Our Heartbeats

1.9K 121 6
                                    

" [...] Był tak zwyczajny jak tylko można być.  Krótkie opadające na czoło włosy, okulary, całkiem przeciętna twarz. Victor widział w swoim życiu o wiele  piękniejszych ludzi.  Ten chłopak był tak zwyczajny jak może było być.  Nic ciekawego. Jednak coś go przyciągało. Może to było ciało które wyglądało na wysportowane? A może te oczy pełne niewinności? Sam nie wiedział. [...] "

Autor; MsMerrell
Paring; Victor Nikiforov  x Yuuri Katsuki
Ostrzeżenia; brak
Data publikacj: 6 grudnia 2016
Ilość słów: 5340




                     Our heartbeats

                  ____________________

Yuuri. W skrócie Yuu, jednak nikt tak na niego nie mówi. Pytanie czemu? Nie ma kto. Pies nie ma zdolności mowy, a ludzie nie przykładają uwagi do tego, co ten młody mężczyzna chce powiedzieć. Czarnowłosy Japończyk siedzi samotnie nad programem zawodów, które mają się wkrótce zacząć na lodowisku. Pracuje w tym miejscu od kilku miesięcy i co by nie mówić, czuje się tutaj dobrze. Właścicielka, pani Kalvaski, pozwala mu jeździć na łyżwach kiedy tylko chce, jednak warunek jest jeden. Musi być zamknięte.  Yuuri nie ma nic przeciwko. Szczerze, nigdy się nie spodziewał tego, że w zimnej Rosji tak dobrze go przyjmą.  Dwudziestosześciolatek przeprowadził się tutaj ponad trzy lata temu wraz z wujem, który trenuje łyżwiarzy. Jednak z powodu zbyt łamliwych kości u Japończyka, ten nie mógł trenować.  Zawsze źle się czuł z tym że każdy oddałby nerkę czy płuco,  żeby móc trenować u jednego z najlepszych łyżwiarzy na emeryturze . Ivan Lovelli,  jeden z najlepszych łyżwiarzy figurowych na tym globie. Szczerze, Yuu nie znał lepszego od niego. Może to dlatego że jego zainteresowanie łyżwiarstwem przewinęło. Teraz wolał czytać książki tak jak w tym momencie.  Tylko on, jego ukochany ‘Władca Pierścieni” i ciepła herbata.  Nagły dźwięk dzwonka wytrąca drobnego mężczyznę z równowagi.  Brązowe  oczy odklejają się od wartkiej akcji w książce i spoglądają na aparat. Na iPhonie pojawia się zdjęcie mamy Japończyka. Na twarz Katsukiego wypływa mały uśmiech, zanim sięga po urządzenie i odbiera.
-Cześć mamuś-mówi do niej swoim pięknym japońskim, jednak można czuć  w nim typowy rosyjski akcent. Książka spoczywa na blacie recepcji na lodowisku, a herbata stygnie na niebieskiej podstawce.
- Cześć kochanie! Jak tam w Rosji? Pewnie mróz!-śmieje się. Jej ciepły głos jest przyjemny – Powinieneś nas odwiedzić Yuu! Nie uwierzysz, ale mamy całkiem sporo gości! Twoja siostra w końcu poznała jakiegoś przystojniaka! Mamy go za niedługo poznać! -Yuuri wiedział co nadchodzi.  Znowu go zapyta o to, czy kogoś nie ma. Najgorsze jest to, że Yuuri ma pewnien problem, który problemem nie jest.  Otóż preferuje on mniej piękną płeć, jaką są mężczyźni. Jego rodzina o tym wie i mają się dobrze z tym faktem . Japończyk pogodził się z tym już lata temu, jednak to tyle jeśli o te sprawy chodzi.  Nigdy nie był w związku, nie mówiąc tutaj o pocałunku czy seksie. Był tak bardzo niewinny jak gej może być.  W tym momencie jego twarz przypomina raczej gorący, żeliwny piecyk niż coś innego. Yuuri tylko czeka na to jedno pytanie, które nadchodzi dosłownie sekundę później.
-Więc jak Yuu, masz kogoś? Jakiegoś przystojnego Rosjanina?- pyta kobieta, a jej syn może sobie wyobrazić jak porusza brwiami  i szczerzy się do telefonu. I albo mu się wydawało, albo słyszał czyjś śmiech przed sobą.  Jeszcze bardziej czerwony niż był podnosi głowę i zaraz ma ochotę iść walić głową w ścianę. Przed nim stoi najpiękniejszy, najprzystojniejszy mężczyzna jego życia.  Gdyby nie to, że siedzi, to już całowałby ziemię. Wysoki, srebrnowłosy mężczyzna o niebieskich oczach opiera się o ladę. Okulary przeciwsłoneczne w czarnych oprawkach spoczywają w jego dłoni.  Usta układają się w szczery uśmiech, a oczy śmieją się, patrząc na czerwonego chłopaka. Yuuri ma dziwne deja vú, jakby już gdzieś widział tą twarz. Gdzieś, tylko nie wie gdzie. Mężczyzna ma na ramieniu sportową torbę, co uświadamia Katsukiego, iż jest on klientem.
-Mamuś nie mogę rozmawiać! Mam klienta. Do później!-szepcze, po czym kończy połączenie. Podnosi się, nadal cały rumiany,  z miejsca. Wygładza swój czarny dres, po czym posyła delikatny uśmiech  do srebrnowłosego.
-W-witam. W czym mogę pomóc? -pyta z wielkimi rumieńcami, na co mężczyzna rzuca mu zdziwione spojrzenie.
-Nie wiesz kim jestem?-pyta, szczerze zdumiony tym, że pracownik lodowiska, na którym będą jedne z eliminacji do Grand Pix, nie wie kim on jest.
-A powinienem? -pyta Yuuri, przechylając głowę lekko w lewo, co jest dość urocze w jego wykonaniu. Nawet jeśli okulary prawie spadają z jego nosa, przez co musi je poprawić.
-Jestem Viktor  Nikiforov-przedstawia się z wysoko uniesionym podbródkiem. Yuuri mruga kilka razy, po czym rumieni się jeszcze mocniej.
-A ja Yuuri Katsuki-odpowiada, posyłając mu mały uśmiech- Miło mi. Ale w czym mogę pomóc? – dopytuje nerwowo, poprawiając okulary na czerwonym nosie. Szczerze powiedziawszy Yuuri nienawidził tego, jak łatwo się rumienił.
-Nie rób sobie jaj Yuuri- powiedział Victor, patrząc w oczy skryte za szklana powłoka. Jednak zamiast żartu czy chociażby krzty kpiny, dostrzegł tylko autentyczne zamieszanie i niewiedze – Ty sobie nie żartujesz...a to ciekawe-mruknął sam do siebie. Po czym znowu spojrzał na Japończyka, który okazał się ciekawszy, niż mógłby pomyśleć.
- Ale ja nie...-zaczął czarnowłosy chłopak, jednak przerwał mu Victor z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Nic nie szkodzi, chciałbym wykupić karnet na cztery...nie, może pięć godzin.  Można taki, Yuuri?- zapytał Rosjanin z czarującym uśmiechem.
-Tak, oczywiście ,że można!-wręcz wykrzyknął, schylając się żeby poszukać odpowiedniego kawałka papieru.  Po dosłownie sekundzie uniósł głowę na Victora, który przyglądał mu się z czymś na kształt zainteresowania w swoich niebieskich jak lód oczach. Ale chyba się to mu przewidziało.
-Przepraszam...ale...mamy tylko karnety całodobowe albo trzy godzinne.-poinformował, uśmiechając się niepewnie. Victor zamrugał gwałtownie zdziwiony faktem, że wpatrywał się w tego chłopaka. Przybrał swój najlepszy uśmiech na twarzy, zanim odpowiedział.
-Może być całodobowy. I tak muszę jak najwięcej ćwiczyć – odpowiedział, puszczając oczko do chłopaka, który ponownie przybrał kolor soczystej czerwieni. Ponownie.  A Victor z jakiegoś nieznanego sobie powodu uznał to za urocze.
- Jesteś łyżwiarzem figurowym? – zapytał Yuuri wpisując karnet. Tylko na chwilę spojrzał w niebieskie oczy Rosjanina.  Jednak jak szybko to zrobił, tak szybko wrócił do swojej pracy, już nieośmielając się spojrzeć w górę.  Ten mężczyzna go okropnie peszył, jednak który tego nie robił? Poza Pithitem(?). Chłopakiem pochodzącym z Tajlandii, który był jego najlepszym przyjacielem. Również jeździł na łyżwach jak on kiedyś, jednak czasy kiedy razem trenowali przeminęły. Yuu postanowił nigdy więcej nie wchodzić na lód z jakąkolwiek publicznością. Nie chciał, żeby ktoś go oglądał.  Ani teraz, ani kiedyś. Był już skończony.
-Proszę. Możesz przebywać na lodowisku od...-spojrzał na naścienny zegar, który wskazywał za pięć jedenastą – Od jedenastej do jedenastej kolejnego dnia-posłał kolejny nieśmiały uśmiech w stronę olśniewającego chłopaka.
-Dziękuję.  W nocy też? -zagadał Victor, myśląc o jeździe po lodzie o północy.
-Oczywiście, że tak-odpowiedział Japończyk, choć w jego głosie  można było wyczuć gorzką nutę.  Victor wyczuł ją  bez problemu, jednak nie rozumiał skąd ona się wzięła. Przyjął kartonik, po czym skierował się do szatni. Miał wcześniej chwilę, żeby się rozejrzeć, więc widział gdzie musi iść.  Yuuri patrzył za nim przez chwilę, po czym nagle kucnął za biurkiem chowając twarz w dłoniach.  Jego twarz płonęła. Jeszcze nigdy nie widział takiego mężczyzny. Takiego, który byłby tak bardzo w jego typie. Wysoki, przystojny, o niesamowitych oczach. Siedział tak przez dłuższą chwilę, wyrzucając sobie w myślach to, jaki był okropny w jedynej rozmowie z tym srebrnowłosym bóstwem. Czemu niektórzy Rosjanie są takimi ciasteczkami? Choć Yuu od zawsze wolał gulasz wieprzowy, więc...czemu on jest takim  świetnym gulaszem wieprzowym?!

-Yuuri, kochanie!?-nagły krzyk spowodował, że Yuu gwałtownie podskoczył, uderzając przy tym głową w blat. Pocierając bolące miejsce, podniósł się i spojrzał na Anye.
-Słucham pani Kalvaski? -zapytał, spoglądając na nią ze śladami rumieńców na twarzy.
-Czy mój specjalny gość już przybył?-zapytała z uśmiechem, a Katsuki zbladł.
-Gość specjalny? – jego głos drżał, tak samo jak dłonie.
-Nie mów, że zapomniałeś głuptasku! Pięciokrotny mistrz świata w łyżwiarstwie figurowym...Victor Nikiforov! -zapiszczała, a Yuu myślał że zaraz zemdleje- Coś zbladłeś kochanie...co się stało?
Teraz sobie przypomniał. Kilka dni temu Anya mówiła mu, że przybędzie jej ulubiony łyżwiarz, żeby poćwiczyć przed Grand Prix. Przyjedzie tydzień wcześniej, czyli dzisiaj.
-Ummmm...
-Wyduś to z siebie Yuuś-zaszczebiotała, niesamowicie szczęśliwa. 
-Bo...ja zapomniałem o tym? I wziąłem go za klienta? I on właśnie jest na lodzie? I kupił karnet dwudziestoczterogodzinny?-wyszeptał ze spuszczoną głową. Anya stała przed nim i patrzyła, nie wierząc.
-Nie rozpoznałeś go? – to jednak pytanie nie dawało jej spokoju -Jest bardzo popularny, wiesz?
-Nie wiedziałem ...wiesz dobrze zresztą, że się nie zagłębiam w świat łyżwiarstwa...już nie...i nie miałam pojęcia! O boże! To dlatego tak na mnie patrzył!-krzyknął, chowając głowę w dłoniach -Zrobiłem z siebie idiotę, prawda?
-Troszkę, ale to nic nie szkodzi-zaśmiała się kobieta -Czasem każdy celebryta zasługuje, żeby go traktować jak normalną osobę. Tak jak ty to zrobiłeś.  Nie przejmuj się.  Myślę, że Victor nie ma ci tego za złe. Tak samo jak ja-stwierdziła, kładąc dłoń na jego ramieniu. Ten Japończyk cały czas ją zaskakiwał. Tą swoją niewiedzą i niewinnością. Był taki słodki.  Anya nawet się nie zorientowała, kiedy zaczęła przytulać Yuu i pocierać  swoim policzkiem o jego miękkie, czarne włosy.
-Anyu? -Yuuri znowu był koloru pomidora. Chyba to nigdy się nie zmieni.
-Jesteś taki słodki! Sam cukier!-zaśmiała się w jego włosy. Po chwili puściła go, jednak zamiast całego ciała trzymała teraz jego dłoń – Chodźmy zobaczyć jak Victor ćwiczy!
-Ale...!-krzyknął, kiedy został gwałtownie pociągnięty w stronę lodowej tafli.
-Nie martw się! Victor zarezerwował całe lodowisko na tydzień! No chodź! -razem ruszyli w stronę miejsca, z którego było słychać piękną, wolną melodię. Yuuri odrazu poczuł przypływ chęci do tańca.  Jego stawy, mięśnie i kości rwały się do założenia łyżw i tańca.
Przeszli razem przez drzwi. Yuuri nie mógł oderwać wzroku od mężczyzny poruszającego się  po gładkiej powierzchni. Jego ruchy były płynne, pełne gracji i nietypowej delikatności. Chłopak został pociągnięty do barierki, żeby móc się lepiej przyjrzeć.  Każdy ruch był dla niego tak dobrze znany, każda sekwencja czy kroki. Sam pamiętał, kiedy tak jeździł.  Kiedy miał możliwość.  Podkoszulek poruszającego się łyżwiarza podnosił się do góry, ukazując piękną, jasną skórę. Yuu zatrzymał tam swój wzrok na dłuże,j chociaż nie powinien. Powinien oglądać cały występ, a nie brzuch mężczyzny, który kierował się w ich kierunku.
-Jak się wam podobało? -melodyjny głos Victora rozniósł się po hali. Oprzytomniło to Katsukiego, który gwałtownie podskoczył, po czym spuścił wzrok na ziemię.  Byleby nie patrzeć w niebieskie tęczówki. To, że on nie patrzył, nie znaczyło, że Victor nie zatrzymał na nim dłużej wzroku.  Rosjanin wyśmienicie się bawił, obserwując tego chłopaka. Katsuki Yuuri.
-Było cudownie Vicia! Mówię ci! Jeden z najlepszych występów, jakie widziałam. Ivan będzie zachwycony! – na dźwięk imienia swojego wuja Yuu spojrzał na Anye. Kobieta spostrzegła jego wzrok pełen niezrozumienia- Ivan będzie go uczył tej sekwencji– brązowe oczy powiększyły się dwukrotnie. Yuuri cofnął się, patrząc z przerażeniem to na Victora, który nie wiedział o co chodzi, to na Anye, która się tajemniczo uśmiechała.
-Ale...on nie może!-zaoponował słabo.
-Owszem, Ivan nie zna całej sekwencji, ale...-tutaj posłała mu wszystko wiedzące spojrzenie.
-Nie-szybko zaprzeczył Katsuki z wielkimi rumieńcami na policzkach. Myśl o  tym, że miałby uczyć mistrza świata swojej ulubionej sekwencji kroków, przerażała go.
-Ależ oczywiście że tak! Pomyśl tylko! Będziesz mógł bez oporów ćwiczyć, kiedy tylko będziesz chciał! Do tego może w końcu się obudzisz z tego letargu, w którym jesteś.
-O co chodzi Anyu?-zapytał Victor ze sztucznym uśmieszkiem. Nienawidził nie wiedzieć co się dzieje. Ciemnowłosa kobieta tanecznym krokiem podeszła bliżej barierki i w czysto przyjacielskim geście zarzuciła swoje ramię na barki mężczyzny.
-Chodzi o to Victor, że ten tutaj – wskazała palcem całego czerwonego  Japończyka- umie całkiem nieźle jeździć na łyżwach, ale tego nie robi od pewnego czasu. A sekwencja, której masz się nauczyć jest jego autorstwa i co by nie mówić on nauczy cię tego lepiej niż Ivan. Oczywiście nie myśl, że mój kochany kawałek sushi umie więcej niż ty! Haahhahha! Jednak jest całkiem niezły! – powiedziała z dużym uśmiechem na twarzy.
-Dziękuję...-wyszeptał speszony Yuu. Nie przepadał za byciem komplementowanym, jeśli ma być szczery. Nigdy nikt mu nie powiedział niczego miłego.
-Doprawdy? Nie wygląda na kogoś, kto dobrze jeździ.  Może przeciętnie-słowa Victora przecięły powietrze na hali. Yuuri zdumiony taką ocena podniósł wzrok. Twarz Victora przedstawiała czystą kpinę. Japończyk poczuł się bardzo dotknięty.  Jego szklane serduszko zostało zbyt wiele razy porysowane przez zadufanych w sobie sportowców, którzy go oceniali, nawet nie widząc jego jazdy.  Karsuki zacisnął dłonie w pięści.  Miał tego dość.
-Victor...-zaczęła Anya, jednak nie dane było jej skończyć.
-Anyu?-kobieta spojrzała na swojego pracownika -Czy mój podkład nadal jest wgrany na płytę? -Kalvaski pokiwała głową. Yuuri nic na to nie powiedział, tylko podszedł do szafki, po czym wyciągnął swoje łyżwy, które zaczął ubierać, nie zwracając uwagi na to, iż Victor usiadł obok niego.  Rosjanin opierał się na dłoni i patrzył na tego chłopaka, który z wielką wprawą wiązał swoje łyżwy.  Może potraktowałem go za ostro? przeszło  mu przez myśl, jednak natychmiast odrzucił tą możliwość. Nigdy nie uwierzy w coś, dopóki tego nie zobaczy. Nigdy. Nie wierzy w miłość, nienawiść czy nawet szczęście.  Wszystko można osiągnąć tylko ciężką pracą, a nie że sam to dostajesz. Od kogo? Boga? W Boga Victor też nie wierzy. Właśnie dlatego nie jest w stanie uwierzyć w umiejętności tego chłopaka.
Nagły ruch wyrywa go z zadumy. Niespostrzegał nawet, ze wpatrywał się w czarne włosy Yuu. Japończyk minął go nie zaszczyczając go nawet spojrzeniem. Teraz dla Karsukiego Victor był kolejnym zbyt pewnym siebie dupkiem. Nikim więcej....no dobrze, bardzo nieziemskim dupkiem. Anya wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć od nadmiaru szczęścia. Mieszkaniec Haisu posłał jej mały uśmiech zanim wszedł na lód. Jednak zanim ruszył na środek zawrócił i podał swoje okulary ciemnowłosej. Stanął na środku lodowiska i spojrzał w górę. Delikatnie skinął głową zanim zamknął oczy. Jego głową opadła zupełnie jakby poddała się.  Yuu czekał tylko na znak. Jego ciało było gotowe, żeby pokazać co potrafi.  Czekał tylko na to. Kiedy pierwsze dźwięki wydobyły się z głośników, jego ciało zareagowało instynktownie.  Zupełnie jakby znało jego potrzeby.  Każdą jedną potrzebę.  Potrzebę bycia docenionym przez innych.

○    ●    ○    ●
 

Victor nie mógł oderwać wzroku od tego chłopaka.  To, jak się poruszał, było czymś pięknym. Cały ten szczupły Japończyk w tym momencie był piękniejszy, niż każda kobieta czy mężczyzna z którym był. Kiedy zaczął robić piruety, Victor nie mógł powstrzymać zachwytu, który wypełniał każda część jego ciała. Zjawiskowy. Piękny. Niesamowity.  Wyjątkowy. Nie wiedział jak opisać to, co widzi. Jednak nagle coś poszło nie tak i Yuuri leżał na ziemi, trzymając się za udo. Już miał się podrywać, żeby mu pomóc, jednak było to zbędne. Po chwili Yuu wstał, nadal trzymając się za nogę.
-Wszytko w porządku Yuuiś? -zapytała Anya.
-Tak. Nie jest źle.  Bywało gorzej. Teraz przynajmniej doszedłem do końcówki części drugiej, co nie?-zaśmiał się, przejeżdżając dłonią po włosach, przez co ułożyły się one do tyłu, dzięki temu było widać całą jego twarz.
Wtem Yuu spojrzał na Victora. Wielki rumieniec wypłynął na jego twarz.
- To było całkiem dobre Yuu. Gdyby nie ten upadek. -mówi Victor kładąc dłoń na ramieniu chłopaka, który właśnie zszedł z lodowiska.
-Czasem normalnym ludziom zdarza się upaść,  wiesz? -odpowiada ciemnowłosy. Jego noga pulsuje tępym bólem, jednak nie jest on tak zły jak dawniej, z czego Yuuri się bardzo cieszy. Przynajmniej teraz może jeździć bez problemów.  Posyła mały uśmiech w stronę Victora, zanim oddala się w stronę szatni. Cała odwaga, którą nabył na lodowisku znika, a on nie może uwierzyć ,że patrzył w oczy faceta, na którego leci. Kiedy tylko zamyka drzwi, zwija się w mały embrion smutku i zażenowania. Pewnie wypadł przed nim jak idiota! myśli Yuu. Nie mniej jednak nie ma na to zbyt czasu, gdyż jego telefon dzwoni. Odbiera, nie patrząc na ekran. Dobrze wie, kto to może być.
-Yuu! -wesoły głos Phichita rozbrzmiewa przez głośnik.  W tym samym momencie drzwi się otwierają, omal nie uderzając Karsukiego, który nadal leży na ziemi.
-Miałem świadomość tego, że japończycy są dziwni, ale żeby zwijać się na ziemi tuż przy wejściu? To już lekko przesada, co nie Yuu? -zagaduje Victor z uśmiechem.
-Yuuri! Kto to, kto to?! Czyżbyś kogoś wyrwał? Yuuri! Hall...-wesoły głos przestaje rozbrzmiewać w pomieszczeniu.
-Mogłeś się nie rozłączać. Wydawał się miły.
-Jest miły kiedy nie gada tak dużo – i nie śmieje  się ze mnie, dodał w myślach Yuu, zanim zaśmiał się patrząc wszędzie tylko nie na nagi tors Victora.
-To co, Yuuri? Może pójdziemy coś zjeść? Mój trener mawia, że poznanie swojego trenera, nawet jeśli ma Cię uczyć tydzień, jest ważne.  Więc chodźmy na kolację? Co ty na to?
I jak Yuuri miałby odmówić?

○   ●   ○    ●

Na jednym wieczorze się nie skończyło.  Oczywiście Victor miał swoje sprawy a Yuuri swoje, choć coraz częściej spędzali czas razem. A to na lodowisku, a to w mieszkaniu Victora albo domu Yuu. Japończyk sam nie wiedział, kiedy ten mężczyzna stał się kolejną osoba mówiąca do niego per Yuu. Nie miał pojęcia, że można w tak krótkim czasie znaleźć kogoś, kto będzie cię rozumiał lepiej niż każda osoba, którą wcześniej znał.  Do tego fakt, że Victor był idealnie w jego typie działało na niekorzyść jego uczuć.  Katsuki wiedział, że łyżwiarz nie uznaje czegoś takiego jak miłość  czy zakochanie. Tym się różnili najbardziej. Tym, że Yuuri czuł, że zaczyna się zakochać w tym mężczyźnie. Zaczyna? Możliwe, że już jest w nim zakochany. Ta myśl tak bardzo go przerażała. Nie chciał być zakochany w kimś, kto nigdy tego nie odwzajemni. Nie chciał być czyjąś zabawka. Victor nigdy nie pokazywał tego że może nią być, jednak Japończyk wiedział swoje. Człowiekiem, który jest zakochany łatwiej kierować. O wiele łatwiej.  Wiedział o tym, aż za dobrze. Westchnął, kiedy dzwonek nad wejściem na lodowisko dał o sobie znać. Do Grand Pix zostały dwa dni. Victor ćwiczył teraz na sąsiednim lodowisku, gdyż na tym Anyi trwały przygotowania do mistrzostw. Yuu nie pełnił żadnej znacznej funkcji. Nadal zajmował się recepcją. Okazało się, że Grand Pix zostanie przeniesione, przez co miał dodatkowy czas, żeby się przygotować na przyjazd znanych łyżwiarzy i miał więcej go, żeby poznać Victora.
-Witaj piękny chłopcze!-czyjś miły głos z dziwnym akcentem rozbrzmiał w pomieszczeniu. Czarnowłosy uniósł wzrok na nieznanego mu blondyna z nie typowymi dla mężczyzny rzęsami i dużymi oczami.
-Cześć?- przywitał się, na co mężczyzna zaśmiał się, zanim podszedł do lady.
-Jestem Chris G...
-Chris!-okrzyk Victora sprawił, że blondyn się wyprostował i już nie patrzył na Yuuriego tak intensywnie.
-Vicia! Jak miło cię tutaj wiedzieć! Długo już tutaj jesteś? -pyta Chris, opierając się plecami o blat. Katsuki czuje się troszkę pominięty, jednak do tego przywykł, co by nie mówić.  Podczas kiedy dwójka jakże przystojnych mężczyzn rozmawia, on wraca do książki. 
-Witam wszystkich!-tak dobrze znany głos rozbrzmiewa w pomieszczeniu, a Yuu ma ochotę podejść do ściany i walić w nią głową.  W drzwiach stoi nie kto inny jak Phichit ze swoim wielkim tajlandzkim uśmieszkiem. Właściwie i Victor i Phichit sztyletują się wzrokiem od kiedy się poznali, a Yuu tego nie rozumie. W tym momencie jest tak samo. Victor odprowadza  Tajlandczyka  wzrokiem od drzwi aż do biurka w recepcji. W tym momencie jego wzrok przeskakuje z przyjaciela Yuu na niego samego. Niebieskie oczy wpatrują się w niego z taką intensywnością, że tylko dzięki temu się rumieni.   Phichit przeskakuje biurko i siada bok niego. Yuuri uśmiecha się do niego.
-Co tam słychać? -zagaduje, spoglądając w oczy swojego przyjaciela.
-Całkiem dobrze! Wiesz że trener zapisał mnie na zawody? -zapytał podekscytowany Phichit, po czym chwycił jaśniejsze dłonie Yuu w swoje.
-Tak? To niesamowite! Co za zawody? -podpytuje Yuuri. Nagły zimny dreszcz przechodzący po jego plecach, każe mu spojrzeć w tył na Victora.  Victora, który sztyletuje ich wzrokiem i wygląda jakby zaraz miał kogoś zabić.
Victor nie ma pojęcia czemu tak bardzo nienawidzi tego chłopaka.  Phichit jest całkiem ładny i miły.  Jednak i tak pała do niego niewytłumaczoną nienawiścią.  Choć Rosjanin w głębi duszy wie, dlaczego tak się dzieje. Ma pojęcie co się zmieniło przez te dwa tygodnie. Zdaje sobie sprawę, że bardzo szybko przywiązał się do tego miłośnika gulaszu wieprzowego i nic nie może na to poradzić.  Ta irracjonalna zazdrość o każdego, kto jest za blisko jego Yuuriego. To przywiązanie do ich codziennych kolacji, a nawet to, że jego pokój w hotelu jest jeszcze bardziej pusty bez okularów leżących na stoliku obok łóżka.  Te uczucia pojawiły się w nim tak nagle. Nie chciał poznać uczucia bycia zakochanym, a jednak zostało mu to uczucie dane. Nie pragnął go jak większość dziewczyn czy chłopaków na ziemi. Nigdy nie chciał kogoś dla się siebie tak, jak tego chłopaka.  Chciał go mieć w każdy możliwy sposób.  Chciał posiadać jego serce, umysł, ciało i uśmiechy. Chciał wywoływać jego rumieńce kiedy tylko mógłby. Chciał wszystkiego. Będzie się o to starał.
-Victor?-spokojny głos Yuu dotarł do jego uszu. Podniósł on wzrok tylko po to, żeby spotkać parę brązowych oczu które wpatrywały się w niego z typową dla siebie nieśmiałością. Twarz Yuu była tak blisko. Gdyby tylko chwycił ją w dłonie i przybliżył swoje usta do drugiej pary. Wyszeptałby „mogę cię pocałować?”, a później by to zrobił, nie czekając na odpowiedź.  Zrobi to. Ale nie dzisiaj.  Dzisiaj jeszcze są przyjaciółmi.  Jeszcze nie czas na to. Za dwa dni. Wtedy będzie odpowiedni czas.
-Victor? Halo? Wszystko okej? -pyta znowu Yuuri, patrząc z małym uśmiechem na Rosjanina. 
-Oczywiście że tak Yuu. Gdzie reszta?-zapytał, kiedy spostrzegł, że nikogo poza nim i Yuurim nie ma tutaj.
-Phichit przyszedł mi tylko coś powiedzieć, a Chris poszedł poćwiczyć. Prosił, żeby mu nie przeszkadzać-odpowiedział Yuu, wracając na swoje miejsce przy biurku. Victor udał się za nim. Usiadł na miejscu Yuu, który rozglądał się za jakimś miejscem, byleby nie była to zimna podłoga. Nagle jego nadgarstek został mocno chwycony, a on pociągnięty na kolana Victora.
-Victor! -krzyknął, rumieniąc się wściekle, kiedy długie ramiona  owinęły się wokół jego tali, przyciągając go bliżej siebie tak, że siedział dość wygodnie , a jego plecy opierały się o wysportowany tors Victora. Yuuri chciał wstać, jednak nie było mu to dane. Ramiona Victora tworzyły żelazny uścisk dookoła jego ciała u i nie było mowy o ucieczce.
-Przyjdź na zawody, żeby mi kibicować...proszę Yuuri.-wyszeptał Victor wprost do jego ucha, przy okazji lekko je przegryzając. Yuuri był cały czarowny.  Nawet jego uszy, szyja czy też kawałek klatki piersiowej.  Pokiwał on lekko głową, godząc się kibicować temu srebrnowłosemu mężczyźnie, który właśnie schował swoją głowę między łopatkami Yuu.
Victor był o wiele spokojniejszy z myślą, że Yuuri przyjdzie go dopingować. Sama świadomość tego, iż obiekt jego  miłości zobaczy jak jeździ, wyprawiał dziwne rzeczy z jego żołądkiem i sercem. Uśmiechnął się w materiał bluzy chłopaka siedzącego na jego kolanach. Zaciągnął się naturalnym zapachem Yuuriego,  w tej chwili nie chciał go puszczać. Nigdy nie chciał go puścić.
Na twarzy Katsukiego również malował się mały, szczęśliwy uśmiech, kiedy bezwiednie gładził zaciśnięte dłonie na jego brzuchu. Jego serce biło szczęśliwie w piersi, a oczy prześlizgiwały się po czytanym tekście.

●   ○    ●    ○

Czy to normalne, że się stresuje bardziej, niż gdybym był uczestnikiem? Pyta sam siebie Yuuri, stojąc przy barierce. Ogląda on z zapartym tchem jak Phichit jeździ.  Był całkiem dobry. Victor najwyraźniej nie podzielał jego zachwytu. Zamiast tego nie mógł się od niego odkleić. Yuuri tego nie rozumiał, ale nie narzekał, skoro mógł czuć jego ciepło przy sobie. Victor przytulał się do jego placów i miział nosem jego kark. Albo bawił się tymi krótkimi czarnymi włoskimi na karku Yuuriego. Albo całował jego kark.
-Victor...puść. Chcę iść pogratulować Phichitowi udanego występu- mówił Yuu próbując się wyrwać z objęć Rosjanina.
-Nieee-ee – Victor za nic w świecie nie chciał go puścić.  Źródło jego opanowania i spokoju nie może odejść na te pięć metrów.  Co to, to nie. Zacisnął mocniej swoje ramiona na piersi Yuuriego i ani myślał się ruszyć. Japończyk westchnął po czym pomachał do uśmiechniętego Phichita, który szedł w ich stronę.
-Yuuri! Jak ci się podobało mój program?-zapytał Tajlandczyk, podchodząc bliżej swojego przyjaciela. Victor uważnie śledził to, jak łyżwiarz zbliżał się do Yuu. W tym momencie jego ramiona były mocno ściśnięte na brzuchu Katsukiego. Yuuri posłał mały uśmiech w stronę swojego przyjaciela, a jego dłonie zacisnęły się na splecionych palcach Victora.
-Był świetny! Te sekwencje i skoki były cudowne! Wyszły ci one na serio dobrze! Do tego 245.9 punktu! Czy to nie twój nowy rekord? – pyta Yuuri z wielkim uśmiechem, który tylko się powiększa kiedy Victor splata ich palce razem.
-Tak, to mój rekord! I jezu to mi tak dobrze wyszło!-mówi podekscytowany Phichit, zanim musi odejść załowany przez trenera

Po występie Chrisa nadchodzi kolej Victora, który cały czas był przyssany do pleców Yuu, który stał przy barierce, oglądając występy z całkiem bliska.
-Victor twoja kolej. Idź-Yuuri z trudem oderwał ciało wysokiego mężczyzny od siebie. Powiedzenie, że Victor był niezadowolony było niedomowieniem. Został oderwany od swojego ukochanego grzejnika. Jednak to trwało tylko chwile. Moment później był już spokojny i bez żadnych oporów wszedł na lód, kiedy jego nazwisko zostało wyczytane. Ustawił się na środku lodowiska. Zanim spojrzał w górę spojrzał po raz ostatni na Yuuriego, który patrzył na niego z czystą...miłością?
Myśli Victora wirowały, przez co jego ciało poddawało się muzyce. Tańczył jak nigdy wcześniej.  Teraz miał dla kogo. Czuł, że przez ten taniec może wszystko przekazać. Może pokazać jak bardzo jest zakochany w tym czarnowłosym chłopaku. Tak bardzo chciał, żeby Yuuri zrozumiał to, co pokazuje na lodzie. 
Victor nie potrafił mówić o uczuciach.  Tak na prawdę nigdy ich nie uznawał. Nie uważał miłości za coś ważnego, aż do teraz. Teraz, kiedy jego serce zostało skradzione z jego piersi, nie miał już władzy nad sobą. Jego serce należało do Yuuriego, czy ten tego chciał czy nie. Victor miał tylko nadzieję, że serce Yuu również należy do niego.
Yuuri miał ochotę płakać.  Victor poruszał się z taką gracją, delikatnością i czymś jeszcze, co mógłby nazwać zakochaniem przepływającym przez ciało łyżwiarza. Yuuri dobrze wiedział, że coś się zmieniło w mimice ciała Victora. Poruszał się tak, jakby chciał komuś coś przekazać.  Przekazać jak bardzo kogoś kocha.  Yuuriemu serce zabiło mocnej kiedy Victor zakończył swój występ, a muzyka ustała. Widownia zaczęła krzyczeć i bić brawo.  Każdy uważał, że to było arcydzieło. Yuuri myślał podobnie. Jednak dla Yuuriego to Victor był arcydziełem.

Rosjanin kłaniał się i uśmiechał do publiczności, jednak to nie było to czego pragnął. Kochał lód i swoich fanów, ale tym razem chciałby być tam przy barierce. Przy Yuurim, który płakał. Czemu płacze? Pyta sam siebie Victor, sunąc w stronę zejścia z lodowiska. Z wielkim uśmiechem staje na ziemi przed, Yuu który ociera policzki.
-Yuuri. Czemu płaczesz?-pyta swoim kojącym głosem. Staje przed chłopakiem i uśmiecha się, widząc że ten też się uśmiecha.
-Ponieważ to...to było takie piękne.  Ty byłeś piękny.  I to było takie głębokie, jakbyś chciał komuś przekazać, że go kochasz...-Victor uśmiechnął się jeszcze szerzej na te słowa, a Yuuri zbladł nieznaczne- O jejku, przepraszam...wiem, że nie uznajesz czegoś  takiego jak miłość czy nawet zakochane. Sam mi to z resztą mówiłeś, ale jak dla mnie to było cudowne i takie pełne czystej i ciepłej miłości do kogoś...i no ja cię kocham i odczytałem to od razu i...to było...
-Kochasz mnie Yuu?-dopytuje Victor ,podchodząc jeszcze bliżej i chwytając bladego jak ściana chłopaka w talii.
-O boże...ja...tak...-szepta speszony Yuu, nie ważąc się nawet spojrzeć w górę na Victora, który wygląda jakby już wygrał Grand Pix.
-Yuuri...Spójrz na mnie. No dalej prosiaczku- szepnął Victor do jego ucha. Nadal nie może uwierzyć, że ten niewinny chłopak go kocha. Odwzajemnia uczucia, które w sobie skrywał od czasu ich pierwszej kolacji, kiedy to nieźle zabalowali i Yuuri powiedział mu czemu nie może zbyt dużo jeździć ani brać udziału w zawodach. Okazało się iż miał on dość poważną kontuzję kości udowej. Musi stopniowo rozwijać mięśnie, żeby nie dopuścić do powtórnej kontuzji czy nawet złamania. Wtedy, widząc jego smutną twarz, Victor zapragnął trzymać go i nigdy nie puścić.
Brązowe oczy powoli śledziły szwy kolorowego stroju Victora. Yuuri delektował się jasna skóra, która była tak blisko jego ust, jednak nie ośmielił się jej skosztować. Nie mógł uwierzyć, że Victor wie. Strach był przeogromny, tak samo jak swego rodzaju podekscytowanie. Czy czuje to samo? Na pewno nie...przecież sam mówił, że nie wierzy w coś, czego nie może dotknąć ani zobaczyć, a miłość taka jest. Nie widać jej, czasem nawet nie czuć, a jednak istnieje.  Tysiące poetów, pisarzy czy piosenkarzy o niej pisało. W końcu lodowato niebieskie oczy spotykają się z tymi brązowymi. O dziwo Yuuri nie widzi w tych pięknych zwierciadłach ani krzty złości czy chociażby pogardy albo niesmaku.
Victor z zachwytem wpatruje się w ukryte pod okularami oczy.  Jego dłonie zaciskają się na biodrach chłopaka. W tej sekundzie, minucie, godzinie, cały świat przestaje istnieć.  Widownia, trener, Phichit, Chris, jurorzy, którzy na pewno już podali punktację.
Fajerwerki wybuchają wewnątrz brzucha Yuuriego, kiedy jego usta spotykają te starszego mężczyzny. Pocałunek jest powolny, bez języka czy nawet ocierania się warg o siebie. One tylko się dotykają.  Tak jakby Victor czekał na sygnał.  Yuuri myśli, że znalazł się w niebie, ale silny uścisk na biodrach pokazuje mu, że to jednak rzeczywistość. To się dzieje i on nie może pozwolić temu odejść. Ramiona Yuu lądują na barkach Victora, przyciągając go bliżej do siebie. Zatapia swoje palce w idealnie zaczesanych do tyłu włosach.  Srebrne koszyki zostają mocno ściśnięte, kiedy Yuu liże wargi Victora. Który reaguje natychmiast. Przechylając Yuuriego delikatnie do tyłu, samemu napierając na niego. Dłonie przesuwa na okryte bluza plecy przy czym łączy palce z tyłu, tuż nad tyłkiem.
Pocałunek już dawno przestał być delikatny.  Ich usta są czerwone i lekko sine, kiedy się od siebie odrywają, nadal nie zmieniając pozycji.  Yuuri zastanawia się jakim cudem Victor jest w stanie utrzymać go tak wygiętego.
-To najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek dostałem po zawodach-mówi Victor z wielkim uśmiechem na twarzy, nadal trzymając Yuu blisko.
-Doprawdy? -odpowiada Yuuri, mrużąc delikatnie powieki i przechylając głowę lekko w lewo.
-Oczywiście, że tak. Dostałem ciebie. Całego ciebie. To lepsze niż puchar.
-Myślałem, że nie wierzysz w miłość? -szepta Yuuri, zanim składa mały pocałunek w kąciku ust Victora, na co ten przyciąga go bliżej, a jego ramię  jest na talii niższego mężczyzny. Ciepła, duża dłoń ląduje na rozgrzanym policzku Yuuriego. Kciuk powoli gładzi delikatną skórę pod okiem i oprawkami okularów.
-Nie wierzę w coś, co nie istnieje. Jednak teraz czuję, że to istnieje. To, w jaki sposób na mnie patrzysz, jak sie rumienisz, uśmiechasz czy nawet kiedy pozwalasz mi się przytulać. Wtedy wiem, że to jest to, o czym piszą w tych twoich głupich...
-Ej! One nie są głupie Victor!-protestuje Yuuri, nadal się uśmiechając.
-...książkach. To jest to czego szukałem, nawet o tym nie wiedząc.  Tak jak gwiazdy potrzebują swojego księżyca, tak ja potrzebuje ciebie.* Nie muszę wygrywać ani być najlepszym...tak długo jak rumienisz się u mojego boku- zaśmiał się i znowu pocałował Yuuriego. Tym razem pocałunek był spokojny. Żadnego języka czy zębów. Ich uśmiechy były zbyt duże, żeby się poprawnie całować, ale to im nie przeszkadzało w składaniu sobie pojedynczym buziaków.
-Już wystarczy! Victor! Jesteś proszony na podium, idioto! Wygrałeś złoto! Znowu! -zaśmiał się Ivan i z wielkim trudem udało mu się oddzielić dwójkę mężczyzn.  Yuuri również się śmiał jednak ze skwaszonej miny swego...właśnie kogo? Chłopaka? Podniósł pluszowego pudelka, zanim spojrzał na Victora, który wręcz promieniał stojąc na podium z złotem w dłoni.
Yuuri też nie mógł powstrzymać uśmiechu.  Victor znowu wygrał.  To cudowne. Chciał poczekać na niego, jednak wibracje telefonu zaprzepaściły jego zamiary. Z cichym westchnieniem wyszedł z hali, odbierając telefon od swojej mamy.
-Hej mamuś. Co tam u ciebie? -zapytał, opierając się o ścianę, żeby móc widzieć kiedy ktoś będzie wychodził. Jego mama standardowo  pytała o jego życie no i  o to, czy kogoś ma. Tym razem chciał ją zaskoczyć, ale nie wiedział czy może. 
-To jak kochanie, masz kogoś?-apytała starsza japonka.
-Tak mamo. Myślę że mam.-odpowiedział, spuszczając wzrok chociaż i tak nikt go nie wiedział.  Taki nawyk.
-Tak? To cudownie! Masz go tutaj przywieźć, rozumiemy się?! – zapiszczała kobieta, szczęśliwa, że jej synek w końcu kogoś ma.
-Wiesz mamo, muszę...-zamilkł na chwilę, czując znajomy ciężar na swoich plecach. Kątem oka spojrzał na szczęśliwego jak nigdy Victora z medalem i czerwonymi ustami. To ja mu to zrobiłem- pomyślał Katsuki, cały czas wpatrując się w niebieskie oczy. Victor kiwnął głową, czego Yuuri od razu nie zrozumiał. Dopiero po kilku sekundach zorientował się, że po drugiej stronie słuchawki jest cicho. Jego mama najwyraźniej czekała na odpowiedź.
-Myślę, że będę mógł z nim przyjechać za...-spojrzał na Victora, którzy pokazał trzy palce. – Trzy tygodnie. Czy to  w porządku?
-Oczywiście kochanie! Pozdrów Victora i do zobaczenia!
Yuuri patrzył zdziwiony w telefon. Skąd jego mama wiedziała jak...? Phichit. To musiał być on.
-Więc jesteśmy parą, Yuu?-wyszeptał do jego ucha Victor, mocno go przytulając.
-Nie wiem...chcesz? -serce mocno tłukło się w jego piersi.
-Niczego innego nie pragnę – odpowiedział  Victor. Jednym ruchem odwrócił Yuuriego przodem do siebie i mocno pocałował. 

___________
*- zapożyczone z jednej z książek Chojrak

Fire and ice Where stories live. Discover now