Be with you

1.1K 85 4
                                    

" [...] Kiedyś zamknąłem cię w wspomnieniach. Każdy twój uśmiech, każde twoje słowo. Teraz chce żeby wspomnienia ożyły na nowo. [...] "

Autor; MsMerrell
Paring; Victor Nikiforov  x Yuuri Katsuki
Ostrzeżenia; mini angst.
Data publikacji: 7 stycznia 2017
Ilość słów: 3424


___________



Bycie z tobą było moim szczęściem.

Z tą myślą budzę się każdego dnia. Wstaję i próbuję funkcjonować.  Próbuję nadal być kimś, kim już od dawna nie jestem. Moje życie to film, który każdy ogląda. Jestem wszędzie. W telewizji, w kinie, na bilbordach, w głupiej plotkarskiej gazecie także. Jednej z tych gazet, które wyśmiewaliśmy rok temu.  Co się z nami stało? Czemu skończyłem tutaj, na tym bankiecie, z kobietą, której pożąda każdy, ale nie ja? Czemu jesteś tak daleko? Czemu już cię nie widzę?
- Victor? Słuchasz mnie? Halo! – piskliwy głos Lily przebija się przez moje myśl, a ja mam ochotę jej przyłożyć. Choć nie biję kobiet. Spoglądam na nią bez wyrazu. Jest piękna, to prawda, nie ma czemu zaprzeczyć, jednak nie ma tego, czego szukam. Zamiast krótkich, miękkich, czarnych włosów są długie w kolorze miodu. Zamiast szczupłych dłoni z krótkimi paznokciami są gładkie z długimi szponami. Zamiast męskiej drobnej figury idealnie panującej do moich dłoni jest kobieca pełna zaokrągleń. Zamiast prostych ubrań i ciągłych rumieńców na policzkach, jest droga suknia i duma wyryta na jej twarzy.
- Słucham. Nie mam wyboru. O co chodzi? – zadaje pytanie, poprawiając makiet. Mało mnie interesuje to, co ma mi do powiedzenia.  Wszystko o czym myśli to pieniądze, sława i luksus. Czyli wszytko co, ja model, łyżwiarz figurowy i początkujący aktor, mogę jej dać. 
- Podobno jest tutaj Nabunari Oda! Najlepszy łyżwiarz w Japonii! – piszczy, uwieszając się na moim ramieniu. Odruchowo chcę ją poprawić, że nie. To nie Oda jest najlepszym łyżwiarzem. To nie on skradł moje serce swoją jazda.

- Proszę państwa ten upadek wyglądał niebezpiecznie! Czy Karsuki Yuuri podniesie się?! Nie daje rady! Czyżby coś było nie tak?!

- Świetnie i co w związku z tym? – odpowiadam chłodno, lustrując ją wzrokiem, który po chwili odwracam. Przyglądam się wielkiej sali. Bogato zdobione ściany pełne złotych elementów, marmurowa podłoga aż się błyszczy, a wielkie kolumny rodem z Rzymu stanowią cudowny dodatek do wystroju.  Wszędzie stoją złote stoliki pełne drogich napojów. Każda z obecnych tutaj osób zarabia kilkanaście milionów dziennie. Każdy jest ubrany w drogie ubrania. Każdy chce pokazać jak ważny jest. Z dnia na dzień zaczęli mnie otaczać tacy właśnie ludzie. Ludzie, dla których najważniejsze są pieniądze, nie czujący niczego. Czasem zastanawiam się, czy ci wszyscy biznesmeni, czy producenci, znają znaczenie słowa ‘miłość’.
- Jak zwykle chłodny. Nic a nic się nie zmieniłeś Victor. – wywracam oczami, słysząc ten głos. Oda Nabunari. Jak ja nienawidzę tego gościa. Już nawet nie chodzi o jazdę figurową i to, że prawie dogonił mnie w ostatnim finale. Odrywam wzrok od wielkiego tarasu i spoglądam na Japończyka.  Czarny garnitur idealnie do niego pasuje. O wiele lepiej by było, gdyby był biznesmenem niż łyżwiarzem. Mężczyzna posyła mi mały uśmiech, a ja ma ochotę go zdzielić. Wygląda tak, jakby wiedział coś, czego ja nie wiem i był z tego powodu bardzo szczęśliwy.
- Ty również Oda. Cały czas taki sam. Ale czy nadal taki dobry? – jak ja kocham sprawiać, że z jego twarzy znika ten ironiczny uśmieszek. Oczywiście mężczyzna wie, o czym mówię.  Na ostatnich zawodach Japonii zajął czwarte miejsce. Nie poszły mu aż trzy na cztery skoki. Nie żebym się z tego nie cieszył. W końcu coś mu nie wyszło. Paszywy dupek. Wręcz czuję, jak pomiędzy nami przepływa elektryczność. Jeden zły ruch czy jedno złe słowo, a się tutaj pozabijamy. Posyłam mu jakże piękny uśmiech, na co ten się krzywi.
- Oczywiście, że tak. Jedna porażka nie świadczy o całkowitej przegranej, czyż nie Victor? A nie, przepraszam, w twoim wypadku jeden upadek zniszczył wszystko. – Co do cholery? Czy on właśnie? Marszczę brwi i robię krok w jego stronę.  Złość zaczyna przepływać przez moje żyły. – Jednak nie o tym przyszedłem z tobą rozmawiać, Nikiforov. Nie patrz tak na mnie.  Nie mam złych zamiarów, okej? Wbrew pozorom. – posyła mi złośliwy uśmieszek – Mój menager wymyślił, żebyśmy wzięli udział w kampanii. Kampanii, która miałaby na celu odwiedzanie i dawanie nowego życia porzuconym ośrodkom wypoczynkowym w Japonii. Jest kilka takich miejsc, które wbrew pozorom są cudowne i warto je zobaczyć.
- Dlaczego myślisz że wziąłbym w tym udział? Szczególnie z tobą? W ogóle...czemu ja? – prycham, choć na serio intryguje mnie ta propozycja. Kocham Japonię. Jak dla mnie to świetny i bardzo ciekawy kraj. Jednakże chciałbym wiedzieć, czemu akurat ja.
Oda wzdycha, po czym kiwa na mnie ręką, żebym udał się za nim. Niechętnie ruszam się we wskazanym kierunku. Wychodzimy na taras, z którego rozciąga się fantastyczny widok na pogrążony nocą, Zurich. Zapomniałem wspomnieć, że organizatorem tego bankietu jest nie kto inny jak Chris, oraz jego chłopak. 
Od zawsze zazdroszczę mu tego, iż jest taki śmiały w odkrywaniu swoich uczuć. Nie boi się powiedzieć mężczyźnie, którego kocha, że chce z nim być. Nie boi się obwieści światu, że jest w związku homoseksulanym i ma prawo kochać kogo tylko chce. 
- Wstydzisz się mnie, tak!? Boisz się, że ludzie nagle przestaną cię kochać, bo kochasz kogoś, kto nie jest kobietą?! Czy miłości jest zła dla twojej kariery?! Może ty mnie nie kochasz Victor. A to, co mamy, to tylko gra? Widzisz, ja cię kocham tak cholernie bardzo. Ale kto by kochał faceta i kalekę, nie?

Zaciskam dłonie w pięści, wbijając paznokcie w skórę. Miał rację. On zawsze ma rację. Wtedy się bałem. Rok temu bałem się, tak cholernie mocno. Jednak teraz jest inaczej.  W końcu dojrzałem do tego, żeby być odważnym i nie bać się okazać swoich uczuć. Opieram się łokciami o balustradę, po czym patrzę w niebo. Wiatr rozwiewa moje włosy, tworząc mały bałagan na głowie.  Srebrne pasma są dłuższe niż rok temu, jednak nadal nie dorównują długości tym, które nosiłem, kiedy byłem młodszy.
- Czemu sądzę, że jest najlepszy do tego projektu? Powiedzmy sobie szczerze, każdy cie zna. Każda kobieta czy mężczyzna choć raz słyszał o kimś takim, jak Victor Nikiforov. Do tego Japonia jest krajem, który kochasz tak samo jak Rosję i wierzę, że bardzo chciałbyś zobaczyć kilka miejsc, które są warte zobaczenia w tym kraju, a mało kto o nich pamięta. A co do mnie... wierzę, że twoja miłości do Japonii jest większa, niż sympatia do mnie. – odpowiada Nabunari, również wpatrując się w miasto przed sobą. W duch bardzo wierząc w to, że Victor się zgodzi.  Może w końcu uda się komuś wybudzić Yuuriego z letargu,  w którym znajduje się od roku. Wbrew pozorom na serio lubił Victora, a lubiłby go jeszcze bardziej gdyby ten nie odebrał mu młodego Japończyka. 
Oda ma rację. Chcę zobaczyć nowe miejsca bez mojej wkurzającej dziewczyny, z którą zamierzam zerwać. Chcę znowu mieć pretekst, żeby móc go poszukać i powiedzieć jak bardzo go kocham.
- Pojadę z tobą. Ale wszystko masz mi na maila przesłać.  – odzywam się w końcu, zerkając na uśmiechniętego Japończyka.
- Świetnie. Wszystko dostaniesz jeszcze dziś w nocy. Cieszę się, że się zgodziłeś. Nawet nie wiesz jak bardzo.  – odpowiada, zanim żegna się i odchodzi.  Obserwuję go przez chwilę. Czemu zapytał mnie osobiście, a nie Mii? Ten człowiek nadal będzie dla mnie zagadką.
W końcu jadę do Japonii. W końcu będę mógł się z nim zobaczyć.  Muszę go ujrzeć i zawalczyć o coś, co porzuciłem, będąc głupcem.

▪▪▪▪▪▪▪

- Victor, oddaj mi je! Bez nich nic nie wiedzę! Hej! – krzyczy Yuuri, biegnąc za mną. W dłoni trzymam jego okulary w niebieskich oprawkach. To szczera prawda, że bez nich jest całkowicie ślepy, jednak jest także piękny.  Słońce tańczy w jego oczach, pokazując jak wyjątkowe są. Połączenie ciemnej czekolady z tą mleczną. W końcu zwalniam, nie słysząc już krzyków mojego chłopaka.  Oglądam się za siebie i widzę obrazek, który uświadamia mnie, jak bardzo go kocham. Yuuri stoi po kostki w morzu i spogląda w nie. Wiatr bawi się jego włosami, a koszulka unosi się, ukazując kawałek jego gładkiej skóry. Ruszam w jego kierunku, napawając się tą chwilą. Jego pięknem.  Zatrzymuję się obok niego dokładnie w momencie, w którym unosi on dłoń do góry.  Przez jego rozpostarte palce przebijają się strugi światła. Chcę coś powiedzieć, jednak gdzieś wewnątrz czuję, że ta chwila jest nasza i nie powinny jej zakłócić żadne słowa. Delikatnie chwytam jego dłoń i w tej samej sekundzie pięć palców zaciska się w pięść. Uśmiecham się, patrząc na profil mojego ukochanego.
- Kiedyś... kiedyś cię poślubię Victor. Uklęknę przed tobą na jedno kolano i zapytam o to, czy chcesz być mój.  Więc nie znikaj do tego czasu. Proszę. 

Gwałtownie otwieram oczy, z których wypływają słone krople.  Znowu ten cudowny sen. Jedno z najpiękniejszych wspomnień.  Przykrywam twarz poduszka. Nie chcę tego pamiętać, choć to właśnie dzięki tym momentom przetrwałem. To właśnie dzięki nim nadal żyje.  Myślenie o tym, co straciłem, nie zwróci mi tego, jednak nie mam pojęcia, co powinienem robić.  Szczerze powiedziawszy, jestem cholernie wdzięczny Odze za to, że zaproponował mi tę wycieczkę czy cokolwiek to jest. Z tego co się orientuję, będziemy odwiedzać dawno zapomniane gorące źródła, żeby przywrócić im lata świetności. Delikatny uśmiech wykwita na mojej twarzy.
Wtem, drzwi od sypialni uderzają o futrynę przez co podskakuje na łóżku.  Odsuwam poduszkę z twarzy i widzę moja managerkę w dresie oraz z wściekły wyrazem twarzy.
- Victor! Ty idioto! Na coś ty się wczoraj zgodził?! – Krzyczy, podchodząc i rzucając mi w twarz gazetą. Z pierwszej strony uśmiecha się do mnie nagłówek „Victor Nikiforov zdecydował się na udział w kampanii Ody Nabunari’ego!”. Unoszę wzrok na blondynkę, po czym wzdycham.
- Zgodziłem się na podróż do Japonii.  A na co ci to wygląda? – odpowiadam z spokojem.
- Miałeś się mnie pytać o wszytko, idioto! Do tego masz tam lecieć bez Lily, czy ty wiesz jakie to ryzykowne? Jeśli znowu pomyślą, że jesteś gejem to nie będzie dobrze! – widzę, że chce kontynuować, jednak nie pozwalam jej na to.
- No i co z tego? Przecież Chris jest gejem i nikt nie ma z tym problemu. Ja też nim jestem, ale ty chcesz to ukryć. Ty tego chcesz, ale nie ja. Jutro zrywam z Lily. Mam tego dość.  – mówię, wstając i podchodząc do szafy.  Kobieta patrzy na mnie wielkimi oczami. Nie dziwię się jej. Nie sprzeciwiałem się im od roku. Zawsze robiłem wszystko, czego ode mnie chcieli. Przez bity rok byłem ich marionetka. Odrzuciłem mężczyznę, którego kochałem, moja siostrę i rodziców. Yakowa i Yurio również.  Wymazałem ich z swojego życia. Popełniłem tyle błędów.  Żałuję każdej decyzji, którą wtedy podjąłem. Chcę ich z powrotem, każdego z osobna. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia, gdzie się znajdują.  Nie wiem o nich już nic.
- Co... co ty mówisz?! – krzyczy Dominica, idąc za mną. Zarzucam na ramiona bluzę, wiszącą na drzwiach szafy, po czym opuszczamy pokój. 
- Mówię, że cię zwalniam. Na serio nie jesteś aż taką blondynką, żeby tego nie zrozumieć Dominica. Od teraz będę sam o sobie decydował. Zdziwiona? A to szkoda. Powinnaś to przewidzieć. – Rzucam w jej stronę, kiedy łapię ją za łokieć i ciągnę do wyjścia. Trochę się szarpie, ale to nic nowego. 
- Nie możesz! Victor!
- Mogę i właśnie to robię.  – syczę, patrząc w jej pełne szoku oczy, po czym zatrzaskuje drzwi przed jej nosem. Zadowolony idę do kuchni, żeby nastawić sobie kawę.  Chociaż raczej jej nie potrzebuje po akcji z tą kobietą. Kręcąc głową, otwieram drzwi balkonowe. Zurich jest piękny rankiem. Spoglądam w niebo, myśląc o tym, co zrobiłem.  Moje życie nie jest takie, jakie chciałem, żeby było.  Chciałem być z kimś, a nie sam. Chciałem mieć rodzinę i przyjaciół.  Nie mam niczego. Nie mam tego. Jednak według innych - mam wszystko. Pieniądze, sławę, kobiety. Rzeczy, które dają szczęście.  Uśmiecham się krzywo pod nosem. Nie dają szczęścia, tylko smutek.  Po tylu latach zastanawiam się, po co ludzie chcą być sławni, skoro całe ich życie jest kierowane przez innych. 

Jesteś ich marionetką Victor. Przejrzyj w końcu na oczy!

Gdybym tylko cię wtedy posłuchał.  Gdybym tylko nie patrzył na pieniądze. Gdybym mógł cofnąć się w czasie i powiedzieć danemu mnie ‘nie pozwól mu odejść.  To sens twojego życia.’ Tak bardzo bym tego chciał, ale nie istnieją pieniądze, za które możesz kupić maszynę czasu.
Odpycham się od zimnej balustrady, po czym wracam do środka mieszkania. Wlewam kawę do kubka, w międzyczasie sprawdzając telefon. W momencie, kiedy mam napisać do Chrisa, widzę zdjęcie, które sprawią, że dłonie odmawiają mi posłuszeństwa.  Kubek upada na podłogę, zalewając białe płytki. Na koncie Phichita na Instagramie pojawiło się nowe zdjęcie przedstawiające jego, Yurio z Otabekiem i słońce mojego życia.  Yuuri stoi z tyłu, podczas kiedy cała trójka uśmiecha się do aparatu w typowym selfie. Chłopak, który zabrał moje serce, stoi dalej od nich, jednak i tak uśmiecha się delikatnie do aparatu.  Widać tylko fragment jego tułowia, ale i tak mogę dostrzec, jak chudy jest. Boli mnie ten widok, jednakże wiem, że nic nie mogę z tym zrobić . Reszta jego sylwetki schowana jest za blond włosami Yurio. Sam nie wiem, ile wpatruje się w to zdjęcie.  Szukając rzeczy, które się w nim zmieniły. Ma dłuższe włosy. O wiele dłuższe.  Może nie jak ja, kiedy byłem młodszy, ale nadal. Bezwiednie przesuwam palcem po ekranie, tym samym odświeżając profil. Filmik. Dodał jeszcze filmik. Nawet nie wiem, kiedy naciskam przycisk play.
Na obrazie widzę uśmiechniętą twarz Tajlandczyka. Po chwili kamera zostaje skierowana na lód. Phichit przykłada palce do ust, nakazują wszystkim ciszę.  Rzeczywiście na nagraniu króluje cisza. Żadnych śmiechów czy rozmów.  Zupełnie jakby każdy obserwował jazdę Yuuriego. Japończyk porusza się z niesamowitą gracją. Większą, niż zapamiętałem. Patrzę na niego i nie mogę wyjść z podziwu dla jego piękna. Jak mogłem go porzucić, na rzecz takiego gówna, jakim są pieniądze? Klip trwa góra dziesięć sekund, a ja czuję, że umieram z potrzeby dotknięcia tego ciała.
Rzucam telefon na blat. Muszę się spakować. Wtem ostry ból przeszywa moja stopę. 
Kurwa. Jebany kubek.

▪▪▪▪▪▪

Niezadowolony siedzę w poczekalni w szpitalu. Okzało się, że nic poważnego mi się nie stało, ale rana to rana i trzeba na nią uważać. Czyli nie mogę chodzić przez następne kilka tygodni.  Niech to gęś kopnie. 

Mój zły humor robi się wręcz fatalny po ujrzeniu Ody, który uśmiechnięty idzie w moją stronę. Zabije kiedyś tego Japońca.
- Czyżby mały wypadek? - zagaduje niby miło.  Mam ochotę mu przywalić, jednak w tym momencie nie mam nikogo poza nim, więc się powstrzymuję.

- Można tak powiedzieć. - odpowiadam i na tym kończy się nasza wymiana zdań.  Mężczyzna pomaga mi dostać się do samochodu. W ciszy pokonujemy ciemne uliczki Zurychu. 
- Jutro wylatujemy Victor. – oznajmia mi Oda, kiedy wchodzę do swojego mieszkania. Patrzę na niego krótką chwilę, po czym kiwam głową. 
- Dobra. Będę gotowy. O której na lotnisku?
- Koło dwudziestej. – jasno widać, że się nie lubimy. Ale jakoś mi to nie przeszkadza.  To, co jest między nami. 
- W porządku.  – z tymi słowami zamyka drzwi.

W końcu cię zobaczę Yuuri.

Kiedyś zamknąłem cię we wspomnieniach. Każdy twój uśmiech, każde twoje słowo.  Teraz chcę, żeby wspomnienia ożyły na nowo.

▪▪▪▪▪
Mam dość. Jednak podróżowanie nie jest dla mnie.  Przez dwa miesiące jeździłem po mało znanych miejscach w Japonii. W końcu zmierzamy już do ostatniego miejsca. Pomimo moje niechęci Oda jest mega szczęśliwy. Nie rozumiem jego zadowolenia. I do tego te spojrzenia i uśmiechy, które mi posyła. Zupełnie jakby wiedział, że moje myśli są cały czas zajęte przez jedną osobę. Nie ważne gdzie pójdę, zawsze o nim myślę.  Półtorej miesiąca temu rozstałem się z moją ‘’dziewczyną”  i zwolniłem Dominice. Teraz sam o wszystkim decyduje. Czuję się z tym o wiele lepiej. To może brzmieć śmiesznie, że blisko dwudziestosześcioletni facet nie podejmował samodzielnie decyzji przez blisko trzy lata swojego życia.  Jedynym okresem, podczas którego byłem wolny, był czas spędzony z moim Yuurim. Może teraz już nie jest mój, ale będzie. A jak to się już stanie, nie wypuszczę go z rąk już nigdy. Będzie na mnie zdany do końca życia. 
Pomimo tego, iż cały czas pragnę go zobacz i marzę, by móc go dotknąć, nie spodziewam się zobaczenia Yurio, Otabeka i Yuuriego na lotnisku. Absolutnie się tego nie spodziewam. Za to Oda na pewno tak. Ponieważ posyła mi wszystkowidzący uśmiech, zanim rusza dalej korytarzem.  Moje nogi same za nim podążają, podczas gdy mój mózg przeżywa apokalipsę, a serce bije tak szybko i mocno, jakbym miał dostać zawału. Nagle nasze oczy się spotkają. Kiedy Oda jest w trakcie witania się z resztą, ja patrzę tylko na niego. Uśmiecha się delikatnie, jednak wiem, że nie jest to szczere. Kiedy chcę coś powiedzieć, Yuuri gwałtownie się odwraca, po czym ucieka. 
-I tak długo wytrzymał. Nieźle. – warczy Yurio, uderzając mnie w brzuch tak, że aż zginam się w pół.  Kątem oka widzę, jak zamachuje się jeszcze raz, jednak nie czuję żadnego bólu. Unoszę wzrok na chłopaka, który w tym momencie jest obejmowany przez Otabeka.
- Yurio, spokojnie. Nie ma sensu go bić.  Skoro jest tutaj, to oznacza, że zrozumiał. Prawda Victor? – Pyta się mnie spokojnie. Czasem zastanawiam się, jakim cudem ktoś taki jest z Yurio. Chłopak jest za spokojny jak dla takiego narwańca. A może to i lepiej? W końcu jest kimś, kto potrafi go uspokoić. Z wdzięcznością spoglądam w oczy Atakina.
- Tak, zrozumiałem. – kiwam głową na znak zgody. Chłopak ma rację. Już rozumiem wszystko. Każdy mój błąd i potknięcie.
- To dobrze. W takim razie możemy jechać do gorących źródeł.
Co?
Nie za bardzo mam czas na reakcję, kiedy Otabek i Oda chwytają mnie pod ramionami i ciągną do samochodu. W sumie chwała im za to. Sam bym tam nie poszedł.  Prędzej na kolejny samolot do Rosji. Nie to, że nie lubię gorących źródeł.  Co to, to nie.  Kocham je całym sobą, tak samo jak Yuuriego. Bardziej chodzi o to, że złamałem obietnice daną pani Katsuki. Nie mogłem jej teraz spojrzeć w twarz. To kolejna osoba, którą zawiodłem swoim zachowaniem. Yurio siedzi obok mnie i co chwile posyła mi spojrzenia, które mówią „ mam ochotę cię kurwa zajebać, ty cwelu”.
- Musisz to zrobić na spokojnie. – spoglądam zdziwiony na blondyna – Nie patrz tak na mnie.  Domyślam się, po co tu jesteś. Jak każdy z resztą.  Mało by mnie to obchodziło, gdyby nie to, że ten wieprz pomógł mi przy moich programach i, kurwa, był moim największym wsparciem przez rok. Nawet jeśli sam był w rozsypce. Tylko dlatego mówię, żebyś zrobił to na spokojnie.
- Co zrobił? – pytam ze zmarszczonymi brwiami.  Yurio warczy pod nosem, zanim chwyta moją twarz w swoje małe dłonie.  Spogląda mi głęboko w oczy. Przez chwilę myślę, że chce mnie zabić.  Przysięgam.
- Odzyskał go. Masz robić to powoli, kurwa. Nie na raz. Powoli. Zdobądź jego serce małymi kroczkami, a nie hop siup. Rozumiesz?! Jeśli jeszcze raz złamiesz mu serce, to ja złamie ciebie, kurwa . – Krzyczy, patrząc na mnie wściekle. Po sekundzie puszcza moje ubranie i odwraca głowę. Nic na to nie odpowiadam, gdyż dobrze wiem, że nie ma takiej potrzeby.  Reszta drogi mija nam w ciszy.  Spokojnej ciszy. W ogóle nie komfortowej.

Tylko raz byłem prawdziwie zdziwiony.  Wtedy, kiedy Yuuri podarował mi złota obrączkę. Nasz szczęśliwy symbol. Tylko wtedy. I tylko ten jeden raz. Teraz jest drugi, kiedy pani Katsuki rzuca się na mnie, mocno przytulając. Odejmuję jej drobną osobę ramieniem, przy okazji chowając twarz w jej ubranie. Czuję ciepłe łzy, czające się w kąciku moich oczu. Boże, czy tak właśnie wygląda przedsionek domu?
- Witaj z powrotem Victor! – Krzyczy, uśmiechając się do mnie.  Przyjmuje mnie tak, jakby wracał po długiej podróży do domu. Jedynego, ciepłego domu. O boże.
- Wróciłem...

▪▪▪▪▪▪

Siedząc samemu w ciemnościach, zazwyczaj nieproszone myśli zaglądają do twojej głowy.  Ze mną jest to samo. Kolejne myśli pojawiają się w mojej głowie, wprowadzając zamęt w moich uczuciach. Nie wiem już, czego chcę. Czy chcę tylko przeprosić Yuuriego, czy też chcę go z powrotem? Mam teraz masę wątpliwości, które nie maleją, a jedynie rosną w zastraszającym tempie. Chwytam się głowę, przy okazji szarpiąc srebrne włosy.
Wtem cichutkie pukanie wyrywa mnie z letargu, w którym się znajduję. Unoszę głowę, spoglądając w kierunku, z którego dobiega dźwięk.
- Proszę. – mój własny głos brzmi dla mnie wręcz obco. Wraz ze strugą światła do pokoju wślizguje się drobny Japończyk. Yuuri. Moje serce zatrzymuje się, kiedy chłopak zamyka drzwi i zaczyn zbliżać się do posłanka, na którym siedzę. Chcę się odezwać, jednak żadne słowa nie opuszają moich ust. Yuuri siada obok mnie. Po chwili ciszy czuję, jak ciepła dłoń chłopak chwyta tą moją, schowaną we włosach.  Delikatnie ją ściska, a ja nadal milczę, choć tak bardzo chcę mu powiedzieć, że go kocham. Już otwieram usta, żeby zacząć mówić, jednak Yuuri mnie ubiega.
- Byłeś moim szczęściem Victor. Wiesz, znaczyłeś dla mnie więcej, niż moja pasja. Kochałem cię ten rok temu i kocham cię teraz. – na te słowa ściskam mocniej jego dłoń, ale wiem, że to nie koniec – Jednak nie wiem zczy to nie jest chwilowe. Czy za tydzień nie wrócisz do swojego menadżera i tych wszystkich kobiet. Chcę być z tobą, pomimo iż mnie zraniłeś, tak mocno. – posyłam mu mały uśmiech, przybliżając się i ściskając jego drugą dłoń.
- Ja też chcę być z tobą. Tak bardzo.  Uświadomiłem sobie, jakim idiotą byłem, zostawiając cię. Byłeś i jesteś moim wszystkim. Bycie z tobą, było moim szczęściem rok temu, więc proszę, pozwól mi być z tobą znowu.
Nie otrzymuje w odpowiedzi nic, poza czułym pocałunkiem.

KONIEC

Fire and ice Место, где живут истории. Откройте их для себя