Wakacje minęły mi wyjątkowo szybko, ale jednocześnie bardzo przyjemnie: kilka mega przyjemnych spotkań z Zabinim, chociaż nie obyło się bez sprzeczek. Odbyły się nawet dwie imprezy z ogniskiem. No i warto jeszcze wspomnieć o naszym "wielkim treningu" quidditcha, na który przyjachała Natalie ze swoimi braćmi. Stworzyliśmy dwie drużyny. Pierwsza w składzie: Mike razem z Andrew jako pałkarze; ja, Johny i Blaise byliśmy ścigającymi, Natalie obrońcą, a Draco - szukającym. W drugiej drużynie znajdowali się dwaj bracia Sanders; Jake - ściągający i Matt - szukający (od razu wiedziałam, że złapie znicz szybciej niż Malfoy); Simon i Bay byli pozostałą dwójką ścigających; Crabbe i Goyle zajmowali się tłuczkiem, a ich obrońcą była Dominique. Gra była bardzo zacięta. Nie wiemy kto wygrał, bo nie graliśmy dla punktów, a dla zabawy. To był chyba najlepszy dzień wakacji.
W ciągu tych dwóch miesięcy udało mi się wyrwać na dziesięć dni na obóz taneczny. No właśnie, taniec - to właśnie jest druga rzecz, za którą jestem wdzięczna mugolom. Nie żeby czarodzieje nie umieli tańczyć, bo nie o to chodzi... Po prostu "nieczarodzieje" robią to o niebo lepiej. Pojechałam też z rodziną do Grecji, ale tam nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego.***
Wszyscy zdążyli już opowiedzieć, co ciekawego robili w lipcu i sierpniu, więc miałam trochę czasu dla siebie, co oznaczało, że mogłam założyć słuchawki na uszy i przykleić się do okna w celu podziwiania zachwycających krajobrazów. Postanowiłam, że tym razem wsłucham się w Rammsteina. Takie piosenki jak "Stirb Nicht Vor Mir", czy "Frühling in Paris" zawsze z łatwością sprawiały, że odpływałam od rzeczywistości. Potrzebowałam tego, właśnie byłam w drodze do Hogwartu, gdzie - mimo ludzi, którzy mnie wspierają - czułam na sobie presję... Dorównać rodzeństwu; wiedziałam, że się tego ode mnie wymaga. Rodzice zawsze byli bardzo dumni z ich wyników w szkole. Rzecz jasna, nie byli we wszystkim najlepsi, ale to nie miało znaczenia, ponieważ chodziło o to, że to ja w niczym nie byłam najlepsza... Dobra, a nawet bardzo dobra - tak, ale nie najlepsza. Czasami mi to doskwierało. Tak jak teraz, kiedy czułam przed sobą kolejny rok tyrania... Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
- Wstawaj, śpiąca królewno. - usłyszałam krótko po tym, jak poczułam ciepłe wargi na moim czole, które mnie obudziły.
- Przykro mi, ale będziesz musiał mnie zanieść, bo ja nie zamierzam wstawać. - powiedziałam, ziewając, po czym ponownie zamknęłam oczy, by oddać się w objęcia Morfeusza.
Obudziła mnie dopiero wrzawa, jaka panowała w Wielkiej Sali podczas uroczystości rozpoczynającej kolejny rok szkolny. Siedziałam na ławce przy stole przytrzymywana z obu stron - z jednej przez mojego czarującego chłopaka, a z drugiej przez Natalie.
- Dzięki. - mruknęłam do obojga, przebudzając się.
***
Pierwsza w tym roku lekcja transmutacji, a ten rudy ze Złotej Trójcy już musiał się wygłupić... McGonagall dała nam proste zadanie, nawet je zaprezentowała. Stanęła przy swoim biurku, wycelowała różdżką w klatkę z jakimś ptakiem i powiedziała:
- Raz, dwa, trzy, Vera Verto. - po wypowiedzeniu tego zaklęcia przez Starą Ropuchę, ptak zmienił się w wielki srebrny kielich. Wystarczyło to powtórzyć, a głąb nawet tego nie potrafił. Jego różdżka była sklejona taśmą, więc szczur, którego chłopak miał przemienić w ozdobny pucharek, przetransmutował się tylko w połowie, co dało mierny wynik w postaci owłosionego kielicha z ogonem. Żałosne... Ja, kiedy tylko opanowałam wymowę, nie miałam z tym zaklęciem żadnego problemu.
Następną lekcją była obrona przed czarną magią. Po "odejściu" profesora Quirrella, ktoś został zmuszony, aby zająć miejsce poprzednika. Trafiło się to nadętemu czarodziejowi Gilderoy' owi Lockhartowi, pacanowi, który prawie zawsze paradował w złotej szacie. Totalna porażka, ten gościu był w sobie zakochany bardziej niż Draco Malfoy, a o to nie jest łatwo. Pierwsze zajęcia zeszły na jego przechwałkach. Coś czuję, że raczej nie dowiemy się niczego nowego na temat OPCM w tym roku.
***
Poszłam do Sowiarni, aby wysłać rodzicom list, w którym opisałam im pierwsze trzy tygodnie szkoły. Była ze mną Bay, która również chciała poinformować swoją rodzinę, jak się trzyma i zapytać się co u jej pupila (dostała małego pieska na dwunaste urodziny), o którym mówiła niemalże bez przerwy. Właśnie byłyśmy zajęte przywiązywaniem pergaminów do stópek naszych sów, kiedy Eva wraz z Natalie przekroczyły kamienny próg Sowiarni.
- Cześć! Słyszałyście już nowe plotki? - zapytała podekscytowana Eva.
- Mów, chcemy być na bieżąco. - powiedziałam.
- Draco Malfoy został nowym szukającym Slytherinu. - oznajmiła.
- Że co proszę?
- Draco Mal... - Natalie chciała powtórzyć słowa Evy, ale nie dałam jej takiej możliwości.
- Wiem, co ona powiedziała, nie musisz tego powtarzać, Sanders. Po prostu jestem zdziwiona. Nie. Jestem wkurzona! - wykrzyczałam ostatnie zdanie.
- Nie wiedziałam, że nie lubisz tego Platyniaka. - rzekła Bay.
- Och, nie mam nic do niego.
- No to, o co Ci chodzi? - dopytywała Bay.
- Po prostu mu zazdroszczę. Wiecie jak uwielbiam quidditcha, a w tym roku nie mamy zajęć z latania. - odpowiedziałam ze smutkiem w głosie.
- No to czemu nie poszłaś na eliminacje?
- Nie jestem jeszcze gotowa, pójdę w przyszłym roku. - wyjaśniłam markotnie. Tym zdaniem chciałam zakończyć ten drażniący mnie temat, ale zza rogu wyłonił się Draco ze swoimi gorylami.
- Gratuluję, książę. - syknęłam i wycofałam się z pomieszczenia szybkim krokiem. Zanim na dobre zniknęłam, usłyszałam jeszcze:
- A tej co? - zapytał Malfoy dziewczyn.
- Zazdrości Ci, że będziesz więcej latał. - odpowiedziała mu obojętnie Natalie.
***
Kilka dni później weszłam razem z Blaisem do naszego pokoju wspólnego. Szarpnęłam go za rękaw szaty i spojrzałam na niego pytająco, gdy do moich uszu dotarły jakieś niezrozumiałe szepty i śmiechy. Chciałam wiedzieć z jakiego powodu zrobiło się zamieszanie, ale chłopak pokręcił przecząco głową, informując mnie tym, że nie ma pojęcia o co może chodzić.
- Hej, Teo, wiesz może, o czym tak wszyscy plotkują? - Zabini zapytał się swojego kolegi, którego w sumie za bardzo nie znałam. Wiedziałam tylko, że nazywa się Teodor Nott.
- No co Ty? Nie słyszeliście?! - uśmiechnął się do siebie. Coś czuję, że to będzie warte usłyszenia. - Już wam opowiadam. Wiecie, że Draco jest nowym szukającym, tak? - przytaknęliśmy. - Gdy szedł dzisiaj z drużyną na pierwszy trening, napotkali na przeszkodę w postaci drużyny Gryfonów. Doszło do małej... sprzeczki. Poszło o to, kto ma większe prawo do trenowania na boisku. Nasi mieli pozwolenie od Snape'a, więc byli górą, co nie do końca spodobało się tym czerwonym leszczom. Ten najmłodszy z braci Weasleyów "stanął w obronie" tej szlamy Granger... W sumie nie wiem, co ta dwójka tam robiła, przecież nie należą do drużyny Gryffindoru... - zamyślił się na chwilę. - Nieważne. Sęk w tym, że gościu rzucił w Malfoya "Slugulus Eructo", ale najwyraźniej zapomniał, że jego różdżka nie jest w pełni sprawna i...
- Nie gadaj, że zaklęcie odbiło się i rudzielec sam zaczął rzygać ślimakami?! - nie usłyszałam zaprzeczenia, więc wybuchnęłam śmiechem tak głośnym, że każdy kto znajdował się w pokoju wspólnym natychmiast przeniósł wzrok na nas. Chłopcy nie zostali mi dłużni i prawie natychmiast do mnie dołączyli. - To jedna z najzabawniejszych rzeczy jakie usłyszałam w swoim życiu! - wykrztusiłam z siebie pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu.
CZYTASZ
Heavy // with Draco Malfoy
FanfictionMaya Trevelyn, czarownica czystej krwi rozpoczyna swoją niezapomnianą i intrygującą przygodę w Hogwarcie. Pozna wielu nowych ludzi; tych z którymi się zaprzyjaźni, ale też tych, z którymi będzie w wiecznym konflikcie. Hogwart to niby tylko kolejna...