42

3.1K 174 57
                                    

Czy na dzisiejszej czwartkowej lekcji transmutacji mogło być coś bardziej żenującego, niż pojedynek pomiędzy Ciotterem i Rudasem na fałszywe różdżki bliźniaków Weasley? Wątpię... Mieliśmy jedno niezbyt trudne zadanie z transmutacji międzygatunkowej: zamienić perliczkę nadmorską w świnkę morską. Nie mówię, że wyszło mi to za pierwszym razem, no ale na Boga... A oni zrezygnowani swoja głupotą (jeden zamienił swoją perliczkę na papużkę, a drugi w zabawkową rybę czy coś podobnego) zaczęli wydurniać się na końcu sali. Na szczęście pod koniec lekcji doprowadził ich do porządku ostry głos profesor McGonagall.

- Skoro Potter i Weasley zechcieli już łaskawie zachować się stosownie do swojego wieku - Dobrze powiedziane! - mam Wam wszystkim coś do powiedzenia. Zbliża się Bal Bożonarodzeniowy, tradycyjna część Turnieju Trójmagicznego, znakomita okazja, by poznać bliżej naszych zagranicznych gości. Bal jest tylko dla uczniów od czwartej klasy wzwyż... ale każde z Was może zaprosić młodszego ucznia lub uczennicę... - Taaa, jak jakaś laska przyjdzie z młodszym "kolegą" to się raczej nie powstrzymam od śmiechu.
Po wypowiedzi nauczycielki większość dziewczyn zapiszczało z uciechy bądź podniecenia. Kilka naiwnych spojrzało nawet na swoich "wybrańców" dość sugestywnie, ale no kurde, skąd gościu ma wiedzieć, że takie spojrzenie znaczy: "zaproś mnie na bal"? To żałosne.

- Obowiązują szaty odświętne - ciągnęła nauczycielka. - Bal rozpocznie się w Wielkiej Sali o ósmej wieczorem, w dzień Bożego Narodzenia, a zakończy o północy. I jeszcze jedno - rozejrzała się uważnie po klasie. - Bal Bożonarodzeniowy jest, oczywiście, okazją... żeby sobie pozwolić na... ee... trochę luzu. - powiedziała potępiającym głosem.

- Co to ma niby oznaczać? - zapytałam Sanders, z którą siedzę niemal na każdej lekcji.

- Mnie nie pytaj - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy i rozsiadła się, zaplatając sobie ręce za głową. - Ja tam nigdy nie wiem, co McSztywna chce nam przekazać.

- Ale to wcale NIE znaczy, że pozwolimy na jakiekolwiek naruszanie zasad, jakie obowiązują uczniów Hogwartu. - dodała ostro nauczycielka.

- To w takim razie jak mamy przedostać się z Wielkiej Sali do naszych dormitoriów, skoro nie wolno nam przebywać na korytarzach szkolnych po ciszy nocnej? - zapytałam ironicznie. Usłyszałam, że kilka osób zdusiło śmiech, a reszta niespokojnie poruszyła się na swoich krzesłach. McGonagall popatrzyła na mnie gniewnie, ale zanim się odezwała zabrzmiał dzwonek, więc odpuściła sobie kazanie.

- Ma pani szczęście, panno Trevelyn, dzisiaj poprzestanę na minus dziesięciu punktach dla Slytherinu - powiedziała ostro, po czym zwróciła się w stronę Ciottera. - Potter, proszę do mnie na słówko. - Nie żebym była jakaś wścibska, ale chciałam usłyszeć co nieco, więc powiedziałam Natalie, że zaraz do niej dołączę i najwolniej jak umiałam, zaczęłam pakować swoją torbę. - Potter, reprezentanci szkół i ich partnerzy...

- Jacy partnerzy? - przerwał Gryfon.

- Wasi partnerzy podczas Balu Bożonarodzeniowego, Potter - odparła chłodno. - Wasi partnerzy do tańca. Ściślej mówiąc, partner i partnerki. - Czyli nie chodzi o opieprz za zachowanie Ciottera? Co za kicha! Przestałam się guzdrać, już nie obchodziło mnie, o czym rozmawiają, ale zanim po cichu opuściłam salę usłyszałam, że bal otwierają reprezentanci wraz ze swoimi partnerami.

- Nie wierzę... nie wystarczyło, że wszystko mu przeszło płazem to jeszcze ten pajac ma otwierać bal... - powiedziałam do siebie i ruszyłam na poszukiwanie Sanders.

***

Ja rozumiem, że taki bal jest niecodzienną sprawą, ale ci ludzie wprost oszaleli! Dziewczyny biegały od koleżanki do koleżanki, piszcząc i rozmawiając o tym, co ubiorą, jak się pomalują, kto ich zaprosi, lub w ewentualności kogo one zaproszą. Natomiast chłopcy: ci odważniejsi i pewniejsi siebie wręcz polowali na swoje ofiary, a mniej śmiali chodzili w grupach, przyglądając się i wypatrując, która by tu się zgodziła z nimi pójść. Stety-niestety mogę powiedzieć, że moja skromna osoba wywołuje dość duże zainteresowanie - minęło zaledwie kilka dni od czasu, kiedy informacja o balu wypłynęła, a ja już musiałam uprzejmie (tych, którzy wyglądali na przestraszonych, jąkających się lub tych, których darzyłam sympatią) bądź nieuprzejmie (zbyt pewnych siebie i gburowatych lalusiów lub macho) spławić kilkunastu chłopaków.

Heavy // with Draco MalfoyWhere stories live. Discover now