Rozdział XIII

1.5K 106 10
                                    

   Zbliżała się godzina informująca o skończonej zmianie. Nimfadora była wykończona, ale również zadowolona. Dzięki Remusowi udało jej się nie zasnąć, a przy tym spędziła bardzo miło czas
— Jest już czwarta — odezwał się Lupin.
— Naprawdę? Czyli na dzisiaj kończymy — uśmiechnęła się.
— Tak — odwzajemnił uśmiech. — Bym zapomniał — powiedział nagle. — Bill i Fleur nie mogą patrolować dzisiaj w nocy Hogwartu.
— Kolejny dyżur — uśmiech zszedł jej z twarzy. — To widzimy się wieczorem.
   Para patrolująca Hogwart ruszyła do wyjścia z zamku. Będąc już w Sali Wejściowej natknęli się na Snape'a.
— Mam was zaprowadzić do bramy — odezwał się i ruszył przed nimi.
— Dziękujemy, Severusie — powiedział Remus, gdy przeszli przez bramę. — Doro — zwrócił się do kobiety — wydaje mi się, że spotkamy się wcześniej niż na wieczornym patrolu — czarownica spojrzała na niego zaskoczona. — Mamy dzisiaj spotkanie z Zakonu — dodał.
— Jak to spotkanie?
— Zapomniałaś? — Zapytał równie zaskoczony. — Przecież odbywa się co czwartek.
— Faktycznie — powiedziała. — Zazwyczaj te dni miałam luźne, a teraz mamy mnóstwo pracy. Już i tak zamiast wychodzić to siedzimy w biurze, zasypani papierami. Nasza praca aktualnie polega na spisywaniu raportów i przeglądaniu spraw, żeby znaleźć jakieś ślady. Prace zaczynam już w domu, żeby się z wszystkim wyrobić, bo doszły mi patrole w Hogsmeade. W dodatku jest jeszcze patrolowanie Hogwartu, więc nie ma mowy o śnie — mówiła przejęta. — Jeszcze Kingsley całymi dniami ochrania premiera mugoli i Zakon potrzebuje mnie w Ministerstwie, bo kto inny będzie mógł wynieść jakieś potrzebne informacje — nakręciła się jeszcze bardziej, wyrzucając swoje myśli.
— W porządku, Dora — Remus ją przytulił, gdyż miał wrażenie, że jest bliska płaczu. — Nie chodzi w tym wszystkim o to, żebyś zapracowała się na śmierć — odsunął się od niej i posłał jej pokrzepiający uśmiech. — Nie jesteś sama w Zakonie, więc nie możesz brać wszystkiego na siebie. Rób tyle, ile jesteś w stanie i nic ponad to.
   Wydawało się, że słowa Lupina działają na czarownicę jak lekarstwo. Nimfaroda odczuła niespodziewaną ulgę i odwazjemniła uśmiech.
— Wracaj do domu. Musisz trochę odespać — powiedział mężczyzna. — Do zobaczenia.
— Miłego dnia, Remusie — Tonks pocałowała mężczyznę w policzek i odsunęła się od niego, żeby móc się bezpiecznie teleportować.
   Gdy tylko znalazła się przed swoim domem to natychmiast ruszyła do swojego pokoju, żeby położyć się spać.
— Dora!? Kochanie! — Andromeda weszła do pokoju córki, gdyż ta nie odpowiadała. — Dora.
   Dziewczyna otworzyła oczy i choć miała wrażenie, że nawet nie przespała minuty to wstała, żeby ucałować swoją matkę.
— No nareszcie — uśmiechnęła się starsza czarownica. — Śniadanie jest już podane.
— Dzień dobry — powiedziała zachrypniętym głosem i ruszyła za Andromedą do kuchni.
— Dzień dobry, Panie Tonks — różowowłosa pocałowała ojca w policzek
— Dzień dobry, Panno Tonks — odpowiedział z uśmiechem.
— Umieram z głodu — usiadła przy stole i zaczęła jeść swój posiłek. — Mamo, zrobisz mi kawy? Najlepiej cały dzbanek.
— O której wróciłaś? — Zapytał jej ojciec.
— Po czwartej — odpowiedziała, a rodzice spojrzeli na nią z zaniepokojeniem. — Spokojnie, daję sobie radę — zapewniała ich.
   Andromeda podała córce kawę i dołożyła jej owsianki.
— Mam nadzieję, że dzisiaj wrócisz wcześniej — odezwała się starsza kobieta.
— Niestety — zaczęła Tonks. — Dzisiaj czeka mnie kolejny patrol z Remisem w Hogwarcie. Bill i Fleur z jakiegoś powodu nie mogą się zjawić.
— Remus Lupin? — Zapytaj jej ojciec.
— Tak — odparła dziewczyna, nie zwracając uwagi na nic oprócz podanej przed chwilą kawy.
— Ted! — Oburzyła się jego żona, jakby wiedząc co chodzi mu po głowie. — Musimy porozmawiać z Dumbledorem, ale o tym, że nasza córka się rozchoruje od zbyt dużej ilości pracy.
— Słucham? — Nimfadora się nagle rozbudziła. — Jestem już dorosła i nie potrzebuję waszej ingerencji w moją pracę. Sama sobie poradzę, więc proszę nie wtrącajcie się.
— W porządku, masz rację — powiedziała pośpiesznie. — Ale uważaj na siebie! Rób sobie przerwy i nie omijaj posiłków — dodała walecznie.
— Dobrze, a teraz idę do pracy.
   Czarownica poszła do swojej sypialni, żeby się przebrać i zabrać potrzebne dokumenty. Pożegnała się z rodzicami, zabierając z kuchni torebkę z przekąskami, którą przygotowała Andromeda i podeszła do kominka w salonie. Zabrała garść proszku fiuu i weszła do środka, żeby rzucić nim o posadzkę.
— Ministerstwo Magii! — Zawołała i chwilę później wypadła dosłownie na hol.
   Ruszyła w stronę otwierającej się windy, żeby chwilę później później z niej wysiąść. Gdy tylko dotarła do biura, przywitała się z wszystkimi i udała się do swojej kabiny. Odłożyła swoje dokumenty i zajrzała w pergaminy z raportem patrolu w Hogsmeade. Jak można się spodziewać wszystko było zapisane prawidłowo. Odłożyła je i zauważając jeszcze jedną rolkę pergaminu, na którą wcześniej nie zwróciła uwagi, wzięła ją w swoje ręce.
   Był to raport z jej wizyty w Azkabanie. Dokładnie go przeczytała i ku swojej uldze wszystko było na swoim miejscu, a przynajmniej tak uważała Nimfadora.
    Zabrała wszelkie raporty i udała się do gabinetu Scrimgeoura. Czarownica zapukała i gdy dostała pozwolenie, weszła do środka.
— Dzień dobry, Tonks — spojrzał na nią zza biurka.
— Dzień dobry — powiedziała i położyła na jego burku dokumenty.
— Zapomniałem wczoraj ci przekazać, że jesteś dowódcą zespołu — odezwał się podczas czytania raportu z patrolu.
— Przyzwyczaiłam się — odparła.
— Dlaczego to nie ja otrzymałem raport z Azkabanu? — Wziął w dłonie drugą rolkę pergaminu.
— Świetne pytanie, jednak proszę skierować je do kogoś innego.
— Zmarnowałaś tylko czas — zaczął czytać. — Niczego nowego się nie dowiedziałaś.
   Nimfadora sfałszowała rozmowę z Stanem, którą przekazała pracownikowi więzienia. Tym samym w raporcie widnieją tylko odpowiedzi więźnia, które były już podane w aktach.
— Tonks! Czy ty oszalałaś? — Wstał nagle. — Weszłaś sama? Bez żadnego strażnika czy dementorów?
   Dziewczyna się nie odezwała, gdyż próbowała rozszyfrować emocje, które widniały na twarzy jej szefa. Nie była pewna czy jest to zaskoczenie czy raczej przerażenie.
— Pytam czy jesteś normalna!? Jak mogłaś go rozkuć? — Wrzasnął po raz kolejny, jednak na czarownicy nie zrobiło to żadnego wrażenia. — Jesteś pracownikiem Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów i łamiesz zasady? W dodatku naraziłaś się na ogromne niebezpieczeństwo! Posłuchaj — przysunął pergamin bliżej swojej twarzy.

"Pani Tonks nie zgodziła się na towarzyszenie jej podczas przesłuchania. Nie pozwoliła wejść do celi nawet dementorom. Musiałem się na to zgodzić, ponieważ wykorzystała swoje stanowisko Aurora mówiąc, że ma do tego prawo. Będąc sam na sam ze skazanym rozkuła go..."

— Wiem, czytałam — wtrąciła się.
— Świetnie! Więc przyjmiesz z pokorą zawieszenie w pracy.
— Niestety, ale nie możesz tego zrobić.
— Na brodę Merlina, Tonks! Czy ty sobie zdajesz sprawę z powagi tej sytuacji?
— Więcej się to nie powtórzy.
— Oczywiście, że nie! Masz szczęście, że jest zbyt dużo pracy i jesteś nam potrzebna. Jednak jeśli podpadniesz, choćby jeszcze jeden raz to obiecuję, że stracisz posadę!? Póki co kara cię nie ominie.
— Rozumiem — mówiła spokojnie.
— Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
— Przepraszam, dyrektorze. Moje zachowanie było karygodne i z tego względu rozumiem Pana złość. Proszę mi ten jeden raz wybaczyć.
— Do widzenia — usiadł wyraźnie zadowolony.
— Do widzenia, Panie Scrimgeour — powiedziała, wychodząc z jego gabinetu.

W Blasku Patronusa || Remadora ||Where stories live. Discover now