Rozdział 30. Krew

5.6K 673 18
                                    


ENJOY!!!




Przejechałem kilka mil, po czym porzuciłem samochód na postoju dla taksówek. Wsiadłem do jednej z nich z Seleną na kolanach i kazałem się zawieść do najbliższego hotelu. Zamówiłem nam pokój dla par i położyłem ją na dużym, względnie wygodnym łóżku. Prosty pokój nie był wart swojej ceny, ale nie miałem zamiaru się wykłócać w recepcji, by nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania. Już sam widok nieprzytomnej kobiety niesionej na rękach, musiał się wydać poniektórym, dziwny.

Przyklęknąłem na jedno kolano i położyłem głowę na jej piersi. Mogłem to usłyszeć już wcześniej, ale ten sposób uspokajał mnie. Upewniał, że to nie jest tylko wyobraźnia. Czułem pod sobą, jak jej serce biło mocno, a to oznaczało, że miałem rację. Choć wcześniej nie byłem tego taki pewien, ale cichy głos we mnie, mówił mi, że dobrze postępowałem.

Będąc w szpitalu krew Zayna nie zadziałała tak jak wszyscy się tego spodziewali. Byłem przerażony więc skupiłem uwagę na tym, co było mi znane i właśnie wtedy tknęła mnie pewna myśl. Była to tylko poszlaka, ale postanowiłam zaryzykować. Przeniosłem partnerkę do wozu i zaaplikowałem jej swoją krew. Natychmiast wyczułem w niej zmianę. Jej tętno przyśpieszyło, cera wyglądała na zdrowszą, już nie tak szarą i porażająco bladą.

Tą myślą, która zaprowadziła mnie do wysnucia właściwych wniosków, były wspomnienia naszych wspólnym rozmów i zdarzeń, które miały miejsce. Przypomniałem sobie jak Selena zareagowała na moją krew— wtedy w salonie— gdy poczuła zew. Potem wróciłem pamięcią do naszej pierwszej rozmowy o wampirzych sprawach. Opowiadała mi o tym, jak mieszkała w Utah będąc pięcioletnią dziewczynką i pewnego dnia, po prostu zaczęła czuć więcej.

Ze zdziwieniem policzyłem w myślach lata i okazało się, że ja również wtedy przebywałem w tamtym mieście. To była jednodniowa wycieczka, ale pamiętałem to wyraźnie, ponieważ spadłem wtedy z drzewa roztrzaskując sobie lekko głowę. Miałem silny krwotok, ale dzięki wilczym genom, pozbierałem się szybko. Selena musiała wtedy być blisko i wyczuć mnie.

No i do tego dochodziła ta sytuacja w barze. To wyglądało, jakby reagowała tylko na moją krew. Nie wiedziałem czemu tak było, ale nic innego mi do głowy nie przychodziło. I szczerze nie obchodziło mnie to. Najważniejsza teraz była ona i jej przemiana. Wprawdzie jeszcze się nie obudziła, ale fakt, że jej organizm odpowiadał, napawał mnie nadzieją.




Przez resztę dnia, nie robiłem nic poza wlepianiem oczu w postać leżącą kilka kroków ode mnie. Zapadałem się w fotelu. Było tak straszne niewygodne, że wierciłem się długo zanim znalazłem odpowiadającą pozycję. Niesatysfakcjonującą, ale znośną. W pewnym momencie musiałem przysnąć bo nieznacznie zjechałem, nie wiedząc kiedy.

Wstałem z siedzenia z jękiem bólu. Łupało mnie w krzyżu i z frustracją stwierdziłem, że kark w trakcie drzemki wyginał mi się pod dziwnym kątem, dlatego również wyraźnie dawał o sobie znać. Strzeliłem stawami i przeciągnąłem się, ziewając. Zamlaskałem, czując suchość więc zadzwoniłem po coś do picia, przy okazji zamawiając obiad do pokoju.

Nie miałem zamiaru opuszczać Seleny nawet na krok, dlatego zamówiłem jedzenie, a nie jak człowiek zszedłem na dół, by zjeść coś w stołówce. Chciałem być przy niej kiedy się obudzi, upewniając się, że będę pierwszą osobą, którą zobaczy po przemianie. 

Wydawało się to słabe, że takie coś sprawia mi przyjemność. Pytanie tylko czy pozwoli mi być przy sobie później. 

Kiedy wózek z zamówieniem przyjechał, podziękowałem grzecznie, zasłaniając widok do środka ciekawskiemu kelnerowi. Zatrzasnąłem z irytacją drzwi, psiocząc na ludzkie wścibstwo.

Szybko opróżniłem szklankę wody, natychmiast sięgając po dzbanek, by ponownie nalać do pełna. Wychyliłem całą zawartość i szarpnąłem za przykrywkę. Na głębokim talerzu znajdował się makaron— rurki w sosie warzywnym, do tego polędwica w sosie żurawinowym, ziemniaczane puree z koperkiem. Byłem głodny, a to była porcja, którą nazywałem przekąską, a nie daniem głównym. Westchnąłem i w kilku ruchach, pochłonąłem jedzenie.

Z wahaniem wstałem obserwując uważnie piękną twarz, następnie wspiąłem się na łóżko, kładąc dłoń pod policzek. Przyglądałem się dokładnie rysom jej twarzy. Tam, gdzie wcześniej widniał olbrzymi siniak pod okiem jak i na policzku, teraz było widać tylko żółte plamy— znak, że przemiana zachodziła pomyślnie.

Podziękowałem w myślach Annie, że opowiedziała mi w przeszłości  o przebiegu tego procesu, bo wiedziałem teraz co się stanie gdy otworzy oczy. Ostrzegała, że pierwsze oznaki pojawiają się po kilku minutach, ale wybudzenie mogło trwać nawet wiele godzin, tym bardziej jeśli doznało się wcześniej urazów. A moja Selena miała ich niemało.

Krew zagotowała się we mnie, gdy pomyślałem o tym, że ktoś ją zaatakował i prawie odebrał życie. Dlaczego to zrobił? Pojawiły się pytania. Kim był? Gdy się tego dowiem, wezmę odwet. Zasadniczo— koleś był już martwy.

Ścisnąłem w dłoni jej znacznie mniejszą i kruchszą dłoń. Zacisnąłem powieki, odetchnąwszy spokojnie. Działał na mnie kojąco więc poddałem się jej oddziaływaniu, chłonąłem tę bliskość, chcąc na zawsze utonąć w niej i zapomnieć o całej reszcie. Zawisłem nad nią i wycisnąłem cnotliwy pocałunek na jej wargach.

Ze zdziwieniem odchyliłem się, zdezorientowany kiedy do moich nozdrzy, uderzył zapach krwi. Uchyliłem powieki, dostrzegając błysk ostrych niczym brzytwa kłów, a w następnej kolejności czarnejak noc, wypełnione prymitywnym głodem oczy. 



________________________________________

Dziękuję za gwiazdki i komentarze. Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu i pewnie macie mnóstwo pytań  takich jak: Skoro Einar jej nie rzucił i z pewnością ona nie rzuciła Eina, to o co chodziło w takim razie z tym telefon? :) 

WKRÓTCE.... poznacie prawdę :D



Ilość słów : 817

Opublikowano : 18.03.2017 

Wilczy lokatorWhere stories live. Discover now