Rozdział 2

1.3K 67 9
                                    

*Clary*
Dwa tygodnie. Tyle czasu minęło odkąd Idris został zniszczony. Jace nadal jest nieprzytomny. Najgorsze jest to, że jego rany goją się bardzo wolno. Vincent twierdzi, że może nie chodzić przez pierwsze tygodnie. No i na pewno zostaną mu paskudne blizny. Może to egoistyczne, ale się cieszę, teraz żadna mi go nie odbierze.
Zmieniałam opatrunek na czysty kiedy poczułam ruch jego ciała. Podniosłam wzrok na jego twarz i zobaczyłam jak z trudem próbuje otworzyć oczy. Pochyliłam się nad nim z uśmiechem i delikatnie odgarnęłam kosmyki jego blond włosów.
Po kilku chwilach w końcu otworzył oczy. Zamrugał kilkukrotnie, w końcu na mnie spojrzał.
- C-clary... - wyszeptał ledwo.
Wzięłam jego dłoń i ucałowałam, łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Obudził się!
- Ciiiii... Odpoczywaj - szepnęłam.
- Nie... Nie czuję... Nóg - wychrypiał.
- Twoje obrażenia były bardzo poważne, ale to minie. Poczekaj chwilę zawołam Magnusa.
Chciałam wstać, ale poczułam jak łapie mnie za rękę. Jego uścisk był ledwo wyczuwalny.
- Nie idź...
- Zaraz wrócę.
Ucałowałam jego czoło i zbiegłam na dół. Nie mogłam przestać się uśmiechać.
- Obudził się - krzyknęłam, wbiegając do salonu.
Magnus wstał razem z Vincentem. Bez słowa poszli na górę. Po chwili podbiegł do mnie Will. Wzięłam go na ręce i przytuliłam do siebie.
- Z tatą wszystko dobrze - szepnęłam mu do ucha.
Jak się okazało to o Jacie miał wizję. Bał się, że to się spełni, przez kilka nocy nawet nie mógł spać i kilka razy wymykał się pod sypialnię, w której leży.
- Mamo?
- Tak skarbie?
- Możemy iść do taty? - spytał cicho.
Pocałowałam go w skroń i poszłam w kierunku sypialni. Weszłam do środka. Magnusa i Vincenta już tu nie było. Usiadłam na skraju łóżka i posadziłam Will'a wygodniej na kolanach.
Jace cały czas się nam przyglądał. Po chwili zaczął płakać. Jego łzy spływały mu po policzkach i skapywały na poduszkę.
Położyłam dłoń na wewnętrznej stronie jego dłoni i delikatnie pogładziłam. Po chwili zrobił to samo z drugą.
Do moich oczu napłynęły łzy.
- Tak bardzo was kocham... - szepnął głośniej niż przedtem.
- My ciebie też tatusiu - rzekł radośnie Will.
Spojrzałam na mojego synka i się uśmiechnęłam, tak samo jak mój synek, pierwszy raz od dwóch tygodni.
- Will idź na dół do wujka.
Zeskoczył z moich kolan i wybiegł z pokoju. Zdjęłam buty i położyłam się obok Jace'a. Moja głowa opierała się lekko o jego ramie.
- Nigdy więcej mi tego nie rób. Jak jeszcze raz spróbujesz nas zostawić przysięgam, że żywo z tego nie wyjdziesz - zagroziłam.
- Nigdy - szepnął.
Podniosłam się na łokciu. Na jego twarzy malował się ból i zmęczenie. Zwykły człowiek powiedziałby, że wygląda jak trup, blada cera, twarz bez życia, ale nie ja.
Pochyliłam się i pocałowałam jego lekko rozchylone usta. Brakowało mi tego. Oddawał je delikatnie i lekko. Po chwili odsunęłam się od niego i z powrotem położyłam obok.

***

Przepraszam, że tak krótko, i że taki kiepski. Jestem zmęczona i najchętniej poszłabym spać, ale niestety ja nie potrafię spać w dzień. Jeszcze po tych egzaminach. Odechciewa mi się myśleć. Następny będzie dłuższy.

Miasto Upadłej MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz