Rozdział 3

5K 422 146
                                    

Po zakończeniu zajęć, nie mając niczego konkretnego do roboty, postanowiłam wrócić do pokoju i uciąć sobie relaksującą drzemkę. W świetle ostatnich wydarzeń odpoczynek był dla mnie niezwykle wskazany, ale jako że nie potrafiłam spać w czasie dnia, nie stosowałam się do rad pielęgniarki, która upierała się, że po lekcjach powinnam się relaksować. Tym razem, wyjątkowo postanowiłam jej jednak posłuchać, ponieważ czułam się jakoś dziwnie zmęczona.

Od razu po wejściu do sypialni, rzuciłam plecak obok biurka i zasłoniłam firanki, aby promienie słońca nie raziły mnie po oczach, kiedy już się położę. Kierując się w stronę łóżka, z niesmakiem zerknęłam na walizkę, którą wyciągnęłam rano, aby zastanowić się, co zabrać na wyjazd. Nie uśmiechało mi się pakowanie, więc nadal świeciła pustkami. Mimo że cieszyłam się jak małe dziecko z nadchodzącego spotkania z rodzicami i starymi przyjaciółmi, chciałam jak najdłużej odwlekać to, co było nieuniknione.

Rzuciłam się na łóżko i z ulgą zamknęłam oczy. W myślach zaczęłam się zastanawiać nad tym, które ubrania wziąć do domu i do Rady. Nie miałam pojęcia, jak powinnam wyglądać podczas spotkania z Najwyższym Radcą, ale wyobrażałam go sobie jako bardzo poważną osobistość, krytykującą wygodne, wytarte dżinsy czy opadające na ramiona bluzki. Luźne stroje zdecydowanie odpadały, więc musiałam znaleźć coś, dzięki czemu zyskałabym aprobatę sławnego maga. W końcu zyskanie przyjaciela w kimś, kto miał mnie przesłuchiwać, wydawało mi się najlepszą taktyką na przeżycie w obcym miejscu.

Zasnęłam akurat, gdy zaczęłam się wahać pomiędzy pudrową sukienką do kolan, a czarną, ołówkową spódniczką i beżową, koronkową koszulą.

Odkąd dowiedziałam się, że byłam Leanice, moje sny wyglądały raczej normalnie, nie miałam w nich już przebłysków z poprzedniego życia ani niezrozumiałych wizji. Niestety, nie oznaczało to zupełnego końca koszmarów, gdyż wciąż żyłam w przekonaniu, że Dorian powróci. Raz budziłam się ze strachem, czując na szyi jego oddech, a drugim wyskakiwałam z łóżka z silnym przeświadczeniem, że wdarł się do szkoły, aby odnaleźć i zabić Zandera lub Misurie. Na szczęście takie rzeczy nie zdarzały mi się codziennie, więc naprawdę liczyłam, że tym razem uda mi się porządnie zdrzemnąć.

Połowicznie miałam rację. W moim śnie nie pojawili się Dorian, jego matka, ani nikt z moich przyjaciół. Był w nim za to budynek Rady, który wyglądał jak stara, opuszczona fabryka. Kiedy do niego podeszłam i stanęłam pod dużymi, mosiężnymi drzwiami, budowla rozmazała się i przekształciła w starodawny zamek z masztami, jak również pomarańczowymi, monstrualnymi wieżami. W wejściu stanął natomiast około osiemdziesięcioletni mężczyzna, który wyciągnął różdżkę i pomachał nią nad swoją głową. Jego rysy momentalnie złagodniały, a siwe włosy pociemniały i stały się gęstsze. Gdy tknięta ciekawością, podeszłam, stał już przede mną młody, zdrowy nastolatek z perliście białymi zębami i błyszczącą, złotą koroną wciśniętą wyjątkowo głęboko na głowę. Chłopak uśmiechnął się, po czym gestem zaprosił mnie do środka. Bez większego wyboru, poszłam za nim, co okazało się być błędem. Znalazłam się wewnątrz dziwnego mechanizmu przypominającego środek zegara. Mechanizm poruszał się i kręcił według określonego, enigmatycznego schematu, ale chłopak, w przeciwieństwie do mnie, nie był tym wcale zaskoczony. Kiedy stanął na jednym z zardzewiałych kół zębatych, te natychmiast zabłysło złotym kolorem i się zatrzymało. Inne, choć były z nim połączone i zgodnie z logiką powinny zastygnąć w bezruchu, nadal się kręciły. Właściciel zamku przekrzywił głowę i zakręcił różdżką wokół własnej osi. Trybiki oderwały się od mechanizmu i uniosły w powietrze, pociągając mnie do góry. Pochyliłam się i chwyciłam barierki, która nagle pojawiła się w zasięgu mojej dygoczącej ręki. Pomyślałam w panice, że mogłabym skoczyć, ale było już na to za późno. Opatuliła mnie czarna płachta nocy. Wyleciałam ponad najwyższe wieże zamku i znalazłam się na poziomie gwiazd. Zanim jednak zdążyłam się przyjrzeć zapierającemu dech w piersi widokowi, obok mnie zmaterializował się chłopak. Usiadł na jednym z kół i spojrzał na mnie z wyższością.

Księżniczka Żywiołów: Księga WspomnieńWhere stories live. Discover now