Rozdział VIII

1.7K 140 20
                                    

   Nimfadora siedziała przy stoliku i czekała na Alastora. Tak naprawdę nie otrzymała potwierdzenia spotkania, dlatego nie wie czy to spóźnienie oznacza, że mężczyzna się nie pojawi.
— Tonks! — Wyrwał ją z zamyślenia znajomy głos.
   Kobieta zaczęła się rozglądać po pubie i gdy zauważyła Alastora, uśmiechnęła się. Czarodziej usiadł naprzeciw niej.
— To był męczący dzień. Rosmerto! — Zawołał w kierunku baru. 
— Co podać, Alastorze? — Zapytała kobieta, podchodząc do ich stolika.
— Napijesz się Ognistej, prawda? — Spojrzał na Dore. — Dwie szklanki Ognistej Whiskey — powiedział do kobiety, nie czekając na odpowiedź. — O co chodzi? Czemu chciałaś się spotkać? 
— Było dzisiaj spotkanie Aurorów.
— Słyszałem od Shacklebolta i o tym, że się spóźniłaś i cię musiał ratować też — wtrącił Moody. 
   Madame Rosmerta podeszła, stawiając na stoliku dwie pełne szklanki, a następnie odeszła. 
— Tak, ale nie o to chodzi — powiedziała. — Po spotkaniu Scrimgeour poprosił mnie o rozmowę w jego gabinecie.
— Czego chciał ten stary dureń? — Zapytał upijając troszkę swego napoju. 
— Żebyś wrócił z emerytury. Czasy są ciężkie i potrzebuje znających się na swojej pracy Aurorów — odpowiedziała.
— Więc on ci kazał się ze mną spotkać? — Nie spuszczał z niej zarówno swojego normalnego oka jak i tego magicznego.
   Tonks wzięła łyka Ognistej i poczuła jak pali ją w gardle.
— Nie do końca — zaczęła ponownie. — Powiedziałam mu, że nie utrzymuję z tobą stałego kontaktu i nie dam rady cię przekonać.
— I bardzo dobrze! — Starał się uśmiechnąć, jednak na jego pokiereszowanej twarzy wyglądało to jak grymas. — Więc dlaczego chciałaś się spotkać? 
— Scrimgeour złożył mi propozycję. I chciałam się ciebie zapytać o zdanie. 
— Zamieniam się w słuch. Rosmerto jeszcze jedną szklankę! — Krzyknął w kierunku baru.
   Młoda czarownica poczekała, aż barmanka poda szklankę i odejdzie. 
— Chce, żebym była jego asystentką. Twierdzi, że jestem bardzo dobrą czarownicą i tylko ja się nadaje na wykonywanie jego zadań — powiedziała na jednym oddechu.
— Asystentką? — Po jego twarzy było widać, że nie jest co do tego przekonany. — Jakich zadań?
— Nie wiem, powiedział mi tylko, że mam jutro dać odpowiedź. Myślał o Kingsleyu, ale ten jest zajęty ochroną premiera mugoli.
   Moody popijał Whiskey, a kobieta z niecierpliwością czekała aż coś powie.
— Dwie szklanki Ognistej! — Tym razem się nie odwrócił.
— Co o tym myślisz? — Zapytała w końcu.
— Coś mi tu nie pasuje — odrzekł.
   Dora ponownie poczekała, aż barmanka odłoży szklanki i pójdzie.
— Pomyślałam — rozpoczęła.
— To jest nie w porządku, żebyś się tak poświęcała dla Zakonu — wtrącił ostro, jakby wiedział co chce powiedzieć.
— Ale to może być pomocne — rzuciła szybko.
— I niebezpieczne! — Odrzekł stanowczo.
   Gdy Tonks zdawała na Aurora, Moody ją uczył i zresztą bardzo polubił. Zawsze był obok, gdy tylko była w pracy i mimo, że przeszedł na emeryturę to nadal są blisko. Wszyscy wiedzą, że jest jego ulubienicą. Według niej, gdyby nie on, nie byłaby teraz Aurorem. Bardzo ją wspierał i widać, że się nawet o nią martwi. Dlatego też chce znać jego zdanie. Jest niesamowitym czarodziejem, na którym może zawsze polegać.
— Nie jestem słaba! Jestem jednym z najlepszych Aurorów — oburzyła się.
— Spoczywasz na laurach. Scrimgeour coś powie, a ty już w to wierzysz. Nie tego cię uczyłem! — Krzyknął, a wszyscy się spojrzeli. — Na co się gapicie! — Dodał pomimo, że siedział do nich tyłem.
— Więc twierdzisz, że tak nie jest — powiedziała spokojnie. — Uważasz, że jestem słaba, ale jakoś mi się udało zostać Aurorem i dostać propozycję bycia asystentką dyrektora.
— Nie jesteś słaba, Tonks — prawie, że warknął. — Jesteś niezwykłą czarownicą! Wiesz, że nie możesz spoczywać na samych laurach, bo staniesz się słaba. Myśląc, że jesteś na tyle dobra, by przestać udoskonalać swoje zdolności, staniesz w miejscu — powiedział ostrym, ale spokojniejszym tonem.
— Nie myślę, że jestem dobra. Wiem, że mi dużo brakuję, ale... 
— Nie możesz wierzyć w to co mówi Scrimgeour, to jest zbyt podejrzane. Po co mu asystentka skoro sam może wszytko załatwić. On musi coś wiedzieć — wtrącił się Moody, upijając łyka Whiskey.
— Dlatego, jeśli zostanę jego asystentką to wyciągnę to z niego — rzuciła z entuzjazmem.
— Albo on wyciągnie z ciebie — rzekł sucho.
   O tym już nie pomyślała. Niby Moody ma świra na punkcie spisków, ale tym razem ma rację.
— Tak, masz rację. Odrzucę jutro te propozycję — odpowiedziała cicho, po czym napiła się Ognistej.
   Dora nie chciała, by przez nią Zakon był w niebezpieczeństwie.
— No i doskonale! — Wypalił nagle. — To teraz możemy się w spokoju napić — pojawił się grymas na jego ustach.
— Tak — uśmiechnęła się i zaczęła dalej sączyć usta w napoju. — Słyszałam, że miałeś spotkanie z Dumbledorem — przypomniała sobie.
— Chciał się upewnić, czy wszystko jest uzgodnione w sprawie patrolowania Hogwartu i Hogsmeade — powiedział.
— Więc o to chodziło — odezwała się wypijając do końca, drugą szklankę trunku. 
   Dzisiaj już młoda czarownica ma mocniejszą głowę.
— Masz dzisiaj jeszcze coś do zrobienia?
— Dzisiaj odpoczywam — odpowiedział i wypił do końca swój napój. — Rosmerta! — Zawołał.
   Czas szybko płynął i razem z Szalonookim wspominali sobie czasy, gdy się poznali. Po kilku godzinach byli już po siedmiu szklankach Ognistej Whiskey i trzech dymiących się kuflów wina. Alkohol dzisiaj był świetny. Dora była w szoku, że jeszcze się trzyma, gdyż zawsze urywał jej się film po góra piątej szklance Ognistej. Szalonooki już ledwo siedział. Był kwadrans po północy, jednak pub nadal był zapełniony czarodziejami, czarownicami, a nawet kilkoma Goblinami.
— Myślę, że na dzisiaj wystarczy — odezwała się do mężczyzny.
— Tak, chodźmy — Alastor wstał i pomimo, że wyglądał na kompletnie pijanego to szedł prosto.
   Podeszł do baru i zapłacił. W tym czasie kobieta wstała i ubrała swoją jeansową kurtkę. Nogi jej się chwiały, ale udało jej się wyjść z pubu. Tuż za nią wyszedł Moody.
— Jeśli chcesz możesz zostać na noc u mnie — powiedział, gdy zobaczył, że ledwo stoi.
— Nie trzeba. Dam radę się deportować do domu — uśmiechnęła się.
— Skoro tak mówisz, to do zobaczenia — zniknął.
   Dziewczyna została sama. Stała na zimnym podwórku. Wokół było ciemno, jedynie światła z pubu oświetlały nieco drogę. Dzięki chłodnemu wiatru trochę wytrzeźwiała i uznała, że najlepszym pomysłem będzie spędzenie nocy w Kwaterze Głównej.
   TRZASK. Poczuła jak ziemia osuwa jej się spod nóg, jednak chwilę później już stała przed domem na Grimmauld Place 12. Zapukała w drzwi i poczekała chwilę, po czym się otworzyły. 
— Nimfadoro — odezwał się zszokowany mężczyzna. 
— Remus? — Zapytała niewyraźnie.
— Wejdź — wpuścił ją do środka, po czym złapał za rękę bojąc się, że się przewróci.
   Zaprowadził Tonks do głównego pomieszczenia i posadził na kanapie.
— Co tu robisz o tej porze? I czemu tak śmierdzi od ciebie alkoholem? 
— Byłam z Szalonookim Pod Trzema Miotłami — odpowiedziała.
— Gdzie jest Alastor?
— Teleportował się do domu. Ale moja mama nie może mnie zobaczyć w tym stanie, więc nie miałam gdzie pójść— zaczęła się tłumaczyć.
— Cieszę się, że tu jesteś — uśmiechnął się, chcąc ją nieco uspokoić. — Dobrze zrobiłaś przychodząc tutaj, a nie gdzieś indziej — usiadł obok.
   W pokoju było na wpół ciemno. Był oświetlony zaledwie blaskiem kilku świec. Dora spojrzała na Remusa, zaskoczona jego słowami. Jego twarz była dla niej ledwo widoczna, jednak po przyzwyczajeniu się do ciemności mogła przyjrzeć się jego oczom, które wyglądały naprawdę pięknie w takim oświetleniu.
— Syriusz już śpi — powiedział nagle. — Możesz spać w pokoju, w którym spał Harry i Ron. Zostały tam zmienione prześcieradła — dodał swoim delikatnym, opanowanym głosem.
   Jego głos ją uspokajał, nieważne co mówił. W aktualnym stanie nie była w stanie skupić się na dwóch rzeczach na raz, a więc jego słowa nie do końca do niej docierały, gdyż była zajęta przyglądaniem mu się. Zwróciła uwagę na to, że Remus przygląda się jej, jednak w celu zrozumienia.
   Czarownica się lekko uśmiechnęła, gdy pomyślała o tym, że jego zmarszczki i blizny dodają mu uroku. Opuściła nieco swój wzrok i natrafiła na jego usta.
— Nimfadoro, jesteś pijana — chwycił rękami jej ramiona, gdy ta zaczęła się do niego przybliżać. — Powinnaś się przespać — wstał, podnosząc ją.
   Objął ją jedną ręką i zaczął prowadzić po schodach do pokoju. Jego dotyk po alkoholu był dla czarownicy niezwykłym uczuciem.
— Ponownie cię muszę przeprosić za to, że za dużo wypiłam — odezwała się, gdy zaprowadził ją do łóżka.
— Śpij dobrze — uśmiechnął się i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
   Nimfadora położyła się i przykryła kocem przy okazji postanawiając, że kończy z piciem alkoholu.

W Blasku Patronusa || Remadora ||Where stories live. Discover now