą Sami Wiecie Kogo i jeśli złapiemy go, będzie nam łatwiej pokonać ich przywódcę — rozległ się szum na sali. — Więc podsumowując, bierzcie się do pracy i sprawdzajcie każde zgłoszenie nawet, jeśli przez to będziecie musieli zostać dłużej w pracy. A i żeby było bezpieczniej możecie podróżować parami. To tyle. Postarajcie się, żeby ci na górze nie mieli się do czego przyczepić — skończył i wszyscy zaczęli iść w stronę wyjścia. — Tonks! — Zawołał Rufus. — Przyjdź do mojego gabinetu za pięć minut!
   Czyli jednak mi się nie upiekło – pomyślała czarownica i wyszła z sali.
— Kingsley! — Zawołała mężczyznę, a ten się zatrzymał. — Dziękuję! Uratowałeś mnie — uśmiechnęła się do niego.
— W porządku. To nic takiego, ale teraz już muszę iść. Wybacz — powiedział i ruszył dalej.
   Całą drogę do gabinetu dyrektora, Nimfadora zastanawiała się o co może chodzić. Wie, że jej spóźnienie to zbyt błahy powód. Gdy doszła do drzwi,  zapukała.

W Blasku Patronusa || Remadora ||Where stories live. Discover now