~Rozdział 24~

934 95 7
                                    

Siedziałem zestresowany na kanapie w salonie podczas gdy moja mama, cała w skowronkach, pichciła coś w kuchni.

Nie sądziłem, że kobieta będzie tak bardzo szczęśliwa z powodu mojego zaproszenia jej do siebie. Gdy tylko do niej zadzwoniłem, praktycznie pisnęła z radości.

Z ojcem nie poszło tak prosto, bo był, jak twierdził, bardzo zajęty i musiałem go długo namawiać, żeby mnie odwiedził. Ale gdy tylko wspomniałem mu, że chodzi o poznanie go z moją drugą połówką, od razu zgodził się na przyjazd.

Szkoda tylko, że i on i moja rodzicielka nie wiedzieli, że nie chodziło o moją DZIEWCZYNĘ, tylko CHŁOPAKA, ponieważ nie wspomniałem im o tym przez telefon.

Za to ja sam miałem pewność, że gdy tylko się o tym dowiedzą to albo zejdą na zawał, albo dostanę od nich tak mocny opieprz, że to moje serce nie wytrzyma.

Mimo to nie mogłem niczego odwołać, bo inaczej nie odzyskałbym Evena, a na tym mi wtedy najbardziej zależało.

Ktoś zadzwonił do drzwi przerywając moje nerwowe bawienie się nitką od spodni. Poszedłem otworzyć mając nadzieję, że to mój chłopak, ale się myliłem, bo w progu stał mój ojciec. Nie żebym się skarżył, bo mężczyzna też był zaproszony, ale pewna część mnie pragnęła zobaczyć najpierw twarz Evena, która w pewnym sensie działała na mnie uspokajająco.

-Witaj synu. - przywitał się mój ojciec.

-Hej tato. - starałem się brzmieć jak najbardziej przyjaźnie, ale w środku wciąż chowałem do mężczyzny urazę, więc wyszło trochę sztucznie. - Wejdź do środka.

Gdy byliśmy już w salonie, a spojrzenia moich rodziców się ze sobą zetkneły, atmosfera zrobiła się tak gęsta, że ledwo mogłem oddychać. A może to po prostu przez zdenerwowanie.

Ojciec odkaszlnął niezręcznie.

-Miło cię widzieć… - rzucił beznamiętnie w stronę swojej dawnej żony.

-Ciebie również… - odparła kobieta z wymuszonym uśmiechem.

Musiałem coś zrobić, bo to dwójka jeszcze by się pozabijała.

-Może usiądziemy? - zapytałem wskazując na sofę.

-Tak, tak… Jasne. - zgodziła się mama.

Specjalnie wybrałem sobie miejsce pośrodku, żeby oni nie mieli ze sobą styczności. Choć w sumie dużo ryzykowałem, bo byłem na linii ognia.

-Opowiedz coś o tej twojej dziewczynie. - zagaił mężczyzna.

-Umm, ma na imię Even*.

-To musi być coś poważnego skoro chcesz nas z nią poznać. - stwierdziła moja rodzicielka z uznaniem.

-Tak, racja. Nigdy jeszcze tak bardzo się nie zakochałem. - speszyłem się trochę przez to, że te słowa tak łatwo wyszły z moich ust, ale czułem też zadowolenie z siebie, bo to oznaczało, że nie bałem się moich uczuć do Næsheima.

W tej samej chwili po domu rozprzestrzenił się dźwięk sygnalizujący, że ktoś czeka pod drzwiami. Automatyczne się spiąłem, bo wiedziałem co zaraz nastąpi.

-Pójdę otworzyć. - powiedziałem, a moi rodzice tylko skineli głowami.

Chwyciłem za klamkę i moim oczom ukazał się zniecierpliwiony Even ze skrzyżowanymi rękami na piersi.

-Hej kochanie. - uśmiechnąłem się niepewnie, bo mógł mnie zbeszać za to określenie.

-Powiesz mi po co tu jestem? - wypalił bez zbędnego wstępu.

-Chyba zbytnio nie cieszysz się na mój widok. - westchnąłem smutno

-Przejdź do rzeczy Isak, inaczej zignoruję cokolwiek chcesz mi pokazać i sobie pójdę.

-Okej, okej. - uniosłem ręce w geście obronnym i zrobiłem mu miejsce, żeby wszedł do środka.

-Więc? - zapytał gdy już obaj staliśmy w korytarzu.

-Nie byłem w stosunku do ciebie w porządku, Even. Zrozumiałem to i jest mi z tego powodu naprawdę przykro. Zraniłem cię i jestem za to na siebie cholernie zły. Liczyłem się tylko ze swoimi uczuciami, a twoje miałem gdzieś. Swoją głupotą i strachem przed wyznaniem rodzicom, że jestem gejem doprowadziłem cię do płaczu, a tak nie powinno być. Jestem... znaczy byłem - głos trochę mi się złamał na myśl, że Even już nie był mój. - twoim chłopakiem i moją rolą było wspieranie cię, a ja skupiłem się tylko na sobie, nie dostrzegając ile ty tak naprawdę dla mnie poświęciłeś. Ale mimo to mam nadzieję, że mi wybaczysz i dasz naszemu związkowi jeszcze jedną szansę, bo ja naprawdę cię kocham, Even. Najmocniej na świecie. I przepraszam cię za wszystko. Nie chcę cię stracić, bo jesteś najlepszą rzeczą jaka mi się w moim dotychczasowym życiu przytrafiła. - powiedziałem bardzo szybkim słowotokiem, wszystko to, co leżało mi na sercu.

Gdy umilkłem Even odwrócił ode mnie wzrok i zamrugał szybko powiekami żeby powstrzymać napływające do jego oczu słone łzy. Pociągnął ledwo słyszalnie nosem i odchrząknął.

-Czego ode mnie oczekujesz? Że ci wybaczę i znowu będziemy razem? Okej, zgoda. Ale jaki to ma sens skoro ty boisz się przedstawić naszą miłość światu? Nie chcę żyć w ciągłym ukrywaniu się, Isak. Nie piszę się na to. - odparł i odwrócił się na pięcie z zamiarem opuszczenia mojego mieszkania.

-Moi rodzice tu są. - wypaliłem.

Zastygł w miejscu, a po paru sekundach spojrzał na mnie ze ściągniętymi brwiami.

-Jak to? Są tu? - dopytał niedowierzając.

-Tak. Siedzą na kanapie w salonie. Zaprosiłem ich tu, żeby cię poznali. Jeśli tylko dasz mi drugą szansę, pójdziemy do nich teraz i będzie co ma być.

Wpatrywał się przez jakiś czas w przejście do salonu jakby rozważał wszystkie za i przeciw. Widać było, że któraś strona w nim wygrywała, ale nie miałem pojęcia czy ta, która była dla mnie pozytywna czy negatywna.

Nagle podszedł do mnie i złapał mnie za rękę splatając ciasno nasze palce. Drugą dłoń położył na moim policzku i pogładził lekko kciukiem.

-Więc chodźmy. - uśmiechnął się do mnie szczerze i za razem z lekkim niepokojem.

* To imię w języku norweskim nie jest skierowane do konkretnej płci.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ktoś się tego spodziewał? Jak myślicie co cię stanie w następnym rozdziale?

Bardzoooo proszę o komentarze. 💖💖💖

Karolina 😘😘

Love is Love. Open your heart. /Evak Where stories live. Discover now