Rozdział 22.

789 49 19
                                    

Pomieszczenie było duże, ale niebotycznie zagracone. Ilja w pierwszym momencie nie wiedział na co patrzy. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się masy rupieci piętrzące się w stertach dookoła to ekwipunek do najróżniejszych sportów. Podszedł do wielkiego kosza z piłkami i wziął pierwszą lepszą piłkę do koszykówki. Guma natychmiast poddała się uściskowi, piłka była zupełnie wypompowana. Obok, w podobnym koszu tkwiły znajdowała się kolekcja najróżniejszych kijów: do golfa, krykieta, baseballa, hokeja i wiele innych, których Ilja nie rozpoznawał.

Wszędzie stały kartonowe pudła i kolorowe, zakurzone pokrowce różnej wielkości, poukładane na sobie tak, że w niektórych miejscach sięgały kopulastego, drewnianego sklepienia. Nie było ono wysokie, przez co pomieszczenie wydawało się mniejsze i jeszcze bardziej zastawione.

Cztery okrągłe okienka wychodziły na cztery pośrednie strony świata. Jedno z nich zostało zastawione rowerami, od drugiego Ilję odgradzał stojak z siodłem i na wpół złożona trampolina. Juan przestawiał pudła, zaglądając do niektórych z nich. Wzniecał przy tym całe tumany kurzu, wyraźnie widoczne w świetle jarzeniówek. Mężczyzna przestawił wielki karton wypełniony rakietami tenisowymi, kopnął plastikowe pudełko z piłeczkami do ping-ponga i w końcu miał utorowane przejście do zakątka, gdzie spięte ze sobą paskami na rzepy stały narty, co najmniej kilkanaście par. Kiedy Juan zaczął je przestawiać, Ilja zobaczył za nimi nie mniejszą kolekcję desek snowboardowych.

– To wszystko należy do cara? – zapytał z niedowierzaniem.

– Tak, ale wydaje mi się, że większość rzeczy kupił Dymitr.

– Ktokolwiek tego używał kiedykolwiek?

Juan wychylił się zza kartonów, mrużąc z politowaniem oczy.

– Kiedy żyjesz po kilkaset lat, robisz różne rzeczy dla zabić nudy, więc tak, to wszystko swego czasu było bardzo intensywnie użytkowane.

Ilja zmieszał się trochę. Nie lubił przypominać sobie, że żyje wśród istot starszych niż drzewa za oknem. Łatwo było o tym zapomnieć , kiedy toczyło się zwykłe życie. Szarzy obywatele rzadko mieli okazję wchodzić w interakcje w wampirami, a szczególnie tak starymi. Te pojawiały się tylko od czasu do czasu w telewizji i wydawały się zbyt odrealnione, by mogły być prawdziwe.

– Po prostu ciężko mi wyobrazić dobie cara zasuwającego z górki na nartach. Ta takie mało... dystyngowane...

Juan zaśmiał się, zaglądając do kolejnego kartonu.

– Iwan woli snowboard, a kiedy byłem tu ostatnim razem codziennie grałem z nim w ping-ponga.

– Żartujesz?

– Nie, aczkolwiek większość rozgrywek kończyła się zerem do zera, w momencie, gdy Iwan musiał wracać do pracy. – Juan znów wychylił się zza kartonów. – Będziemy mogli kiedyś pograć. Stół jeszcze stoi w bawialni na parterze, sprawdzałem.

Ilja uśmiechnął się, nie mając siły polemizować. Do tej pory był już wystarczająco nieostrożny i nie miał zamiaru pokazywać się z Juanem w tych częściach pałacu, gdzie było duże prawdopodobieństwo, że na kogoś wpadną. Juan miał być przygodą na jedną noc, tymczasem zaczęło z tego wychodzić coś w co Ilja wcale nie chciał brnąć. Nawet w tym momencie nie mógł powstrzymać się przed ciągłym zerkaniem w stronę klapy w podłodze, jakby zaraz ktoś miał z niej wyskoczyć.

– Ale abstrahując od tego wszystkiego – mówił dalej Juan – to muszę przyznać ci rację: pod względem sportów zazwyczaj jesteśmy bardzo stereotypowi.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 01, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Trudne związkiWhere stories live. Discover now