~Rozdział 11~

1.2K 113 5
                                    

-Isak, słyszysz mnie? - usłyszałem znajomy głos mojego ukochanego.

Otworzyłem mozolnie oczy i moim oczom ukazał się sufit łazienki szkolnej.

-C-co się stało? - stało nade mną z piętnaście osób więc czułem się trochę onieśmielony.

-Straciłeś przytomność. Nie chciałeś się obudzić. Mieliśmy już wzywać pogotowie. - mówił jakiś nauczyciel. - Dobrze się teraz czujesz?

Even i Jonas wzięli mnie pod ręce i postawili na nogi. Kręciło mi się trochę w głowie, więc zacisnąłem na chwilę powieki.

Zauważyłem, że była już przerwa, ponieważ masa ludzi stała obok drzwi pomieszczenia, żeby zobaczyć co się stało. Gdy mnie zobaczyli od razu zaczęli szeptać między sobą. Zirytowany miałem ochotę krzyknąć: Surprise, to znowu Valtersen!

-Umm, wszystko w porządku… Tylko trochę boli mnie głowa. - odparłem.

-To może zadzwonimy po to pogotowie? - zaproponował mężczyzna.

-Nie, nie, nie… Po prostu czasem tak mam, że mdleje z nerwów. Nie trzeba mi pomocy lekarskiej. - zaprzeczyłem od razu, bo nie chciałem większego szumu wokół siebie.

-Skoro tak mówisz… Ale myślę, że lepiej będzie jeśli zwolnię cię do domu. Jest ktoś kto może się tobą zająć? - odruchowo popatrzyłem na mojego chłopaka.

-Nie, ja… mieszkam sam.

-W sumie to jestem przyjacielem Isaka i znam jego rodziców, więc mógłbym go odprowadzić do mieszkania. - wtrącił się Even.

-Jesteś pełnoletni? - podpytywał się nauczyciel. Blondyn przytaknął, a mężczyzna zwrócił się do mnie. - Mówi prawdę?

-Yhym. Znamy się z Evenem od dziecka. - skłamałem. Uśmiechnięty od ucha do ucha stanąłem koło Næsheima opierając się łokciem na jego ramieniu dla większej wiarygodności.

-No cóż… Skoro nie masz nikogo bliskiego w swoim otoczeniu to pozwolę twojemu przyjacielowi się tobą zaopiekować. - zgodził się po namyśle pracownik szkoły, chociaż nie wyglądał na przekonanego, że dobrze robi. Odniosłem wrażenie, że był nowy w pracy. - Zmykajcie. Zwolnię was u dyrektora.

Miałem jeszcze parę lekcji, ale nie zgłaszałem sprzeciwu co do decyzji mężczyzny, bo w końcu wcześniej chciałem iść na wagary, a teraz mogłem sobie normalne pójść do domu i do tego mój “przyjaciel” miał się mną zająć. Byłem wręcz wniebowzięty.

Szybko wyszliśmy ze szkoły, żeby tylko wspomniany nauczyciel nie zorientował się, że coś jest nie tak z naszą historyjką.

-Co się tak dokładnie stało kiedy zemdlałem? - zaciekawiło mnie to czy serio było ze mną aż tak źle, że chcieli wzywać do mnie pogotowie ratownicze.

-Złapałem cię w ostatniej chwili chroniąc przed upadkiem i rozbiciem głowy. Potem próbowaliśmy cię ocucić, ale nam się nie udało, więc Jonas pobiegł po pomoc i trafiło akurat na tego prawdopodobnie nowego nauczyciela. Facet chyba miał jakieś szkolenie co robić w takich sytuacjach, bo jakoś dał radę cię przywrócić do rzeczywistości. Niestety zanim to się stało zadzwonił dzwonek i sporo uczniów chciało zobaczyć co to za nowa drama się dzieje, więc nie dziw się jeśli jutro będziemy pierwszym tematem jeśli chodzi o plotki. - przez całą wypowiedź był poważny, ale na końcu lekko się zaśmiał.

-Kurwa, serio? Znowu? - uniosłem ręce ku niebu. W odpowiedzi usłyszałem głośny śmiech mojego towarzysza.

-Idziemy do ciebie czy do mnie? - spytał blondyn, gdy już się uspokoił.

-Nie wiem… W sumie ostatnio dużo siedzimy u mnie, więc może tym razem pójdziemy do ciebie?

-Okej.

-Even?

-Tak?

-Myślisz, że będą plotki na temat tego, że ze sobą kręcimy? - momentalnie spuściłem wzrok na swoje buty. W sumie i tak znałem już odpowiedź na to pytanie, ale chciałem się upewnić czy sądziłem właściwie.

-Myślę, że tak… Ale jeśli chcesz to mogę się wszystkiego wyprzeć… - spojrzałem na niego i zobaczyłem pokrzepiający uśmiech równocześnie mówiący “nie rób mi tego”. Sam też nie chciałem kłamać, ale bardzo się bałem tego co mogło mnie czekać kiedy w szkole rozeszłoby się , że mogłem być gejem.

Mimo to miałem nadzieję, że ludzie będą choć trochę tolerancjni. Zresztą… Jonas już wiedział więc co mi szkodziło? Musiałem tylko jeszcze powiadomić Magnusa i Mahdiego, bo mogliby być źli gdyby dowiedzieli się od innych, a nie ode mnie. W końcu to moi kumple.

-Nie… Powiedz prawdę. Nie ma sensu tego ukrywać. W końcu i tak długo nie wytrzymam i zacznę cię pożerać wzrokiem na przerwach. - puściłem mu oczko przez co momentalnie się rozpromienił.

-Naprawdę? - przystanął, więc również się zatrzymałem.

-Tak Even, naprawdę.

Podszedł do mnie i chciał mnie pocałować, ale w ostatniej chwili się zatrzymał i odsunął.

-Umm… Mogę cię pocałować w miejscu publicznym? - zrobił grymas na twarzy.

-Chodź tu, idioto. - pociągnąłem go za koszulkę dzięki czemu nasze usta się styknęły.

*

Gdyby nie moje omdlenie w szkole na oczach wszystkich ten dzień byłby zaliczony do jednych z najlepszych. Gdy znaleźliśmy się już w mieszkaniu Evena przez cały czas oglądaliśmy jakieś durne seriale i śmialiśmy się z tego jak bardzo głupie były. Kochałem słyszeć jego śmiech. Szczerze to nawet nie pamiętam co dokładnie oglądaliśmy, ponieważ cały czas się w niego wpatrywałem.

-Gapisz się. - powiedział Even patrząc w ekran laptopa.

-Chciałbyś. - prychnąłem.

-Czuję, że to robisz. - zachichotał.

-Nie wiem o czym mówisz. - udałem zdziwienie choć byłem równie rozbawiony co on, bo bezsprzecznie można było zorientować się, że kłamałem.

*

Gdy tak leżałem w objęciach Evena z laptopem na kolanach zebrało mi się na przemyślenia. Nie mogłem uwierzyć, że takie szczęście mnie spotkało. Jeszcze jakiś czas temu byłem chłopakiem, który bał się wyjść z domu, a teraz dzięki Evenowi chodziłem na imprezy, nie bałem się całować z chłopakiem na mieście i wstawałem rano z uśmiechem, bo wiedziałem, że spotkam się z Næsheimem.

Nie sądziłem, że taka diametralna zmiana w moim życiu może zaistnieć dzięki jednej osobie.

Love is Love. Open your heart. /Evak Where stories live. Discover now