12.

73.2K 2.7K 1.6K
                                    

-Halo?- Mówię, rozglądając się po ulicy. Szukam wzrokiem szyldu knajpki, gdzie pracuje Izzy, jednocześnie odbierając telefon w drżącej dłoni. Zaledwie dziesięć minut temu skończyłam rozmawiać z Ryanem ale wciąż jestem roztrzęsiona. To wróży kłopoty. Wielkie kłopoty.
-Reed?- Słyszę głos Archera.- Gdzie jesteś?

-Idę do BrassMolly*- informuję, starając się brzmieć naturalnie.- Obiecałam Isabel, że ją odwiedzę.

-Proszę, wejdź do środka, dobra?
Marszczę brwi, robiąc to o co prosi i szybkim krokiem zmierzam w kierunku miejscówki.
-O co chodzi?- Pytam, bo zaczyna mi się to nie podobać.

Archer jest przejęty i zdenerwowany jednocześnie a taka mieszanka, to prawdziwy wulkan.

-Wejdź tam i zostań, dopóki nie przyjedzie Matt, okay?

-Archer?- Popycham drzwi i wchodzę do przyjemnego pomieszczenia, w którym czuję dobre jedzenie. Mój żołądek skręca się, ponieważ jeszcze nic dziś nie zjadłam.- Coś nie tak?

-Nie-mówi, ale po chwili zmienia zdanie.- Tak...

-Archer?

-Kocham cię- westchnął.- Po prostu zostań tak, dobrze? Porozmawiamy później.

Nawet nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo się rozłączył. Mogłam się jedynie domyślać, że chodzi o Ryana, ale cóż...Pewności też nie mogłam mieć.

Zauważyłam Izzy, która własnie przecierała stolik. Kiedy mnie dostrzegła, jej ciemne oczy zlustrowały moją osobę. Powieki pomalowała na jasno pomarańczowo, które w zadziwiający sposób kontrastowały z niemal  bordowym fartuszkiem, z którego kieszonki wystawał notesik. Dziewczyna podbiegła i przytuliła mnie, zupełnie tak jakbyśmy nie widziały się przez dłuższy czas. 
-Miałam do ciebie dzwonić- westchnęła cicho i odchyliła się, przyglądając mojej twarzy.- Do ciebie też dzwonili, żebyś siedziała w bezpiecznym miejscu?

-Coś w tym stylu- przytaknęłam, mrużąc oczy.- Wiesz o co chodzi?

- Nie mam pojęcia- westchnęła.- Za pół godziny kończę. Matt ma nas zabrać do domu i może tam się czegoś dowiemy, ale szczerze? To chyba coś poważnego. 

Kiwam tylko głową, bo nie wiem co mogę zrobić w takiej chwili. Podejrzewam o co a raczej o kogo chodzi, ale w głowie mam mętlik. Powinnam czy nie powinnam ufać kolejnemu z rodziny Wood, a może powiedzieć o wszystkim Archerowi? A jeśli jemu na prawdę coś grozi? Moje pytania mnożą się z każdą chwilą i powoli już nie wytrzymuję. 
-Jesteś głodna?- Pyta Whitmore, czym przywraca mnie do rzeczywistości. 

-Masz tu coś dobrego?- Podchodzę do lady i siadam na barowym krześle, stukając w blat paznokciami. Czerwony lakier, zaczyna powoli odpryskiwać z płytki, więc zapisuję w myślach, aby zrobić z tym porządek w najbliższym czasie. 

-To BrassMolly- chichocze.- Ryby, ryby i jeszcze raz ryby. 
-To było pewne- podparłam się na nadgarstku, kręcąc głową.- Liczyłam na hamburgera.

Izzy zaśmiała się dźwięcznie i zaczęła przecierać suchą szmatką szklanki i kufle. 

-Ryba z frytkami- mrugnęła do mnie.- Może być w wersji bez ryby, ale nasz kucharz- Steve, będzie nie pocieszony. 

-Może być z rybą- westchnęłam.- Powinnam zjeść coś zdrowszego niż pizza, prawda? 

Przytaknęła i pognała do kuchni. W międzyczasie do lokalu wkroczyła grupka rozchichotanych nastolatków, którzy zajęli największy stolik. Zamówiłam sok pomarańczowy, po czym dziewczyna musiała obsłużyć nowych klientów. Miałam wrażenie, że ta praca jej się podoba i chyba się nie myliłam. Wykonywała zadania lekko i z gracją, sprzedając wszystkim swój śnieżnobiały uśmiech warty tysiąc dolarów. 
-Wiesz- zaczynam, bawiąc się słomką.- Ostatnio zastanawiałam się, co dzieje się z ludźmi ze szkoły. Brittany i jej świta, Lilian, Kellan, albo ten chłopak, który kręcił się przy paczce Katty. Od jej śmierci, jakoś nie specjalnie mnie to interesowało a powrót do domu, jakoś nagle wzmógł te odczucia. 
Ciemnowłosa spojrzała na mnie i nawet w ciasno związanym kucyku, wyglądała uroczo. 

(Nie) Chcę Cię Zranić [JUŻ W SPRZEDAŻY]Where stories live. Discover now