~Rozdział 17~

1.1K 104 5
                                    

Przez całą drogę byłem uspokajany przez mojego chłopaka. Próbowałem trochę go odciążyć wkładając słuchawki do uszu i puszczając muzykę, bo w końcu nie dość, że prowadził to jeszcze mnie niańczył, ale on i tak non stop musiał się upewniać, że wszystko u mnie w porządku.

-Even, zluzuj trochę, proszę cię. - przewróciłem oczami w geście irytacji gdy po raz kolejny zapytał mnie o moje samopoczucie.

-No co? Tylko się martwię. - wzruszył ramionami trochę urażony.

-Rozumiem i przepraszam, że zwracam ci za to uwagę, ale trochę przesadzasz, naprawdę. - położyłem mu dłoń na barku i pogłaskałem go wzdłuż ręki. - Czuję się dobrze. Nie musisz sobie mną tak bardzo zawracać głowy.

Skłamałem, ale zrobiłem to w dobrej wierze, żeby Even faktycznie skupił się bardziej na sobie i na drodze, a nie na mnie. W rzeczywistości cały byłem w stresie.

Even skręcił i gdy akurat mógł oderwać wzrok od jezdni, spojrzał na mnie przenikliwie. Chyba nie za bardzo mi uwierzył.

-Okej. Skoro tak twierdzisz. - odparł w końcu, choć widać było, że niezbyt go przekonałem.

Znów oddałem się w dźwięki płynące z moich białych słuchawek, ale tym razem zacząłem również rozmyślać. Czy zrobię dobre wrażenie? Czy uda mi się przekonać do siebie rodziców Evena? Te pytania kłębiły się w mojej głowie odkąd tylko dowiedziałem się o stosunku państwa Næsheim do Sonji. Kochali ją i to bezsprzecznie, a to sprawiało, że byłem dużo bardziej niż spięty.

*

Dojechaliśmy. Moje zdenerwowanie sięgało zenitu. Spojrzałem na mojego chłopaka z miną, jakbym zobaczył ducha, a on gdy to spostrzegł, widocznie się zmartwił.

Nagle odpiął pas i przybliżył się do mnie. Nie wiedziałem o co mu chodziło kiedy nagle złapał mnie za kark i przyciągnął do pocałunku. Od razu się rozluźniłem kiedy muskał językiem moje podniebienie.

Wstał ze swojego siedzenia i wgramolił się na moje biodra wplątując w międzyczasie dłonie w moje włosy. Położyłem mu ręce na plecach i zjeżdżałem w dół aż dotarłem do jego pośladków, które lekko ścisnąłem. Chłopak w odpowiedzi jęknął cicho w moje usta i zaczął subtelnie poruszać swoimi biodrami na moich.

Już miałem zamiar włożyć mu rozgrzane ręce pod koszulkę, ale powstrzymał mnie łapiąc mnie za nadgarstki.

-Pomogło ci to trochę? - odparł z cwaniackim uśmiechem.

-Czyli mam rozumieć, że to było na rozluźnienie? . - zachichotałem.

Even tylko puścił mi oczko i wrócił na swoje siedzenie.

Wyszliśmy z auta i moim oczom ukazał się dość duży, jednopiętrowy dom w kolorze beżu. Dach był z ciemnego brązu, tak samo jak drzwi i poręcz koło schodów. Kostka na podjeździe była z czerwonej cegły. Naokoło posesji było mnóstwo drzew typu tuje i na ogół dużo zieleni. W lewym rogu ogrodu stała huśtana ławka, a w prawym nieduża altanka.

-Wow. - powiedziałem tylko.

-Podoba się? - zapytał retoryczne Næsheim, bo moja mina mówiła sama za siebie. Strasznie mi się tam podobało.

-Już jesteśmy! - zawołał blondyn gdy przekroczyliśmy próg.

Zza rogu wyszła starsza kobieta z miłym uśmiechem na twarzy i pierwsze co zrobiła to zamknęła w uścisku Evena.

-Ty musisz być Isak. - przytuliła również mnie. - Miło mi cię poznać.

-A pani musi być mamą Evena. Mi również miło. - ucałowałem jej dłoń.

Love is Love. Open your heart. /Evak Where stories live. Discover now