Rozdział 4

1.3K 68 3
                                    

*Clary*
Byłam zdenerwowana. Jak najszybciej wyszłam z posiadłości i spojrzałam na znienawidzoną przeze mnie twarz. Podbiegłam do Alan'a i złapałam go za rękę. Co jak co, ale on szczególnie nienawidzi Tonego.
- Miło mi was znowu widzieć. Widzę, że rodzinka w komplecie, no prawie brakuje tylko tatusia - uśmiechnął się głupio.
Odwróciłam się i zobaczyłam mamę oraz Jonathana.
- Czego chcesz?! - warknął w stronę chłopaka.
Tony kiedyś należał do stada Alan, ale mój brat go "wyrzucił". Jest zadufanym w sobie dupkiem. Tlenione włosy i kolorowe soczewki to cały on. Pokłócił się kiedyś z moim bliźniakiem no i teraz są największymi wrogami.
- Niech zgadnę jesteś nowym pieskiem królowej - rzekłam pewnie.
Jego mina od razu uległa zmianie.
- Jak zawsze spostrzegawcza.
- Powiedz w końcu po co tu przylazłeś - oburzył się.
- Może grzeczniej? Jestem ciekaw co tam u twojej dziewczyny? Rzuciła cie już czy jeszcze nie?
Spojrzałam na Alana i zamarłam.
Jego oczy jarzyły się mocną czerwienią. Uniósł na niego wzrok. To był zaledwie ułamek sekundy. Alan się przemienił i rzucił na Tonego. Po chwili chłopak zrobił to samo i obaj pobiegli w las.
- Sprowadźcie Daphne! - krzyknęłam, biegnąc za nimi.
Cholera! Niedobrze! Alan w takim stanie nie będzie potrafił się kontrolować. Przystanęłam na chwilę nie mogąc dostrzec żadnego z nich. Słysząc dziwny dźwięk, pobiegłam w jego stronę.
Po kilku minutach na niewielką polanę. Widok jaki zastałam zszokował mnie.
Wiedziałam, że Alan jest potężnym wilkołakiem, ale nie sądziłam, że aż tak.
Mój brat przemieniony pochylał się nad rozszarpanym ciałem Tonego. Był cały ubrudzony krwią.
- Braciszku... - szepnęłam, podchodząc do niego.
- Znowu to zrobiłem.
Moje serce niemalże się zatrzymało widząc ten okropny widok. Podeszłam do niego i uklękłam obok. Nie przejmując się krwią, przytuliłam go.
- Jak to znowu? - spytałam nie rozumiejąc.
- A ty myślisz, że co się stało z ludźmi, którzy mnie wychowali?
O nic więcej nie pytałam. Objęłam go mocniej, zatapiając twarz w jego płomiennych włosach.
- Tak się dzieje kiedy tracę nad sobą panowanie. Jestem w stanie zabić każdego - szepnął.
Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam lekko. Wyjęłam stele i bez słowa zaczęłam kreślić runę na jego obojczyku. Kiedy skończyłam wstałam i pomogła mu wstać.
- Trzeba było mi wcześniej powiedzieć. Pomogła bym ci i nie było by teraz problemu.
- Alan! - usłyszałam głos Daphne.
Podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję. Awww... Oni tak pięknie razem wyglądają!
- Dobrze, że już kupiłam sukienkę - oznajmiłam radośnie, zostawiając ich zdezorientowanych.

*Jace*
Czekałem zmartwiony na Clary. Will zdążył już zasnąć. Spał wtulony w moje ramię. Gdyby nie zaistniała sytuacja pewnie cały czas bym na niego patrzył.
Nie wiem ile czau minęło, ale w końcu drzwi się otworzyły. Myślałem, że dostanę zawału widząc krew na jej ubraniu. Na szczęście nie miała żadnych ran co znaczy, że krew nie należy do niej. Chciałem się odezwać, ale powstrzymała mnie gestem dłoni. Podeszła do łóżka i wzięła na ręce Will'a. Wyszła z nim z sypialni.
Kiedy wróciła bez słowa poszła do łazienki. Nie no po prostu super! Wybiega nic nie mówiąc, a teraz nawet nie zaszczyca mnie spojrzeniem.
Kiedy zauważyłem jak drzwi się otwierają, miałem na nią nakrzyczę. No właśnie miałem.
Znowu to zrobiła! Zrobiło mi się cholernie gorąco, widząc ją wychodzącą w samej czerwonej bieliźnie.
- Kiedy ty przestaniesz mnie karać? - jęknąłem niezadowolony.
Podeszła do mnie i na kolanach podeszła do mnie. Pochyliła się nade mną, przez co miałem idealny widok na jej piersi, które są zdecydowanie większe niż zapamiętałem.
- Jestem pewna, że jak wyzdrowiejesz to twoja kara się skończy - szepnęła.
- Wolałbym być karany, kiedy będę całkowicie sprawny.
- Właśnie po to to robię - zachichotała, wstając z łóżka.
Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej moją czarną koszulkę. Szybko ją założyła i z powrotem usiadła obok mnie.
- W czym takie karanie ma mi pomóc? - spytałem, udając obrażonego.
- Vincent powiedział, że potrzebujesz motywacji, aby szybciej wyzdrowieć. A skoro nie robiłeś tego ze mną od ponad 4 lat to chyba oczywiste, że będziesz pragnął szybciej wyzdrowieć, aby w końcu zaspokoić tęsknotę i pożądanie. Przynajmniej Magnus tak twierdzi.
- Naprawdę nie znalazłaś innej motywacji?
- Nie mów, że ci się nie podoba.
Pochyliła się nade mną i pocałowała. Drżącą ręką objąłem ją w tali i pociągnąłem ku sobie. Rozchyliłem jej usta i pozwoliłem, aby jej język otarł się o mój. Podwinąłem jej koszulkę i zacząłem gładzić jej delikatną skórę na plecach. Jęknęła w moje usta kiedy złapałem za jej pośladek.
Mam dość! Co z tego, że jestem w połowie sparaliżowany? Jakoś dam sobie radę. W momencie kiedy chciałem nas obrócić, odsunęła się ode mnie.
- Później wyjaśnię ci o co chodziło.
Wstała i podeszła do szafy. Wyjęła z niej granatowe leginsy, które szybko założyła.
- Pójdę po coś do jedzenia - uśmiechnęła się zwycięsko i wyszła z sypialni.
Ona mnie wykończy, zanim jeszcze wyzdrowieję!

Miasto Upadłej MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz