V

318 38 14
                                    

Wybiło południe. Jasne promienie słońca oświetliły bladą twarz Chanyeola. Czuł, jakby uszło z niego całe powietrze. Miał za sobą długą, nieprzespaną noc pełną przemyśleń, układania setek najróżniejszych scenariuszy i martwienia się o to, co stanie się jutro. I właśnie tak bardzo niechciane jutro własnie nadeszło, niosąc ze sobą kolejne zmartwienia. Spojrzał na wciąż smacznie śpiącego Baekhyuna. Jasne promienie jesiennego słońca wesoło tańczyły na jego zarumienionych policzkach, podczas gdy Chanyeol czuł się przez nie brutalnie oślepiony. Dziś był dzień przyjęcia. Wszystko działo się tak nagle. Pierwszy dzień pracy Baekhyuna przyniósł efekty po niespełna kilku godzinach. Jak paradoksalnie śmieszny był fakt, że ten mały, bezbronny chłopiec o anielskim wyrazie twarzy był wstanie zrozumieć niebezpieczny umysł chorego psychicznie przestępcy. Każdy z nich jest taki sam. Zbrodniarz nie wie co to zdrowy rozsądek ani uczucia, nie kieruje się sumieniem. Jest maszyną podatną na manipulację. Zgrywa silnego, a tak naprawdę jest słaby i nie potrafi z tym walczyć. Z dnia na dzień jego mózg zamienia się w bezkształtny kłąb impulsów. Brunet doskonale znał to zjawisko. Nienawidził go, chciał je zniszczyć, wypędzić, wyplenić z okiełznanego umysłu. Nie miał jednak wystarczających sił. Szanse w walce z szaleństwem były niemalże równe zeru. Z ciężkim sercem, pogładził lekko policzek Baekhyuna, który na ten ruch natychmiast się obudził. Przekręcił się w stronę bruneta tak, by dobrze widzieć każdy centymetr jego twarzy. Każdą rysę, która była na tyle głęboko zakorzeniona w jego pamięci, że mógłby odtworzyć ją bez patrzenia na twarz ukochanego. Jego czułe spojrzenie topiło serce Chanyeola. 

-Chan? - czarnowłosy nagle przerwał ciszę. Zdrobnienie, którym zwrócił się do Chanyeola tylko podsyciło beznadziejne uczucie kiełkujące się w jego duszy. 

-Tak, Baekhyun?

-Tak sobie myślę...wiesz, odnośnie tego przyjęcia...

-Tak...? - Brunet z oczekiwaniem wpatrywał się w wargi Baekhyuna. Miał ogromną nadzieję, że za kilka sekund wypowiedzą słowa, które chłopak w tym momencie tak bardzo chciał usłyszeć. Że nigdzie nie idą, że czarnowłosy się rozmyślił, że woli spędzić ten dzień w domu. Przeliczył się jednak.

-Zdałem sobie sprawę, że nie mamy odpowiednich garniturów! Co powiesz na wspólne zakupy?

-Wolałbym...wiesz, nie obraź się, ale wolałbym pójść sam. Mam coś jeszcze do załatwienia w mieście. - Po wypowiedzeniu tych słów, Chanyeol widział jak kąciki ust dwudziestolatka opadają.

-Tak, jasne, oczywiście...pójdę z Chenem, może on mi coś doradzi. Nie masz nic przeciwko?

-Z Chenem, tym dostawcą? Nie, skądże, możesz iść z kim chcesz. Ja powłóczę się trochę, pomyślę, wybiorę jakiś garnitur i spotkamy się już na przyjęciu.

-Niech ci będzie. - Baekhyun uśmiechnął się do bruneta tak słodko, jak nigdy wcześniej. Następnie podniósł wyżej głowę, tak by dosięgnąć ust leżącego na poduszce Chanyeola i zatopił w nich swoje miękkie wargi. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak jak wcześniej postanowił, Chanyeol przechadzał się po ulicach Seulu, oglądając witryny sklepowe. Ulice były dość puste, ze względu na panujące godziny pracy. Wszyscy siedzieli w biurach, zanurzeni w papierach po czubki głów. On jednak wziął wolne w pracy i mógł całkowicie poświęcić się snuciom planów odnośnie przyszłości. To było dla niego o wiele ważniejsze niż wybór garnituru. Najchętniej w ogóle poszedłby tam w piżamie, dresach lub czymkolwiek, by zmienić bieg wydarzeń. By nie powtórzyło się to, co kilka lat temu. Kilka, nie wiedział nawet ile. Chciał wyprzeć to wydarzenie z pamięci. Barwne maski, piękne stroje i karmazynowa krew skraplająca alabastrową salę balową. To było ostatnie przyjęcie na jakim był. Ostatnie na jakim był z nim. I miał nadzieję że pozostanie ostatnim na zawsze. Jednak tak się nie stało. Musiał przechodzić to od nowa. Musiał jednak iść, nie mógł zawieść Baekhyuna. Wyjął z kieszeni swoich znoszonych jeansów portfel. Przeliczył kilka kolorowych papierków, które stanowiły jedyną zawartość znoszonej, brązowej portmonetki. Zaklął w duchu, że wyrzucił garnitury z poprzedniego przyjęcia. Jednak po chwili namysłu puknął się w czoło. Przecież mało co z nich zostało - jedynie zakrwawione strzępy. Idąc w dół przecznicy zobaczył w witrynie garnitur. Czarny, klasyczny. Nie zastanawiając się długo, po kilku minutach był już z powrotem. Do zestawu dokupił zwykłą białą koszulę i czarny krawat. Tak bardzo chciał mieć to już za sobą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Jesteś pewien?

-Z całą pewnością, ten jest najlepszy. Cały czarny, idealnie pasuje do twoich ciemnych kosmyków. Wyglądasz zabójczo.

-Skoro tak mówisz... - Baekhyun ostatni raz przejrzał się w dużym lustrze, po czym zwrócił się z uśmiechem do sprzedawcy. - Wezmę ten.

Wyszli ze sklepu i spacerowali po galerii handlowej. Odwiedzili wszystkie sklepy, co bardzo ich zmęczyło. W trakcie tych długich, żmudnych zakupów mieli okazję porozmawiać na wiele tematów. Baekhyun opowiedział Chenowi swój sen o chłopaku, niejakiej Isabelle i jej śmierci, która spowodowana była rzekomo tym, że ktoś przekazał wieści o jej zdradzie jej zaborczemu mężowi. Chen nie wykazywał tym zbytniego entuzjazmu, zapewniając swojego rozmówcę, że to tylko nic nieznaczący sen. 

-Ktoś podkablował na babkę, więc została zabita przez jakiegoś idiotę, który nie umie radzić sobie ze swoim życiem. Co tu tłumaczyć?

-Jak możesz mnie tak zbywać Jongdae. To jest naprawdę ważne, czuję to.

-Nie zbywam cię Baek. Myślę po prostu, że zadręczasz się niepotrzebnymi, bezpodstawnymi myślami. 

Wkrótce Baekhyun odpuścił. Wiecznie uśmiechnięty Chen chyba był po prostu zbyt infantylny, by zrozumieć jakąkolwiek poważną sprawę. Mimo to, czarnowłosy był mu bardzo wdzięczny, że zgodził się na wspólny wypad. Świetnie się z nim dogadywał i cieszył się, że miał dane go poznać. Któż by pomyślał, że z pozoru zwykłe spotkanie może dać owoce w tak wielkiej przyjaźni?

-Czyli ten brunet, który ostatnio mnie wygonił to twój chłopak?

-Tak, nazywa się Chanyeol. To z nim idę na przyjęcie. Nawet nie wiesz jaki jestem podekscytowany! Nigdy nie byliśmy razem na żadnej imprezie. Nie mogę się doczekać! A ty, masz kogoś?

-J-ja? Aktualnie nie, ale jest taka dziewczyna...

-Dziewczyna? Opowiedz mi o niej!

-No więc...jest bardzo ładna. - Na samą myśl Jongdae się nieśmiało uśmiechnął. - Ma długie, rude włosy i ciemne oczy. Uwielbiam jej perlisty uśmiech. Jest dość niska i wygląda na uroczą, ale ma strasznie silny charakter, wie czego chce i do tego dąży. To w niej uwielbiam. Sprawia, że gdy tylko ją widzę, rozpływam się. Jestem gotów zrobić dla niej wszystko. Jest cudowna...

Resztę popołudnia spędzili rozmawiając o ukochanej Chena. Baekhyun dowiedział się od niego, że, mimo jego wszelkich starań, dziewczyna nigdy nie odwzajemniła jego uczucia. Ponoć była zakochana na zabój w kimś innym. Czarnowłosemu było żal chłopaka. Był taki dobry, szczery i serdeczny. Zasługiwał na kogoś, kto dobrze o niego zadba. Kogoś z kim będzie bezpieczny. Takim kimś dla Baekhyuna był pewien brunet i takiej miłości z całego serca życzył przyjacielowi. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tym czasem wkrótce nadszedł ten czas. Czas pięknego przyjęcia. Zaproszono na nie wszystkich pracowników wszystkich komend policyjnych. Przełożony przeszedł samego siebie. W końcu było co świętować. O jednego przestępce mniej. I to nie byle jakiego przestępce, bo samego Kim Junmyeona. Okazało się, że poza zaproszonymi zjawić ma się jeszcze sporo nieproszonych gości, w większości wścibskich cywilów, którzy nie byli w stanie uwierzyć słuchom, że największego zbrodniarza Seulu złapał zwykły dwudziestolatek. Impreza więc obejmować miała całe miasto. Wśród szykujących się była pewna rudowłosa piękność. Swoje smukłe, idealnie wyrzeźbione ciało przyodziała w długą, czerwoną sukienkę. Wysokie, czarne szpilki podkreślały jej długie nogi, a na szyi błyszczała zjawiskowa, diamentowa kolia. Diamenty kupione za pieniądze diamentu. Drobne dłonie dziewczyny zakrywały długie, sięgające łokci, czerwone rękawiczki. Do całej kreacji, rudowłosa dobrała jeszcze jedno, niespodziewane akcesorium, które schowała pod czerwoną suknią. Już niedługo osiemnasta. Dla takich chwil warto czekać. I pewien chłopiec właśnie miał się o tym przekonać. 

Protect the murderer [chanbaek]Where stories live. Discover now