Rozdział X

1.6K 117 4
                                    

   Czarnoskóry czarodziej poprowadził Nimfadore do małego pomieszczenia, które znajdowało się poza Biurem Aurorów.
— O co chodzi? — Zapytała kobieta.
— Posłuchaj Tonks — wyglądał, jakby nie wiedząc jak do tego podejść. — Wiem, że to może być zbyt wiele, jednak muszę cię prosić o pomoc dla Zakonu. Ochraniam całymi dniami mugolskiego premiera i nie mam przez to czasu nawet, żeby zajrzeć do własnej kabiny w biurze. W dodatku wykonuje misje dla Zakonu i nieważne jak bardzo bym chciał to nie jestem w stanie robić nic więcej. W Ministerstwie Magii pracuję ja, ty i Artur, jednak ja nie jestem w stanie zbierać informacji i pomagać w sprawach, w których tylko pracownicy Ministerstwa są w stanie pomóc Zakonowi. Mam nadzieję, że rozumiesz. Będziesz musiała być oczami, uszami i rękoma Zakonu w Ministerstwie. Dodatkowo Aurorzy będą patrolować Hogsmeade i tylko w teorii masz wybór, ponieważ przez to członkowie Zakonu nie mogą tego robić. Jednakże również nie zwalnia cię to z patrolowania Hogwartu, bo zapewne rozumiesz, że niektórzy członkowie nie mogą zostać nakryci na patrolowaniu korytarzy.
— Nie wiem czy się wyrobię, Kingsley. Patrole Hogwartu i Hogsmeade, praca w biurze, a wiesz dobrze, że jesteśmy zasypani papierami, którymi codziennie trzeba się zajmować. W dodatku muszę bywać w Ministerstwie, bo potrzebujemy informacji. Jeszcze nie daj Merlinie dostanę misję do wykonania i będę musiała kręcić, żeby znaleźć na to czas.
— Wszyscy mamy pełne ręce roboty — poklepał ją po ramieniu.
— Wracam do pracy, żeby móc skorzystać z wolnej nocki — wyszła z niewielkiego pomieszczenia i udała się z powrotem do biura, gdzie zastała dyrektora.
— Tonks, podejdź tu — spojrzał na nią Rufus. — Zgadzasz się na patrolowanie Hogsmeade, prawda?
— Urodziłam się po to, żeby patrolować ulice — cała energia z niej uleciała.
— Cóż za entuzjazm, jakieś życzenia co do pory dnia?
— Południa.
— W takim razie zaczynacie od jutra — powiedział, po czym wyszedł z pomieszczenia.
   Nimfadora wróciła do swojej kabiny i ponownie zabrała się za papiery. Od dawna już Aurorzy zajmują się głównie dokumentami, jednak nie da się przyzwyczaić do takiej pracy, gdy zdając testy nastawiasz się na pracę w terenie. Po zostaniu w pracy dłużej niż powinna, Tonks zebrała swoje rzeczy i wróciła do domu.
— Mamo — dziewczyna przytuliła się zmęczona do starszej kobiety.
— Witaj, kochanie. Jak ci minął dzień?
— Nic nie zrobiłam, a jestem nieziemsko zmęczona.
— Tak ci się tylko wydaje. Pamiętaj, że praca głową męczy równie mocno co praca fizyczna.
— Masz rację.
— Zrobić ci kolację? Twój tata jest jeszcze w pracy, więc nie szykowałam.
— Przepraszam, ale pójdę od razu spać, bo rano muszę przejrzeć jeszcze kilka rolek pergaminu — pocałowała Andromede w policzek. — W najbliższym czasie mogę wracać do domu nad ranem.
— Dlaczego?
— Praca — uśmiechnęła się próbując sama sobie dodać otuchy i poszła do swojego pokoju.
   Czarownica bez zbędnego ociągania się, przebrała i położyła do łóżka. Wydawało jej się, że nie przespała ani minuty w ciągu nocy, a już musiała wstać.
— Dora, chciałaś zająć się papierami przed pracą — budziła ją starsza czarownica.
— Wstaje — usiadła na łóżku i ledwo otwierając oczy, wstała z niego.
   Czuła się wykończona, jednak przebrała się i zabrała za dokumenty o użyciu czarnej magii w obecności mugoli. Czytała, szukała, odkładała, przepisywała, żeby później ponownie zabrać się za to samo. W między czasie zjadła śniadanie i przyszykowała się do wyjścia.
   Czarownica pożegnała się z rodzicami i przytulając do siebie kilka rolek pergaminów, teleportowała się do Ministerstwa Magii. Weszła do windy, żeby chwilę później z niej wyjść i udać się do swojego biura. Oczywiście dzień byłby stracony, gdyby kobieta przeszła go gładko, dlatego w przejściu do pomieszczenia potknęła się i rozsypała wszyscy co trzymała w dłoniach. Przeklnęła głośno, wstała i za pomocą różdżki pozbierała wszystko.
   Pierwsze co zrobiła po wejściu do kabiny to przeczytanie Proroka Codziennego, który leżał na jej biurku.

"Minister Magii, Korneliusz Knot zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą i nie ma się o co martwić.
— Wpadliśmy na kolejny trop. Jesteśmy coraz bliżej schwytania następnych popleczników Sami Wiecie Kogo — ogłosił Knot."

"Kolejne zabójstwa od Zaklęć Niewybaczalnych. Zginęło dwóch mugoli: Carolnie Hefler i Antoni Muller."

"Znaleziono martwe ciało zaginionej miesiąc temu czarownicy Angeliny Keret."

"Kolejne tajemnicze zniknięcie w Ministerstwie Magii. Zaginął Saul Croaker z Departamentu Tajemnic."

— Tonks! — Dora odłożyła gazetę i podeszła do Rufusa. — Zajmij się tym — wcisnął jej w ręce kilka teczek.
— Czy ty starasz się zrzucić na mnie całą papierkową robotę?
— Czy musisz zrzędzić z samego rana? — Nie czekając dłużej, odwrócił się i poszedł.
   Tonks zrobiła to samo. Gdy tylko znalazła się ponownie w swojej kabinie, zajrzała do teczki.
— Stan Shunpike — przeczytała na głos i zdała sobie sprawę, że kompletnie o nim zapomniała. — Aresztowany pod zarzutem aktywnego śmierciożerstwa — czytała sama sobie. — Czyżby był pod działaniem Imperiusa? — Przeglądała papiery i zdała sobie sprawę, że wszędzie pisze to samo.
  Przecież z tego wynika, że Stan wcale nie był Śmierciożercą — dziewczyna poczuła się zmieszana, więc otworzyła kolejne dwie teczki, w których znajdowały się informacje o Antonim Dołohow i Danielu Krime.
   Tutaj się wszystko zgadza — zagryzła wargę jak miała w zwyczaju, gdy próbowała wymyślić jakieś rozwiązanie.
  Wstała i ruszyła do gabinetu Rufusa Scrimgeoura. Zapukała i gdy dostała zgodę na wejście, wypaliła bez namysłu:
— Chcę się widzieć z Stanem Shunpike.

 

W Blasku Patronusa || Remadora ||Where stories live. Discover now