Na starą miłość najlepsza jest nowa: Rozdział 26

590 44 0
                                    


- Witam. - Przywitała się słodko. Nie odrywając wzroku od blondyna. Wcisnęła się między mnie, a Dynamita. Który tylko jęknął zmuszony zmienić pozycję do dalszego drzemania.

- My się chyba już gdzieś widzieliśmy? - Zapytała. Zakryłam dłonią usta, by stłumić śmiech.

- Nie sądzę. - Wycedził, krótko bez jakich kol wiek uczuć. Aga pokiwała głową na znak, że rozumie. Uśmiechnęłam się pocieszająco. Ona też nie była w czepku rodzona. Wstałam z ławki. Ruszyłam do domu. Zrobiło mi się zimno. Aga poszła za mną.

- Co to za przyjemniaczek? - Zapytała.

- Daniel.

- Typ spod ciemnej gwiazdy.

- Raczej nie. Znam go bardzo długo.

- Ty to masz szczęście.

- Powiedzmy. - Westchnęłam. Wyciągając z szafy sweter. Moja skóra natychmiast się nim otuliła. Zrobiło mi się znacznie cieplej. Wróciłyśmy do chłopaków.

- Dawajcie do domu. - Powiedziałam stając obok ławki.

- Ty też śpiochu.- Poczochrałam go po łebku. Ruszyłam do sypialni. Byłam sama. Włączyłam muzykę. Nucąc i próbując tańczyć. Za dużo miałam energii widać.

- Jak byliśmy na bankiecie to tak ładnie nie tańczyłaś...- Peter stanął za moimi plecami. Muskając ustami płatek mojego ucha. Obróciłam się bym mogła widzieć jego twarz.

- Nie było okazji.- Położyłam głowę na jego kolana. Bawił się moimi włosami. Formując z nich loki.

- Wiesz myślę, że powinniśmy sprawić sobie dziecko... Tak pusto w tym domu. - Nie wierzyłam, co mówił. Po prostu nie wierzyłam. Już mu coś powiedziałam na ten temat. To przeważnie panie namawiają panów, a nie panowie panie na dziecko. Westchnęłam.

-Znasz moje zdanie. Najpierw pobiegnę w mistrzostwach. A później dzieci... - Czułam się, jak to ta zła.

-Lar. Może odpuść sobie już te mistrzostwa?

- A może to sobie odpuścisz puchar świata? - Podniosłam gwałtownie głowę.

- Nigdy w życiu. - Pokiwałam z rozczarowaniem głową. Zbiegając schodami do kuchni, w której był tylko Andre.

-Chce, żebym sobie odpuściła mistrzostwa. - Oparłam się o kuchenkę.

- Może i ma racje. - Jego niebieskie oczy skanowały moją twarz. Miałam ją kamienną. Ukrywałam emocje. Jednak mój głos wszystko zdradzał.

- Odpuścisz Puchar świata? - Spojrzałam na niego unosząc brew do góry.

- Nigdy! Za ciężko na niego trenowałem. - Odpowiedział blondyn.

- Ja też.- Powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Peter stanął obok Daniela. To niesamowite, jak cicho się umiał poruszać.

-Nic mi się nie stanie w przeciwieństwie do was. Wylądujecie w szpitalu od tego bicia rekordów skoczni. - Zaśmiałam się bez, ani grama wesołości.

-Masz coś do skoków? - Powiedzieli jednocześnie. Źle to wróży. Przełknęłam ślinę. Wybiegłam z domu chwytając Agę za nadgarstek. Jej wzrok pytał, co się stało.

-Lar coś się stało? - Powiedziała tak cicho, że tylko ja byłam w stanie ją usłyszeć. Pokręciłam przecząco głową. Znaleźli się naprzeciwko nas. Cofnęłam się o krok, ale moja stopa wysiała w powietrzu. Zastanawiałam się czy to basem czy dziura Dynamita. Nie mogłam nic wyczytać z ich twarzy. Zero emocji. Westchnęłam i zaryzykowałam. Zacisnęłam mocniej dłoń na nadgarstku mojej towarzyski i rzuciłam się w nie znaną mi przepaść...

Chyba Cię kocham ☆Domen Prevc {Korekta}Where stories live. Discover now